TEMAT DNIA
Strategia odpowiedzialnej pomyślności
Plany społeczno-gospodarcze ogłaszane przez Zjednoczoną Prawicę mogłyby przecież pozostać jedynie pięknymi projektami, zestawem życzeń i dobrych intencji jak przedwyborcze obietnice, które wszyscy oklaskują, ale nikt nie wierzy w ich realizację. Tak byłoby najlepiej dla opozycji. Problem w tym, że rząd Mateusza Morawieckiego konsekwentnie realizuje swoje programy. I te projekty przynoszą wymierne efekty
Polski Nowy Ład ma szansę stać się kolejnym już realizowanym z determinacją impulsem rozwojowym nie tylko dla gospodarki, lecz – co podkreślał w wypowiedziach na temat tego projektu prezydent Andrzej Duda – dla polskich rodzin. O ile dotychczasowe strategie rządu koncentrowały się bowiem właśnie na gospodarce, o tyle tym razem mamy do czynienia z programem dotyczącym swoistego dobrobytu obywateli.
Szukając dziś opisu państwa dobrobytu, państwa, które nie pozostawia obywateli ani gospodarki samymi sobie, państwa „opiekuńczego” – co w sytuacji pandemii COVID-19 i szalejącej w całej Europie trzeciej fali zakażeń zmienia to pojęcie w oczekiwany przez społeczeństwo model gospodarczy i polityczny – należałoby sięgnąć właśnie wprost do założeń Polskiego Nowego Ładu.
Pierwszy raz po 1989 r.
Sformułowanie „po raz pierwszy od 1989 r.” w trakcie ostatnich sześciu lat padało niezwykle często. Obóz Zjednoczonej Prawicy po wyborach w 2015 r. uzyskał większość parlamentarną pozwalającą po raz pierwszy na samodzielne głosowanie ustaw w parlamencie. Większość parlamentarna niesie z sobą pewną swobodę, była pierwszym po 1989 r. powyborczym bonusem dla PiS, stanowiła jednak dla rządzących pewną pułapkę. Wszystko, co zostanie uchwalone, wszystkie działania i ich skutki idą na konto rządzących. Ogłoszone w kampanii wyborczej programy społeczne, o których opozycja mówiła wprost, że na to „piniendzy nie ma”, należało wcielić w życie. Rodzina 500+ okazała się programem, który pierwszy raz od 1989 r. zmienił zupełnie krajobraz społeczno-gospodarczy i przyniósł efekty, których – zakładam – nawet architekci wymiernego wsparcia rodzin nie przewidzieli. Choć program nie wpłynął wyraźnie na dzietność ani nie zmienił demograficznych trendów w Polsce, dał polskim rodzinom – po raz pierwszy od 1989 r. – comiesięczny zastrzyk finansowy, który sprawił, że ubóstwo zaczęło spadać, a konsumpcja zaczęła rosnąć. Złośliwe w założeniach komentarze o lodówkach kupionych z 500+, pralkach, meblach i samochodach wyrwanych z rodzinnych budżetów wspartych rządowym „półtysiącem” okazały się dla gospodarki nieplanowanym w ekonomicznych prognozach dopalaczem. To z kolei musiało się przełożyć na poziom płac, poziom zamożności, konsumpcję, a w efekcie także na produkcję.
Choć daleko jestem od tezy, że za sukcesem gospodarczym Polski ostatnich lat stoi jedynie program Rodzina 500+, ale dzięki niemu rząd pokazał, że to się może udać. Pierwszy raz od 1989 r. ugrupowanie wygrywające wybory poważnie potraktowało przedwyborcze obietnice i konsekwentnie, punkt po punkcie, rozpoczęło ich realizację. Czy Polacy uwierzyli, że można traktować kampanię wyborczą poważnie? Wynik wyborów w 2019 r. wydaje się to potwierdzać.
Jest jeszcze jeden element charakterystyczny dla planów i obietnic obozu Zjednoczonej Prawicy. Po raz pierwszy od 1989 r. większość sejmowa położyła na stole programy wykraczające daleko poza wyborczą arytmetykę i czteroletnie okresy sprawowania władzy. To strategie, projekty, inwestycje i intencje wybiegające na lata w przód, układające działania podejmowane przez administrację publiczną w konsekwentnie realizowany proces.
Jak w korporacji
14 lutego 2016 r. ówczesny wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki przedstawił pierwsze założenia Planu Odpowiedzialnego Rozwoju – projektu działań, które podjąć powinna klasa polityczna, by uniknąć sformułowanych na kilkudziesięciu slajdach pułapek i przedefiniować sposób współdziałania ustawodawców, rządu i gospodarki.
