Sowieckie sztuczki
Zmiany w systemie emerytalnym premier Donald Tusk przedstawił jako kolejny sukces rządu w walce ze złem, czyli w tym wypadku z Otwartymi Funduszami Emerytalnymi.
OFE są tak samo diabła warte jak ZUS, o czym pisałam wcześniej w tekście „Przymusowa piramida finansowa”, z tą drobną różnicą, że z OFE ludzie pieniądze mogą jeszcze wyjąć, natomiast z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych absolutnie nie, gdyż jak orzekł Sąd Najwyższy składki na ZUS wpłacane przez nasze całe dorosłe życie nie są naszą własnością i nie podlegają przepisom o ochronie własności. Są jedynie daniną publiczno-prawną, która nie podlega zwrotowi nawet wówczas gdy nie przysługuje nam emerytura. A z OFE i można je wycofać i – co ważniejsze – podlegają one dziedziczeniu. Ot, taka drobna różnica.
Rozwiązania Tuska, Rostowskiego i Kosiniaka - Kamysza wcale mnie więc nie zdziwiły. Przecież już w założeniu przyjęto, że chodzi o kolejne sięgnięcie nam do kieszeni. Jak zawsze pod pretekstem reform, choć tak naprawdę idzie o łatanie coraz większej dziury budżetowej i długu publicznego, za który według rządu odpowiedzialne są właśnie OFE. Tuskowi mędrcy wytężyli mózgi i wymyślili, że część obligacyjna zasobów OFE zostanie przeniesiona do ZUS, a przyszli emeryci będą mieć wybór, czy chcą oszczędzać w funduszach, czy nie. Wszystko zostało podlane wolnorynkowym sosem, no bo czymś musiało. Jak wyjaśniał Tusk rząd wykluczył przejęcie posiadanych przez OFE akcji przez państwo. „Państwo nie powinno ulegać pokusie nacjonalizacji. Uznaliśmy, że to nie jest najlepszy pomysł" - uspokajał premier.
Skoro jednak Tusk i jego współpracownicy z Rostowskim na czele tak się martwią o bezpieczeństwo naszych emerytur, to dlaczego nie przyjmą rozwiązań brytyjskich czy nowozelandzkich, przejrzystych w każdym milimetrze? W latach osiemdziesiątych rząd Margaret Thatcher pozwolił prywatnym obywatelom na składanie ich środków emerytalnych na konta prywatne, zamiast odprowadzania ich do państwowego systemu ubezpieczeń społecznych, utrzymując przy tym uprzywilejowany status podatkowy takich prywatnych kont emerytalnych. Jednocześnie każdy obywatel ma zagwarantowaną minimalną emeryturę państwową, poprzez wypłacanie wszystkim takiej emerytury socjalnej z bieżącego budżetu państwa. Nowa Zelandia zaś poszła jeszcze dalej, likwidując wszelkie przywileje podatkowe kont emerytalnych i traktując je na równi z innymi kontami, jednocześnie gwarantując wszystkim emerytom minimum socjalne z bieżącego budżetu. Państwo więc wycofało się całkowicie z polityki emerytalnej. Proste, łatwe i przyjemne, prawda? Tyle, że nie do przyjęcia nad Wisłą, gdyż hydra zwana ZUS jest nie do ruszenia. Z jednej strony dlatego, że zabiera nam bezpowrotnie pieniądze, które następnie giną w jej czeluściach, a z drugiej jest znakomitym przytuliskiem dla krewnych i znajomych królika każdej ekipy, których aktualnie rządzący upychają po spółkach skarbu państwa i w administracji państwowej.
Tuskowa reforma została skrytykowana przez opozycję i prawicowe media. Tym premier i koalicja akurat się nie przejmują, gdyż jak się przekonaliśmy wszelkie opinie mają w nosie. Ale gorzej gdy bierze się za nich prasa zagraniczna, na poparcie której nadwiślańscy włodarze nie mogli dotąd narzekać. Chyba jednak moda na Tuska mija, więc i ton mediów np. niemieckich zmienia się coraz bardziej.
Jednak to, co o przejęciu środków OFE przez ZUS napisał w magazynie „Forbes”, będącym lekturą obowiązkową ludzi międzynarodowego biznesu jego redaktor naczelny, stanowić musi dla obecnej ekipy co najmniej marketingowe trzęsienie ziemi. Steve Forbes nie bawi się w niuanse, pisze że decyzja ta nie ma nic wspólnego z ratowaniem gospodarki, o wolnym rynku już nie wspominając, a tylko ma na celu zdobycie głosów wyborców. „To największa nacjonalizacja od 1946 roku” - pisze, cytując członka zarządu jednego z funduszy inwestycyjnych. I dodaje, że mamy do czynienia z otwartym złamaniem konstytucyjnych praw jednostki do własności, co jest ciosem dla tych, którzy wierzyli w to, że Polska jest państwem prawa. Członkowie rządu „sprzedali Polakom bajkę", że stopniowe podbieranie obligacji to nowoczesne i odpowiedzialne działanie. „Tłumaczyli się, że przecież mogli zagarnąć wszystko od razu” - ironizuje.
„Gazeta Wyborcza” napisała, że Forbes bawi się w złośliwości pod adresem premiera z PO. Ale co ma pisać, skoro „Forbes” pokazał czarno na białym, że nad Wisłą socjalizm tak jak kwitł w PRL tak rozkwita nadal w PRL-bis. Steve Forbes nie wypadł przecież sroce spod ogona i dobrze wie co pisze, że taka reforma systemu emerytalnego to „czysta sztuczka w sowieckim stylu” a „duchy Stalina i Lenina muszą się uśmiechać.”