Bruksela lubi regulować
Ciekawe, czy są jakieś granice biurokratycznych fantazji Brukseli. Raczej nie. Jej pasja regulowania każdej biznesowej aktywności nie ma końca.
Nie najlepiej to wróży jednemu z największych unijnych przedsięwzięć, czyli Funduszowi Odbudowy, zwanym niekiedy nowym Planem Marshalla. Teoretycznie ma on potężną moc nie tylko ratowania gospodarek przed skutkami pandemii, ale i kreowania nowych zjawisk, korzystnych dla Europy. 750 mld euro, jakimi fundusz ma dysponować, w większości składający się z bezzwrotnych dotacji, może stworzyć nie tylko nowe miejsca pracy, ale i nowe gałęzie przemysłu.
Kłopot w tym, że – jak wynika w unijnych przecieków –dystrybuowanie tych kwot będzie najeżone wielką liczbą warunków i ograniczeń. Unia pod tym względem ma niestety długą tradycję, popartą latami praktyk: według badań wielu instytucji, w tym również polskich, najczęstszym powodem odrzucenia wniosków o dopłaty w ramach funduszy unijnych są biurokratyczne, nadmierne i nieracjonalne wymogi formalne.
Schemat, co już niestety było widać na wstępnym etapie prac nad Funduszem, będzie się powtarzał: Komisja Europejska najprawdopodobniej ulegnie pokusie drobiazgowego regulowania każdej dotacji. Zanim jeszcze było wiadomo, jak Fundusz ma funkcjonować, już była znana lista kontrolujących go instytucji: Komisja Europejska, Rada oraz Parlament Europejski, czyli największe i najmniej elastyczne filary Unii. Procedury biurokratyczne będą tak mocno rozbudowane, że środki trafią do państw Wspólnoty z dużym opóźnieniem (Polska doświadczyła już kilkumiesięcznych poślizgów, gdy aplikowała w bardzo prostej sprawie - o akceptację wydania publicznych funduszy na elementy Tarczy 4.0). Szczyt dotacji ma przypaść dopiero na lata 2023 – 2024, co nie wynika raczej z jakiejś unijnej strategii, ale z bezwładu administracyjnych procedur.
Biurokracja i jej zwyczaje nie oszczędziły Unii. W takich sytuacjach, jak obecnie, kiedy liczy się szybkość i elastyczność, pokazuje ona swoje nieprzyjazne oblicze. Całkiem możliwe, że właśnie teraz będziemy świadkami jej klasycznych schorzeń, które wielokrotnie były opisywane przez najbardziej wnikliwych krytyków biurokracji, chociażby przez Laurence’a J. Petera w 1969 roku. Według niego, organizacje tego typu mają zdolność do ciągłego funkcjonowania, ponieważ jeszcze nie wszyscy jej pracownicy osiągnęli swój poziom niekompetencji.
Stanisław Koczot