I choć plan Morawieckiego opozycja ochrzciła natychmiast „pokazem slajdów”, z którego nic nie wynika, rok później Sejm przyjął Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. To na podstawie SOR powołany został wtedy Polski Fundusz Rozwoju – instytucja, której zadaniem było m.in. skoordynowanie planów i działań wszystkich rządowych instytucji rozwojowych, których kompetencje przez lata krzyżowały się i nierzadko wzajemnie wykluczały, powodując niejasną konkurencję. Jak istotna i brzemienna w pozytywne skutki była to decyzja, przekonaliśmy się kilka lat później, gdy PFR przyjął na siebie zadanie koordynacji tarczy finansowej – bezprecedensowej, bezpośredniej pomocy udzielonej przez państwo przedsiębiorstwom, którym przyszło się zderzyć z pierwszymi skutkami kryzysu spowodowanego pandemią COVID-19.
Strategia Morawieckiego zakładała m.in. zmianę paradygmatu stosunków między państwem, administracją rządową a gospodarką – przedsiębiorcami. Po raz pierwszy od 1989 r. państwo stawało się aktywnym uczestnikiem gospodarki. A to musiało się nie podobać liberalnym ekspertom ekonomicznym opozycji, wedle których rolą państwa było przecież „nie przeszkadzać” w gospodarczym rozwoju wolnego rynku, budować jedynie „przyjazne otoczenie prawne” i w żadnym razie nigdy nie wpływać bezpośrednio na procesy ekonomiczne w przedsiębiorstwach.
Mateusz Morawiecki, podsuwając przykłady globalnych korporacji, które wyrosły na publicznych, państwowych witaminach, wprost sygnalizował, że to rząd wskaże kierunki rozwojowe istotnych z punktu widzenia narodowej gospodarki sektorów i branż. I na wszelkie sposoby będzie je wspierał.
To kolejny element SOR, którego znaczenie trudno przecenić w kontekście wydarzeń z 2020 r. Wiosną – po pojawieniu się pierwszej fali koronawirusa w Europie, gdy rząd ogłaszał pierwszy lockdown w Polsce – równolegle ruszyły prace nad pomocą skierowaną bezpośrednio do przedsiębiorstw. Na niespotykaną dotąd skalę rząd wpompował w gospodarkę ponad 100 mld zł.
Wracam do tej bezprecedensowej i uruchomionej błyskawicznie akcji pomocy z myślą o tych, którzy uparcie obstawali przy twierdzeniu, że państwo nie powinno ingerować w procesy gospodarcze, że rząd nie powinien być uczestnikiem, a jedynie „nocnym stróżem”, bo przecież „niewidzialna ręka rynku” wszystko naprawi.
Plan Morawickiego, choć można oczywiście wyciągać dziś projekty, które wciąż się nie powiodły (choćby obśmiewana przez lata elektromobilność), był korporacyjnym planem działania państwa, opartym na doświadczeniu obecnego premiera właśnie z zarządzania dużym przedsiębiorstwem. Jakie są efekty realizacji wizji i przestróg ze slajdów z 2016 r.? Wyniki polskiej gospodarki wchodzącej w 2020 r. w największy po II wojnie światowej kryzys gospodarczy. Liczby, które pozwalają nam na osiągnięcie wyjątkowo optymistycznych prognoz na 2021 r.
Na rozgrzanym silniku
Warto przypomnieć, że w rok 2020 Polska wchodziła z pierwszym po 1989 r. zrównoważonym budżetem. Udało się wyrównać wreszcie dochody i wydatki publicznych finansów. To, czego potrzebowaliśmy, do czego namawialiśmy – do inwestycyjnego optymizmu, eksportowego impulsu dla polskich firm działających coraz śmielej na globalnym rynku i… oszczędności, a raczej rozsądku w dysponowaniu pieniędzmi, zarówno w skali makro, w gospodarce, jak i w gospodarstwach domowych – w skali mikro. A potem pojawiła się pandemia, runęły łańcuchy dostaw, w wielu miejscach na świecie przemysł zamarł. Szczęśliwie Polska wchodziła w ten kryzys na rozgrzanym silniku, z dobrymi wynikami gospodarczymi. To pozwalało jednak mieć cień nadziei, że uda się przetrwać pandemię.
Marzec 2021 r. Już wiemy, że polska gospodarka przebrnęła przez pierwszy covidowy rok z sukcesem. Wyniki i twarde liczby szczęśliwie przeczą wszystkim czarnym scenariuszom kreślonym od pięciu lat, nie spełniają się prognozy dotyczące niezwykle trudnego roku 2020, naznaczonego globalnym kryzysem. Produkcja, popyt, eksport, sytuacja na warszawskim parkiecie, który zyskuje zainteresowanie inwestorów reprezentujących mocne rynki, wzrost PKB, a także – mimo wszystko – dobra sytuacja związana z opanowaniem społecznych skutków pandemii – wysokość płac, poziom bezrobocia, pozwalają obalać kolejne mity budowane uparcie od pięciu lat. Według danych Komisji Europejskiej Polska może zanotować za ubiegły rok jedną z najniższych recesji w Unii Europejskiej.
