TYLKO U NAS
Lekcja z pandemii: przemysł farmaceutyczny ważny jak silna armia
Dziś nie możemy już zastanawiać się, czy wzmocnić rodzimy sektor farmaceutyczny. Dziś – i to bardzo szybko – musimy porozumieć się co do tego, jak to zrobić. Pandemia koronawirusa udowodniła, że własne fabryki leków, wyrobów medycznych, środków ochrony osobistej powinny być traktowane jako strategiczny zasób państwa. Tak, jak żywność, energia czy zdolności obronne.
Dzisiaj zdecydowana większość cząsteczek czynnych (API), z których wytwarza się gotowe lekarstwa pochodzi z Chin i, w mniejszym stopniu, z Indii. Tak jest w Polsce, tak jest w Zachodniej Europie, tak jest w Stanach Zjednoczonych. Tego szybko nie zmienimy, choć na przykład Amerykanie właśnie dyskutują nad bardzo radykalnymi rozwiązaniami problemu.
Szybko możemy za to zmienić sposób myślenia o lekach i całej branży. Zamiast traktować je jak normalny towar i normalne biznesy, powinniśmy spojrzeć na sektor z punktu widzenia bezpieczeństwa lekowego obywateli. A pandemia udowadnia, że w chwili zagrożenia „ręka rynku” naprawdę staje się „niewidzialna”. Jeśli Niemcy czy Francuzi mają wybór pomiędzy swoimi a obcymi, leki i wyroby medyczne z ich fabryk trafią oczywiście do niemieckich i francuskich pacjentów i szpitali. Żadne reguły rynkowe, czysty narodowy pragmatyzm.
Dlatego, zanim uniezależnimy się od Chin, musimy uniezależnić się od, by tak rzec, bliższej zagranicy. Musimy mieć więcej fabryk w Polsce. Musimy produkować tyle, żeby zawsze, nawet w najgorszej opresji, dla Polaków wystarczyło wszystkiego. Musimy wziąć bezpieczeństwo lekowe na poważnie i z dobrodziejstwem inwentarza – jako wspólnota zgodzić się, że warto postawić na swoich, nawet, jeśli będzie to wymagało wysiłku i pieniędzy.
Uważam, że jest na to wielka szansa. Po dekadach niemal kompletnego braku zainteresowania ze strony państwa (naprawdę dziwnie brzmią dziś nawoływania Donalda Tuska, żeby uniezależnić Europę od chińskich leków) postulat wzmocnienia krajowego przemysłu farmaceutycznego pojawił się w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju premiera Mateusza Morawieckiego. Zaproponowano tam m.in. „budowanie pozycji europejskiego centrum (hubu) zaawansowanych leków generycznych i leków biopodobnych” i przedstawiono konkretne narzędzie, które miało pobudzić rodzimą produkcję i innowacje: Refundacyjny Tryb Rozwojowy (RTR).
Ani „dużego” RTR ani dyskutowanego ostatnio, znacznie prostszego i całkowicie bezkosztowego RTR Plus, nie udało się na dotąd wprowadzić. Nie czas teraz dociekać, dlaczego. Nie można też domagać się, by natychmiast, w najbliższych dniach, przyjąć konkretne rozwiązania legislacyjne – sytuacja jest kryzysowa, rząd zmaga się z potężnym wyzwaniem. Można jednak oczekiwać, że już teraz zapadną wiążące, polityczne decyzje. A wraz z nimi rozpocznie się praca nad odpowiednimi regulacjami.
Jeśli chcemy mieć silną gospodarkę i stabilne państwo, Polska musi odzyskać lekową suwerenność.