Opinie

Czy będziemy potrafili używać tych strategii, którymi podbija świat Chiński Smok? fot. Pixabay
Czy będziemy potrafili używać tych strategii, którymi podbija świat Chiński Smok? fot. Pixabay

Chiny, Francja a sprawa polska

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 6 czerwca 2016, 16:17

  • Powiększ tekst

Na czym powinna polegać „polonizacja” organizacji gospodarczych – zwłaszcza informacyjno-medialnych

Piątkowy artykuł „Wall Street Journal” “Chinese Rules Alter Business Paths” ukazuje batalię Chin o przejęcie najnowszych technologii informatycznych i wyrwanie się ze światowych zależności. Często opisując stan rywalizacji USA-Chiny prezentowano pogląd, że wprawdzie pod względem produkcyjnym Chiny wyprzedziły Zachód, lecz ich stan zacofania w sferze R&D sprawia że są one bezradne w tej konfrontacji, gdyż wiedza i badania podstawowe są na Zachodzie na równi z bazami danych.

Okazuje się że od czasu rewelacji Snowdena wiele się zmieniło („After revelations by former National Security Agency contractor Edward Snowden about U.S. government spying in 2013”), a Chiny wykorzystując konflikt między Rosją i USA, UE a światem islamu wyzwoliły się z wielu zależności. Jak odkrywa artykuł afera Snowdena była w tym procesie wtórna, gdyż batalia cyberszpiegowska rozgrywała się wcześniej. Gdyż już w 2012 r. po raporcie Kongresu zamykającym dostęp do sektora telekomunikacyjnego dla firm z Chin wiadomo było, że technologie teleinformatyczne mogą służyć do przetwarzania danych i pozyskiwania wiedzy w obcym kraju: „Huawei Technologies Co., in particular, has been virtually shut out of the U.S. telecommunications sector after a U.S. congressional report in 2012 suggested Beijing could use the company’s equipment for spying.

Chiny w międzyczasie posunęły się bardzo, gdy chodzi o wiedzę dotyczącą bezpieczeństwa biologicznego, ich negocjacje cenowe z koncernami farmaceutycznymi o tym świadczą. Jednocześnie zeszłoroczne spotkanie prezydenta Xi z szefami koncernów informatycznych o czym pisałem w artykule “Emerytury, Chiny i Chile a „sprawa polska” (http://www.stefczyk.info/blogi/przez-pryzmat-ekonomii/emerytury,-chiny-i-chile-a-sprawa-polska-,14900851535) The Brookings: „Xi’s meeting with IT industry insiders touched upon key issues such as Chinese market access, intellectual property rights, and cybersecurity” przyniosły też widoczny skutek przejmowania danych i spółek informatycznych przez partnerów chińskich.

Wszyscy milcząco uznali że Chiny mają prawo warunkować dostęp do swojego rynku gotowością przekazania istotnych technologii: „Foreign-trade groups say China’s cybersecurity rules make it difficult to do business except through a Chinese company.” Okazuje się od czasu gdy Hewlett-Packard sprzedał 51% swoich udziałów Tsinghua Unigroup ich sprzedaż w Chinach wzrosła o 40% w ciągu pierwszych miesięcy obecnego roku w porównaniu z 1%-towym spadkiem w roku 2015: „Since H-P sold 51% of its China networking business to Tsinghua Unigroup , an affiliate of the university, sales have revived. They are up 40% in the first four months of this year, compared with a 1% decline for all of 2015, said Tony Yu, chief executive of the unit’s reincarnation, the New H3C Group.“Once we became Chinese, some hurdles were gone””.