W 2020 r. PKB Polski spadł o 2,8 proc., choć jeszcze jesienią prognozowano, że polska gospodarka zmniejszy się nawet o 3,6 proc.
„Nie grożą nam czarne scenariusze w postaci trwałego spadku stopy wzrostu polskiej gospodarki. Ja dość optymistycznie patrzę na kolejne trzy lata przy założeniu ustabilizowania się sytuacji zdrowotnej” – mówił prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys podczas sesji „Gospodarka po pandemii – nowe otwarcie. Europa w odbudowie – nowe wyzwania”.
Tuż przed konferencją prezes PFR zamieścił na Twitterze znamienny wpis: „W kontekście dyskusji o efektach planu Morawieckiego warto przypomnieć główny cel: »Poziom PKB na mieszkańca (PPP)… osiągnie 75–78 proc. średniej unijnej w 2020 r.«. Poziom dochodów osiągnął 77 proc. Tym samym zrealizowany został najważniejszy cel #SOR z jednoczesnym wzrostem spójności”.
Polski plan na kryzys
Powstanie Polskiego Nowego Ładu zapowiadane było dziesięcioma hasłami, których dotyczyć będzie nowy plan rządu na przeprowadzenie polskiej gospodarki i obywateli przez – jak mocno wierzymy – ostatni etap kryzysu spowodowanego bezpośrednio przez epidemię COVID-19. Pytanie, jakie stawiają sobie ekonomiści od dobrych kilku miesięcy, dotyczy bowiem wykorzystania szansy, którą daje globalne spowolnienie, tak by Polska z jej dobrymi na tle Europy danymi znalazła się wśród krajów, które paradoksalnie na kryzysie wygrają nowy impuls rozwojowy.
„Przez ostatnie lata udowodniliśmy, że mamy dobry plan dla Polski i potrafimy go skutecznie realizować. Dotrzymujemy słowa – mówił premier Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, zapowiadając prezentację Polskiego Nowego Ładu. – Myślimy o przyszłości, dlatego przygotowaliśmy kompleksowy program, który pozwoli Polsce rozwijać się jeszcze szybciej, Polakom zapewnić dobrze płatne miejsca pracy”. „Czas na Polski Nowy Ład, wielki program rozwoju Polski, nasz plan powrotu do normalności i naszą nadzieję na bezpieczną przyszłość” – mówił premier Mateusz Morawiecki.
Polski Nowy Ład będzie zgodnie z zapowiedziami dotyczył dziesięciu obszarów aktywności państwa. To przede wszystkim Plan na Zdrowie, ale też Uczciwa Praca – Godna Płaca, Dekada Rozwoju, Rodzina i Dom w Centrum Życia. Są też elementy odwołujące się wprost do polskiego rolnictwa – Polska – Nasza Ziemia, edukacji – Przyjazna Szkoła i Kultura na Nowy Wiek, wypracowanej w ostatnich latach doskonałej komunikacji między administracją a biznesem – Dobry Klimat dla Firm i oczywiście zielonej transformacji – to program Czysta Energia – CzystePowietrze. Nie zabrakło miejsca dla technologicznej rewolucji, w której Polska uczestniczy z sukcesami – CyberPoland 2025. Zestaw strategicznych programów PiS i rządu zamyka projekt działań skierowanych do seniorów – Złota Jesień Życia.
Nowy program PiS, choć dotyczy najbliższych lat, wybiega daleko w przód, łamiąc wyborcze kalendarze – jego skutki odczuwać będziemy bowiem znacznie dłużej, do czego przyzwyczaiły nas już strategie tego rządu. Inwestycje w zieloną energię, zmiany technologiczne w urzędach, zmiana paradygmatów w kontaktach między administracją a przedsiębiorcami i obywatelami, dbałość o pracowników i w końcu – wsparcie polskich rodzin, mogą się stać impulsami rozwoju i pomóc Polsce wykorzystać szanse, jakie daje kryzys.
Rząd opiekuńczy i równocześnie zdecydowany, podejmujący często niepopularne wśród komentatorów decyzje – a takim dał się poznać rząd Mateusza Morawieckiego – jest w czasach nadzwyczajnych tym elementem rynkowej gry, który może przechylić szalę w stronę gospodarczego sukcesu. I choć nikt rozsądny nie jest dziś w stanie przewidzieć wszystkich skutków gospodarczych pandemii, jedno jest pewne – po strategii stymulowania gospodarki, wspierania zrównoważonego rozwoju, unikaniu pułapek średniego wzrostu i promowaniu innowacyjności właśnie przyszedł czas na nowy, zmodyfikowany przez pandemię plan rozwojowy.
Maciej Wośko