Co łączy Sorosa, Paulsona i Rothschilda?
Ponad miesiąc temu została przeprowadzona ankieta przez popularną gazetę finansową Barron’s. Wykazała ona, że 74% inwestorów instytucjonalnych (bankierów i szefów funduszy) jest byczo nastawionych do giełdy. Ta sama ankieta wskazała również, że 65% z tych inwestorów jest sceptycznie nastawiona do złota.
Na giełdzie w ostatnim czasie faktycznie było bardziej zielono niż na rynku złota, w które trafiły dwa nokautujące ciosy. Najpierw w kwietniu, a później w czerwcu kiedy szef FEDu Ben Bernanke zapowiedział wycofanie się z programu QE.
Większość inwestorów zaczęło wycofywać się z bezpiecznych inwestycji takich jak złoto w stronę giełdy i większego ryzyka ze strony różnych derywatów. Myśląc, że nadchodzi ożywienie. Prawda jest taka, że światowa gospodarka jest w opłakanym stanie i nie zanosi się na poprawę. Ben Bernanke tylko zwodzi inwestorów, bo wie, że bez QE gospodarka szybko się pogrąży w odmętach ciemności i on będzie temu winien. Nawet jeśli w najbliższym czasie dojdzie do ograniczenia QE (w co wątpię), to FED szybko do tego wróci.
Złoto traci głównie przez papierowe derywaty, ponieważ jedni inwestorzy zamykają pozycje, a drudzy grają na spadki. Rynek derywatów jest tak naprawdę dużo większy niż realnie istniejącego złota, które ma te wszystkie produkty pochodne pokrywać. Z kolej na rynku złota fizycznego więcej jest kupujących niż sprzedających.
Sytuacja wygląda tak, że wielcy inwestorzy wskazują małym graczom rynek akcji i derywatów, a sami zaopatrują się w złoto. Prywatnie szefowie dużych funduszy przechowują swoje sztabki poza systemem bankowym, co wynika z informacji podanych przez znanego inwestora Stephana Leeba.
Legendarny inwestor George Soros wypowiadał się nieprzychylnie na temat złota, ale sam w nie inwestuje. W złocie i produktach pochodnych od niego trzyma ponad 240 mln dolarów.
Innym z dużych graczy związanych ze złotem jest John Paulson, który w kwietniu stracił dużo pieniędzy na spadkach złota. Paulson jest jednak przekonany, że złoto w długim terminie przyniesie mu jeszcze dużo powodów do radości.
Także Lord Jacob Rothschild, którego rodzina przed wieloma laty zdominowała świat finansów i nadal ma na niego duży wpływ, inwestuje w złoto. Obawiając się katastrofy finansowej.
Duże banki jak np. JP Morgan Chase zmniejszyły ostatnio udział pozycji krótkich na złocie, zastępując je długimi, które przynoszą zyski podczas wzrostów.
Wall Street zawsze mówi przeciwne rzeczy do tego co faktycznie robi. Bessa na rynku złota może jeszcze trochę potrwać, ale w końcu sytuacja się odwróci, oni dobrze o tym wiedzą i chcą na tym zarobić jak to wytrawni spekulanci. To co się tam dzieje to niezły bałagan, z jednej strony manipulacje rynku, z drugiej chęć zarobienia jak najwięcej. Dlatego warto patrzeć im na ręce.
Na szczęście są jeszcze świadomi inwestorzy, którzy dobrze rozumieją sytuację i rolę złota w tym kryzysie powiększając zasoby fizycznego kruszcu, szczególnie podczas dużych korekt. To jest prawdziwa inwestycja, ale nikt nie wyklucza także spekulacji na instrumentach pochodnych od złota, bo przecież na obecnych spadkach też da się zarobić. Jeśli się wie jak to zrobić i jest się gotowym na wysokie ryzyko.
Pamiętaj, weź kontrolę nad swoimi finansami i postaw czoła kryzysowi!