Polska się wyludnia [i…] tuż-tuż się przybliża
Czy sukces Niepodległości II Rzeczpospolitej był efektem utraty decydentów przez ludzi trzech zaborców?
Osoby pokolenia Solidarności niewątpliwie w tym dniu zadają sobie pytanie dlaczego ich postawa i poświęcenie nie zostały docenione, lecz w Niepodległej już Polsce, w niezrozumiały sposób były zwalczane i odsuwane od procesów decyzyjnych. I dlaczego w nawiązaniu do dzisiejszej ewangelii osoby skorumpowani rządcy w Polsce wychodzą lepiej niż „synowie światła”, a układ który powstał stał się tak hermetyczny, zwłaszcza po śmierci Papieża, niedopuszczający do przypadkowych nominacji. Dlaczego walka o wyrwanie się z dominacji sowieckiej nadal się toczy pod kuriozalną formą histerii antyrosyjskiej, którą nasz wschodni sąsiad jeszcze podgrzewa, w sytuacji kiedy niepostrzeżenie, krok po kroku jesteśmy kolonizowani przez sąsiada od którego się ledwo wyrwaliśmy 11 listopada 1918 r. Dlaczego są opluwane w wyjątkowo obrzydliwy, antysemicki sposób ofiary Holokaustu (z których setki tysięcy zgodnie z przedwojennymi spisami uważały się za Polaków), poprzez sugerowanie że były zamordowane przez kogoś innego niż Niemców („polskie obozy koncentracyjne”) zwłaszcza w USA i zachodniej Europie, w których to krajach wpływy polityczne ich współrodaków są wyjątkowo silne. (Z drugiej strony nadzieja w tym że rozpętana publiczna antyamerykańska debata o podsłuchiwanie p. kanclerz doprowadzi w efekcie do rozbicia tego kuriozalnego – na grobach ofiar - sojuszu z Niemcami. Tym bardziej że pomoc dla Żydów podczas wojny miała charakter masowy i np. w wiosce Zarzetka do której po spaleniu sklepu przez Niemców w Wyszkowie przeniosła się moja rodzina pomagali im prawie wszyscy – w efekcie w trakcie tylko jednej łapanki Niemcy aresztowali ok. 100 gospodarzy, w tym i mojego dziadka oraz 11 z nich za pomoc Żydom zastrzelili). Dlaczego nastąpiła antypaństwowa ewolucja względem Traktatu Lizbońskiego którego początkowo wetował postkomunistyczny polityk ze złamanym kręgosłupem, sprzeciw „Nicea albo śmierć” formułowało PO, a prawica jego przyjęcie ogłosiła za… sukces negocjacyjny i co znamienne jedynie pióro nie chciało go podpisać. Dlaczego zgadzamy się na zorganizowane przez szkołę demoralizowanie naszych dzieci i jak to określił abp. Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski to że „Polska się wyludnia” i wyprzedawanie polskiej ziemi „tuż-tuż się przybliża”.
Dla osób które chcą zrozumieć procesy zachodzące na świecie, w tym i przyczyny imposibilizmu gospodarczego Polski, a które nie mają informacji zastrzeżonych dla niewielu i tak jak autor jedynie śledzą prasę w swoim fachu polecam artykuł Adam Entous i Joe Parkinsona „Turkey's Spymaster Plots Own Course on Syria” zawarty w Wall Street Journal, nie omówiony w polskich mediach, a którego treść jest przedmiotem debaty w Washington Post i Financial Times - Daniel Dombey „Turkey needs action, not words, to show west allegiance”. W czasie gdy polskie media trywializują konflikt jaki odgrywa się na Bliskim Wschodzie, nasz w nim udział, jak i jego konsekwencje, o tyle Wall Street Journal zapoznaje elity amerykańskie, które nie biorą udziału w procesie decyzyjnym, dlaczego USA nie ulegają namowom Turcji (jak i Arabii Saudyjskiej) aby bardziej się zaangażować w obalenie Assada. Otóż ten dziennik finansistów w artykule ukazuje “Arabską Wiosnę”, a przynajmniej jej obecną fazę nie jako proces który kształtują dążący do zmian świadomi obywatele, lecz jako walkę wywiadów w których służby tureckie okazały się niekontrolowalnymi przez amerykańskie i z tego powodu wystąpił pat syryjski.
Już samo zaprezentowane oficjalne zdjęcie roboczego lunchu prezydenta Obamy i Johna Kerrego z premierem Erdoganem w Gabinecie Owalnym ukazuje z jednej strony respekt jakim cieszy się Turcja w Waszyngtonie, a z drugiej strony niespotykane napięcie na twarzach amerykańskich rozmówców. Dopiero obecnie omówione spotkanie, które odbyło się w maju, nie było ono kurtuazyjną „herbatką”, lecz wg Wall Street Journal dla dwóch(!) stron ciężkimi rozmowami - „both sides knew would be a difficult meeting”. Ich wynik może wyjaśnić późniejsze wydarzenia na Bliskim Wschodzie, w tym i w Turcji. W spotkaniu obok premiera Erdogana uczestniczył Hakan Fidan szef służb tureckich, którego autorzy w samym podtytule „Hakan Fidan Takes Independent Tack in Wake of Arab Spring” obarczają odpowiedzialnością za niezależną politykę Turcji podczas wydarzeń na Bliskim Wschodzie i brak właściwego koordynowania jej z działaniami amerykańskimi.
Wyjaśniają czytelnikowi jak do tego doszło że powyższe służby stały się niezależne, oraz dlaczego amerykanie z dystansem podchodzą do tureckiej presji wspierania opozycji w Syrii. Jak wyjaśnia w tekście sam ambasador amerykański w Turcji James Jeffrey pozycja Turcji okazała się tego kalibru, że nie do zastąpienia na Bliskim Wschodzie i jednocześnie stwierdza wprost że turecki sojusznik przyjacielem nie jest: "Hakan Fidan is the face of the new Middle East […] We need to work with him because he can get the job done […] But we shouldn't assume he is a knee-jerk friend of the United States, because he is not." Okazuje się że jest przeciwieństwem chwalonego księcia Bandar bin Sultan al-Saud’a - „No big cigars, no fancy suits, no dark glasses. He's not flamboyant”, będącego politykiem bardziej ?proizraelskim? niż samo USA (WSJ Ellen Knickmeyer „Spy Chief Distances Saudis From U.S. Prince Bandar's Move Raises Tensions Over Policies in Syria, Iran and Egypt”, FT Roula Khalaf “UN will not be influenced by Saudi Arabia’s politics of anger”), a który połączył siły z działaniami CIA („Prince Bandar bin Sultan al-Saud, Saudi Arabia's intelligence chief, who has joined forces with the Central Intelligence Agency in Syria”). O ile autorzy artykułu obarczają służby irańskie (MOIS) za doprowadzenie do utrzymywanie się Assada przy władzy – „Maj. Gen. Qasem Soleimani, […] direct military support for Mr. Assad has helped keep him in power” - o tyle rozpisują się o uniezależnieniu tureckich służb jako o przyczynie erozji oddziaływania USA na ten kraj ”Mr. Fidan's rise to prominence has accompanied a notable erosion in U.S. influence over Turkey”. Wiążą to z nominacją Hakana Fidana w 2010 r., który pozostał na stanowisku, mimo oskarżenia go już na początku służby o przekazanie tajnych informacji do Teheranu dostarczonych przez Amerykanów. David Ignatius powołujący się na informacje Wall Street Journal w artykule Washington Post „Turkey blows Israel’s cover for Iranian spy ring” wprost cytuje izraelski donos na niego do CIA: „Israeli intelligence officers are said to have described him facetiously to CIA officials as “the MOIS station chief in Ankara,””. Wg Wall Street Journal dla Izraela i USA główną winą była niechęć Fidana do antagonizowania się z Iranem i jak stwierdził cytowany izraelski wysoki urzędnik fakt, że nie był on wrogiem Iranu („Mr. Fidan's rise at Mr. Erdogan's side has been met with some concern in Washington and Israel because of his role in shaping Iran policy. One senior Israeli official says it became clear to Israel that Mr. Fidan was "not an enemy of Iran.") W efekcie tej nominacji amerykański urzędnik wprost przyznaje że wystąpiła walka między CIA i kontrwywiadem tureckim: “The CIA spies on Turkey and the MIT runs an aggressive counterintelligence campaign against the CIA, say current and former U.S. officials.” Był to równoczesny odwrót od strategicznego partnerstwa z Izraelem jaki wg Washington Post został zawarty między tymi krajami: „The Israeli-Turkish intelligence alliance was launched in a secret meeting in August 1958 in Ankara”. Po tym jak służby Fidana (MIT) przejęły kontrolę nad wywiadem wojskowym w 2012 r. wielu generałów tureckich którzy jak twierdzi Wall Street Journal mieli ścisłe relacje ze Stanami Zjednoczonymi zostało uwięzionych i w połowie obecnego roku skazanych na długoletnie więzienie. Wg Pentagonu oznaczało to coup de grace dla dotychczasowego statusu sił zbrojnych Turcji jako arbitra w tym kraju i wpływów amerykańskich w Turcji: „Many top generals with close ties to the U.S. were jailed as part of a mass trial and convicted this year of plotting to topple Mr. Erdogan's government. At the Pentagon, the jail sentences were seen as the coup de grace for the military's status within the Turkish system.”
W związku z tym że powyższe rozmowy odbywały się przed wydarzeniami w Istambule, jak i równoległym ogłoszeniem wyroku względem generałów tureckich możliwe, że rozmowa Prezydenta Obamy z premierem Ergodanem nie dotyczyła faktu że Turcy przekazują broń „swojej” opozycji w Syrii, lecz dążeniem do „oszczędzenia” swoich ludzi w Turcji. A obecność Fidana nie była związana z faktem że amerykanie uważają go jako osobę nr. 2 w tym kraju ("the No. 2 man in Turkey,[…] He's much more powerful than any minister and much more powerful than President Abdullah Gul"), lecz z prozaicznego powodu aby wsparł premiera w jego dążeniu do przekonania prezydenta USA, że nie ma innego wyjścia, gdyż generałowie spiskowali chcąc obalić jego rząd i on na takie ryzyko swojego życia nie może się zgodzić i im odpuścić, nawet jeśli są przyjaciółmi USA do których i on się zalicza. Późniejszy rozmowy w Niemczech z Kanclerz Merkel również możliwe że były poważniejsze niż wszystkim się wydawało, ponieważ mogły dotyczyć wsparcia Niemiec dla Turcji, a przynajmniej ich zneutralizowanie, w obawie przed przewrotem – który ogłoszonoby jako kolejny etap bliskowschodniej wiosny, gdy istniała obawa że może on być wsparty przez niezadowoloną z rozwoju sytuacji Amerykę i Izrael: „Mr. Obama had grown increasingly uncomfortable with the Turkish leader's policies relating to Syria, Israel and press freedoms, say current and former U.S. officials.” Zauważmy że dopiero po tych spotkaniach nastąpiły zarówno wybuchy niezadowolenia społecznego w Turcji, ogłoszenie wyroków na generałów, jak i plan bezpośrednich działań militarnych w Syrii. W świetle rewelacji Wall Street Journal powyższą politykę można również zinterpretować jako dążenie do zmiękczenia reżimu Assada w taki sposób, aby po przefarbowaniu i wkomponowaniu innych decydentów, stało się zbędne korzystanie z pomocy bojowników wspieranych przez Turcję. W pewnym sensie Wall Street Journal wprost takie nastawienie opisuje cytując stwierdzenia o tym że Turcy przepuszczali broń i ludzi ale do kontrolowanych przez siebie oddziałów („Some moderate Syrian opposition leaders say they immediately saw that arms shipments bypassed them and went to groups linked to the Muslim Brotherhood”), a podczas dyskusji cały czas pojawiał się kluczowy postulat amerykański że musi być ona dostarczana ale do „właściwych” ludzi – „The goal was to convince the Turks that "not all fighters are good fighters"[…] Mr. Kerry told Turkish officials […] that "they need to be supportive of the right people."”. A nawet cały artykuł kończy się podsumowaniem, że różnych polityków można uważać za właściwych i na procesy można patrzeć przez różne okulary („soczewki”) - "we look at the world through different lenses".
Całość tekstu w Wall Street Journal brzmi jak odcinek z wyśmiewanej „spiskowej teorii dziejów”, podczas gdy jest to tekst najbardziej prestiżowego dziennika dla finansistów na który powołuje się zarówno Washington Post w którym pisuje małżonka polskiego ministra SZ, jak i omawia Financial Times. I chociaż konkluzja dotyczy Turcji, to w dzień Święta Niepodległości aż strach pomyśleć którzy politycy w Polsce są właściwymi dla kogo i przez jakie soczewki patrzą podejmując kluczowe decyzje. I czy nie należy jak najwcześniej nagłośnić kwestię wystąpienia z eurokołchozu, bo za chwilę to nawet dyskutowanie o tym okaże się prawnie zabronione.