Dotyczy to także praktycznie wszystkich najważniejszych graczy na rynku teleinformatycznym w tym Microsoft Corp., Qualcomm Inc., Cisco Systems Inc. i Uber Technologies Co. którzy wybrali zyski na olbrzymim rynku chińskim zamiast wzmocnienia przewagi technologicznej Zachodu: ” Microsoft Corp., Qualcomm Inc. and Cisco Systems Inc.— which all have faced headwinds in China, including antitrust probes and espionage accusations— have formed new Chinese joint ventures in the past year tailored to meet Chinese security requirements. Newer companies such as Uber Technologies Co. have chosen to enter China through purely Chinese ventures with all their data stored in the country.” Batalia Chin w tej sferze wieszczy kompletne zwycięstwo, o czym świadczy fakt, że nawet nie było żadnych protestów gdy w kwietniu władze zablokowały iBook i iMovie Apple Inc.: „In April, Chinese regulators blocked Apple Inc.’s iBook and iMovie services.” Przy czym w odpowiedzi na te posunięcia szefowie kolejnych firm przybyli do Pekinu, aby zobowiązać się do przekazania wrażliwych technologii w zamian za perspektywy zysków dla swoich akcjonariuszy: „Last month after a visit from Apple Chief Executive Tim Cook, China’s technology ministry urged the iPhone maker to deepen its local partnerships and provide a “more secure user experience” to Chinese customers. Qualcomm President Derek Aberle said in a recent interview in Beijing the company’s new China-controlled joint venture for server chips likely would develop “something very specific to China” in the security area. “They can take our platform and innovate on top of it and provide those components that wouldn’t necessarily be coming from us,” he said. Qualcomm announced several new investments in China after it agreed to pay a roughly $1 billion antitrust fine and renegotiate its licensing pacts with Chinese companies. ” Efekt całościowy jest taki że zgodnie z danymi podanymi przez Dealogic liczba inwestycji amerykańskich firm technologicznych, w których one przejęły ponad 50% udziałów chińskich spadła z 15 w 2011 r. do zaledwie jednej w roku zeszłym 2015.

Przy czym, o ile w Polsce panuje poczucie bezradności w tej dziedzinie, o tyle już nawet UE jest bardziej asertywna gdyż wymusiła dostosowanie się do lokalnych regulacji: „In Europe, websites such as Google and Wikipedia diverge from their U.S. versions”. Przy czym gdy chodzi o Google to jak podaje zeszłotygodniowy artykuł „Financial Times” „Raid on Google’s Paris office raises stakes in tax battle with US tech ” możliwości tej firmy w uchylaniu się od opodatkowania przynajmniej we Francji się kończą. Co ciekawe działania francuskich władz podatkowych najprawdopodobniej skończą się nie tylko większymi wpływami w przyszłości, ale również koniecznością zapłacenia należnych podatków z lat poprzednich. Dla „Financial Times” zrozumiałe były argumenty księgowe ukazujące niskie kwoty płaconych podatków w relacji do osiąganej sprzedaży: „Reports have suggested that the French state is seeking as much as €1.6bn in back taxes from Google. The US group’s European headquarters is in Dublin and it channels profits through Ireland, resulting in a payment of only €5m in corporate tax in France in 2014 against revenues that year of €225.4m, according to company filings.

Polska również w kontekście swojego sporu z KE dotyczącą podatku od hipermarketów powinna posługiwać się analogiczną argumentacją. Gdyż jest to krok do doprowadzenia do tego, aby baza podatkowa wytwarzana przez hipermarkety w Polsce była opodatkowana w Polsce. Ponieważ wiadomo o tym, że podatki płacone przez hipermarkety zagraniczne (nomen omen Carrefour też) płacone w Polsce są mikroskopijne w porównaniu z ich obrotami. Były lata, że nawet przy obrotach idących w miliardy złotych, zdarzało się nie płacić niektórym z nich w ogóle podatków. Zaniżaną rentowność można wyliczyć w oparciu o dane dotycząc rentowności brutto obrotu podstawowych hipermarketów i dyskontów w USA i Europie. W USA rentowność brutto kształtuje się od 5 do 10 procent ich obrotów (Dollar Tree miewał przez lata nawet ponad 12%) i mimo iż z rachunku wyników hipermarketów i dyskontów europejskich wynika że ich rentowność jest niższa, to i tak okazuje się gros podatków w relacji do obrotów płacą one za granicą a nie w Polsce.

W związku z powyższym można tylko żałować, że Komisja Europejska nie jest w stanie zapanować nad cenami transferowymi, jak i realizacji innych celów przez te wielkie sieci handlowe, które tak naprawdę stają się siecią dystrybucji dla produktów tych państw, w których znajdują się ich centra zakupów. Wydaje się, że kolejnym krokiem powinno być dążenie do powołania krajowego hipermarketu, na wzór opisanej wcześniej strategii chińskiej, który miałby ekspozycje zagraniczną. Zwłaszcza dostarczając tanich produktów dla mieszkańców pobliskiego Berlina, którzy nie korzystają z dobrodziejstwa tanich zakupów polskich produktów. A Polska dzięki temu mogłaby w łatwy sposób z jednej strony sprzedawać swoje produkty i bogacić się, jak i zapoznać się z wymogami administracyjnymi stawianymi zagranicznym firmom u naszych partnerów w Unii. Byłoby to pouczające przy ustanawianiu regulacji krajowych względem kapitału zagranicznego, a także dodatkowym argumentem przy wszelkiego rodzaju dyskusjach w Brukseli na temat swobody przepływu kapitału i produktów w ramach UE.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych