Opinie

O rosyjskim programie kosmicznym, ale nie tylko

Marek Budzisz

Marek Budzisz

analityk, publicysta tygodnika "Sieci" i "Gazety Bankowej", znawca Rosji

  • Opublikowano: 23 lipca 2018, 10:00

  • Powiększ tekst

W piątek agenci rosyjskich służb specjalnych przeszukali biura w Głównym Instytucie Naukowo - Badawczym Budowy Maszyn, w tym dyrektora ośrodka badawczego tej instytucji. Jest ona „mózgiem” rosyjskiej państwowej korporacji Roskosmos, która, jak wskazuje jej nazwa odpowiada za rozwój, w tym i militarną jej część, rosyjskiego kompleksu kosmicznego.

Relacjonujący całą sprawę dziennikarze informują, że chodzić może o wyciek informacji dotyczących prac badawczych nad rosyjskimi rakietami naddźwiękowymi, o budowie, których mówił w marcu prezydent Putin w trakcie swojego pamiętnego wystąpienia przed rosyjską Radą Federacji. Przeraził wówczas świat zapowiedziami nowych, cudownych broni pochodzących z rosyjskich fabryk, które, jak zapowiedział, będą skuteczną odpowiedzią na, jak się wyraził, agresywne kroki, Stanów Zjednoczonych. Teraz, jak widać, przynajmniej w jednym z programów nie dzieje się dobrze, skoro Rosjanie obawiają się, że wszystkie ich tajemnice są już doskonale znane rywalom zza oceanu.

Podobnie nieprzyjemna sytuacja jest, jeśli idzie o produkowane przez jedną z firm wchodzących w skład Roskosmosu silniki rakietowe. Tylko, że w tym przypadku nie chodzi o aferę szpiegowską, ale o to, że po prostu nikt ich nie chce kupować, są, bowiem, jak argumentują specjaliści drogie i „beznadziejnie przestarzałe”. Ale rosyjscy politycy, w tym i kierujący korporacja Dmitrij Rogozin, który wsławił się m.in. powiedzeniem, że jeśli Amerykanie zaprzestaną kupować rosyjskie silniki rakietowe, to będą zmuszeni do używania batutów, aby swe rakiety wynieść na orbitę, robią dobrą minę do złej gry. Realia są inne niźli ich oczekiwania. Głównym rosyjskim producentem silników do rakiet jest firma Energomasz, która produkuje trzy ich rodzaje (RD – 180, RD – 181 oraz RD-191), wszystkie wykorzystujące w charakterze paliwa kerozynę. Z oficjalnych komunikatów wynika, że w 2017 roku firma wyprodukowała 19 silników, z których aż 17 zakupionych zostało przez Stany Zjednoczone, a tylko dwa nabył rosyjski rząd. Amerykańska NASA, jeszcze w 1997 roku podpisała z Rosjanami długoterminowy kontrakt na zakup 101 silników nośnych do rakiet RD-180, o łącznej wartości 1 mld dolarów. W 2016 zamówiono dodatkowo jeszcze 18 silników tego typu, a dwa lata wcześniej (2014) podpisano umowę dającą Amerykanom opcję na nabycie 60 silników RD-181. Jak widać zaostrzenie sytuacji międzynarodowej w związku z aneksją Krymu i wojną w Donbasie nie przeszkodziło Waszyngtonowi w kontynuowaniu zakupów.

Rzecz, w tym wypadku szła, o znacznie istotniejsze dla amerykańskich interesów sprawy. Waszyngton, jeszcze za czasów Jelcyna, zaczął uprawiać politykę polegającą na wykupieniu całości produkcji w tego rodzaju przedsiębiorstwach, po to, aby, ich produkcja nie trafiła do Chin. Nie beż znaczenia było i to, że rosyjskie silniki były tanie. Ale teraz sytuacja zmieniła się, i to od razu w trzech płaszczyznach. Chińczycy i tak wyprodukowali dla własnych potrzeb silniki tego rodzaju, choć w związku z działaniami Stanów Zjednoczonych szło im to wolniej i zapewne kosztowało więcej. Wraz z zaostrzeniem polityki sankcji wobec Rosji, już zapowiedziano, że zakupy będą powoli wygaszane, a po 2022 roku zupełnie zaniechane. Tym bardziej, że prywatne amerykańskie firmy, pracujące na rzecz NASA są już w stanie produkować silniki nośne do rakiet, które są i tańsze od rosyjskich i technicznie znacznie bardziej zaawansowane. W tych konstrukcjach nowej generacji wykorzystuje się w charakterze paliwa metan, co umożliwia ich wielokrotne wykorzystanie.

Udowodnił to niedawno Elon Musk, który jeszcze w ubiegłym roku przeprowadził udane testy swej rakiety Falcon Heavy 7. Dlaczego jest to tak ważne? Otóż metan spalając się pozostawia mniejszy niźli kerozyna nagar, co znakomicie ułatwia remont silnika. Ale najistotniejsze jest to, że zastosowane w Falconie rozwiązania umożliwiają „miękkie lądowanie” rakiety, czyli ponowne jej wykorzystanie. Technologii tej nie mają Rosjanie, a zatem za każdym razem do rakiety trzeba nowych silników. A jeden silnik kosztuje nie mniej niż 15 mln dolarów, czyli potencjalne oszczędności są niemałe. Eksperci zwracają uwagę na to, że produkowane przez rosyjską firmę silniki rakietowe są w gruncie rzeczy nieco tylko ulepszoną konstrukcją wywodzącą się jeszcze z czasów sowieckich. A jeśli idzie o najnowsze rozwiązania, to jak informują media, firma nad nimi pracuje, czyli w najlepszym wypadku są one jeszcze na papierze. Dziennikarze pytają gdzie, zatem, poszły setki milionów dolarów, które korporacja zarobiła na handlu przez dwadzieścia lat z amerykańską Agencją Kosmiczną? W pewnym sensie sankcje stają się wygodną wymówką dla rosyjskich urzędników. Dlaczego zmniejsza się liczba zamówień na produkty rosyjskiej myśli technicznej, z definicji najlepszej na świecie? To chyba jasne, sankcje, czyli politycznie motywowana zmowa. A dlaczego konkurencja na Zachodzie a przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych jest znacznie bardziej technologicznie zaawansowana? To chyba też dość jasne, bo zamiast tracić czas na drogie i czasochłonne prace badawcze, szpieguje, i przechwytuje osiągnięcia rosyjskiej myśli technicznej.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych