Dlaczego Niemcy umieją prowadzić konsekwentnie swoją politykę gospodarczą a my nie?
Wakacje się skończyły – ostatnie wyciszenie nastrojów związane z kampanią wyborczą w Niemczech przechodzi do historii – Financial Times z „Merkel celebrates ‘super result’”. Niezauważony przez Polaków apel kanclerz Merkel o drugi głos na CDU/CSU oznaczał wcześniejszy wybór SPD na koalicjanta, a nagłaśniane poszukiwania będą w znacznym stopniu teatrem - „Merkel begins search for coalition partner after election win”. W efekcie Europę czeka kolejna tura wyrzeczeń związanych z zaciskaniem pasa jak to przewiduje Wolfgang Münchau w artykule Financial Timesa „Germany’s ‘boring’ election is vital to the eurozone”. O ile relacje w ramach UE będą burzliwe, o tyle w ramach Niemiec okaże się że będzie kontynuowana długofalowa polityka wzmacniania pozycji tego kraju na świecie, wielki biznes już patrzy na kontynuacje tej polityki ze spokojem jak pisze Alice Ross i Chris Bryant w artykule Financial Timesa „German business seeks Angela Merkel’s return in election”. Wkrótce okaże się że o ile w Polsce i innych krajach będzie kontynuowana polityka antyrodzinna, o tyle u naszego zachodniego sąsiada prowadzona będzie wzorowa polityka prorodzinna zachęcająca do posiadania liczniejszego potomstwa, jak podaje Anton Troianovski w artykule Wall Street Journal “Despite Merkel's Popularity, Angst Creeps In” skierowana do wszystkich potencjalnych beneficjentów („They praise Ms. Merkel for measures such as increasing the availability of state-sponsored child care. But they say she also took a step back by heeding conservative allies' calls last year for a government subsidy for stay-at-home moms.”) O ile w Polsce nie ma zrozumienia dla konieczności budowania infrastruktury wzrostu o tyle w Niemczech należy oczekiwać przyspieszenia inwestycji w infrastrukturę i naukę. Gdyż tam się rozumie, że miejsca pracy nie powstaną jeśli nie będzie infrastruktury niezbędnej do funkcjonowania biznesu: „A failure to increase investment in areas like transport and education, the institute said, would reduce Germany's potential annual growth by 2017 to 1% from 1.6%.” Brak rąk do pracy zostanie też rozwiązany („Business will face increasing labour shortages as the baby boomer generation retires and insufficient numbers of young Germans and immigrants enter the workforce” – FT Tony Barber “The world has the Germany it always wanted”), a media w Polsce będą zachęcać do wyjazdu „na saksy”. Koszt opieki nad starzejącym się społeczeństwem również zostanie dostrzeżony – obecnie pojawiające się w kraju liczne materiały o opłacalności pracy jako opiekunki niemieckich emerytów będą kontynuowane. Pytaniem dla autora pozostaje, jak nowy rząd rozwiąże kwadraturę koła wysokich kosztów energii związanych z „oziębianiem klimatu”, które zagrażają niemieckiej konkurencyjności, konsumentom i w przypadku dopłat budżetowi: „There's an urgent need for action here”. Oby tylko się nie okazało że te drogie technologie produkowane za zachodnią granicą to będziemy musieli my importować, nawet gdy sąsiedzi z nich zrezygnują.
Pesymizm co do selekcji polskich elit jest uzasadniony w sytuacji kiedy okazuje się że w przeciwieństwie do Polski, gdzie w mediach brylują byli zwolennicy euro, demografooptymiści i ci którzy zauważyli kryzys finansowy dopiero gdy minister finansów go dojrzał, również w USA pamięć instytucjonalna jest dłuższa. W najnowszym felietonie w Financial Timesie „We still live in Lehman’s shadow” Martin Wolf wprost stwierdza że przyczyną zaprzestania ubiegania się Lawrence Summers’a, byłego sekretarza skarbu za prezydenta Billa Clintona, na stanowisko szefa FEDu było przekonanie że jego liberalne podejście do finansów doprowadziło do kryzysu finansowego. Cztery lata temu prezydent Obama obiecywał że należy przestać budować swój dom na piasku a zacząć na skale „We cannot rebuild this economy on the same pile of sand […] We must build our house upon a rock.” Okazuje się że pięć lat po wybuchu kryzysu nadal „jesteśmy w lesie” i końca jego nie widać, właśnie dlatego że brak jest fundamentów do oczekiwania że będzie lepiej. Wszelkie obecne odbicia mają charakter chwilowy, a nie strukturalny. Najlepszym przykładem jest kolejne spowolnienie oczekiwań w budownictwie które opisuje Shobhana Chandra w artykule Bloomberga „Work Began on Fewer U.S. Homes Than Projected in August”. A to dlatego że nawet za właściwą diagnozą nie idą działania i w efekcie wyniki, mimo że założenia konsensusu miały być tak proste. Udział eksportu i inwestycji w PKB w USA miał wzrosnąć, a import i budownictwo miały zmaleć. Oszczędności domowe i publiczne miały wzrosnąć, a przedsiębiorstw spaść. Dochody pracownicze miały wzrosnąć w relacji do zysków, a ich dysproporcje miały zmaleć. Jeśli chodzi o ten ostatni punkt to w przypadku Polski nastąpiło rekordowe odwrócenie proporcji. Wg danych Eurostatu w UE najgorsza dla pracowników proporcja zysku do płac jest właśnie w naszym kraju jeśli nie liczyć Rumunii. I o dziwo mimo tego dobrodziejstwa dla przedsiębiorców to nie powoduje przenoszenia miejsc pracy do Polski, lecz masową emigrację za pracą, a i ucieczka od większych zysków jak to wystąpiło w przypadku Fiata się zdarza.
Wracając do sytuacji w USA okazuje się że jak podaje Robin Harding w artykule Financial Times’a „America’s economic growth is built on sand” cele dotyczące eksportu to nieosiągalne marzenia. Gdy chodzi o oszczędności to o ile początkowo wzrosły one z 3% do 6%, to obecnie spadły one do 4%, a oszczędności przedsiębiorstw pozostały na wysokim poziomie. Gdy chodzi o inwestycje to inwestycje prywatne spadły, a inwestycje publiczne po wzroście spowodowanym wprowadzeniem pakietów w 2010 r. i po tym okresie spadły. Najgorzej jednak sytuacja się prezentuje jeśli chodzi o dochody pracownicze o ile przed kryzysem stanowiły one 62% PKB to obecnie wynoszą 59%, a nierówności w dystrybucji dochodów jeszcze wzrosły. Gdy patrzymy na zmiany instytucjonalne to widzimy z jednej strony brak koniecznych regulacji stabilizujących system bankowy, zachowanie Fannie Mae i Freddie Mac w niezmienionej postaci, wzrost znaczenia Chin i Indii na świecie, oraz dalsze grzęźnięcie w konflikty na Bliskim Wschodzie. W efekcie nawet cud, w postaci taniego gazu z łupków nie przeszkodzi w nadejściu biblijnej katastrofy, która spotkała dom pobudowany na piasku.
Takie są opinie co do braku konsekwencji USA, długofalowego podejścia w Niemczech, podczas gdy na naszym podwórku króluje niezdiagnozowana pandemia bezdzietności, dalsze wyprzedawanie przedsiębiorstw i nieefektywny nadzór nad procesami gospodarczymi. A głowy są maltretowane filogermańskimi książkami o bezsensowności wybuchu Powstania Warszawskiego (Obłęd’44), jak i obrazami obrony Normandii przez Niemców w 1944 r. - inscenizacja na Helu.