Cieplarniany consensus
Ocieplanie się klimatu ma miejsce - co do tego nie sposób mieć wątpliwości. Można i należy mieć za to wątpliwości co do genezy zjawiska. Nie jest to objaw sekciarstwa czy głupoty, lecz bardzo ludzki odruch zwątpienia.
Proszę mnie źle nie zrozumieć - nie neguję istnienia zjawiska ocieplania się klimatu. Nie jestem też ekspertem od klimatu, by jednoznacznie polemizować z teorią o antropogenicznej genezie tego zjawiska. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na to, iż wokół globalnego ocieplenia (które dla wygody i płynności tekstu będę w dalszej części po prostu określał jako GO) nie toczy się żadna merytoryczna debata. Nie są nią zresztą zainteresowano ani zwolennicy antropogenezy GO, ani przeciwnicy tej teorii.
Zwolennicy, bo napędzani poczuciem wyższości i mając wsparcie praktycznie wszystkich dużych ośrodków medialnych, jak również gigantycznych, cyberpunkowych w swym gargantuizmie korporacji realnie nie muszą „zniżać się” do polemiki z wątpiącymi. Wystarczy słać gromy z wyżyny Wieży Świętej Racji, polemistów wysyłać do getta z oszołomami i jawnymi wrogami nauki, w co bardziej radykalnych wypadkach z którymi sam się zetknąłem - nawoływać do tego by klimatycznych „denialistów” zamykać do więzień.
Nie, to ostatnie to nawet nie żart, zachęcam do własnych poszukiwań.
To wywołuje rzecz jasna efekt odbicia - mający wątpliwości co do głoszonych wszem i wobec teorii sami się radykalizują. Znikają argumenty, spokojne formułowanie wątpliwości, wkraczają wyzwiska, obelgi, oskarżenia o zaprzedawanie się wielkiemu eko-kapitałowi, w skrajnych wypadkach spiskowe teorie dziejów i memiczne „filmy z żółtymi napisami”. Toczenie dyskusji w takich warunkach z pozycji racjonalnych jest skrajnie trudne.
Nie, przepraszam, nie „skrajnie trudne” a po prostu niemożliwe.
A jednak ta dyskusja jest potrzebna, zwłaszcza, że nie jest tak, iż w materii GO wszystko już zostało jednoznacznie ustalone, i teraz należy tylko wstawić glob na właściwe tory, by jakoś się ratować przed końcem świata. Tym bardziej, że wątpiący mają po swojej stronie całkiem sensowne atuty, które dostarczają im do ręki… właśnie najbardziej zajadli zwolennicy teorii o ludzkim pochodzeniu GO. Czyż takim argumentem nie jest dość jawne wykorzystywanie GO do gospodarczego pałkowania i osłabiania państw, które nadal są w fazie rozwoju i nadganiania epokowych zapóźnień? Czyż obecna Komisja Europejska nie wykorzystuje tego do forsowania nowej wizji Europy, de facto dzielącej Wspólnotę na dwie, albo i trzy prędkości? Czyż wielkie koncerny nie są żywotnie zainteresowane tym, by swe eko-technologie wciskać wszystkim możliwym rządom za miliardy? Te rządy zresztą z przyczyn o których nie chcę tu zbyt szeroko pisać, te technologie kupują, jednocześnie dając się wiecznie szantażować przeciwnikom atomu - de facto jedynej, prawdziwie zielonej i zeroemisyjnej technologii, która mogłaby - powszechnie wdrożona - temat GO zamknąć… no może nie w dwa tygodnie, ale na pewno szybko.
W materii GO na obecną chwilę panuje naukowy consensus. Consensus powstały w wyniku setek, o ile nie tysięcy bez wątpienia rzetelnych, naukowych badań, które jednoznacznie wskazały na czołową rolę działań człowieka w materii ocieplania się klimatu. I, jak wskazał w niedawnej rozmowie Stefan Sękowski: „Rozwój nauki polega na tym, że pewne hipotezy są próbowane na różne sposoby, a gdy są na tyle trudne do obalenia metodami naukowymi, że prawie każdy poważny naukowiec zajmujący się daną dziedziną uznaje je za prawdziwe, to mamy do czynienia z konsensusem naukowym. I wykrystalizowaną w ten sposób teorię uznaje się za najbardziej prawdopodobną do czasu, aż ktoś jej nie sfalsyfikuje. Wtedy w jej miejsce może, ale nie musi wejść nowa teoria, jako jeszcze lepsza teoria tłumacząca dane zjawisko, wokół której jest konsensus naukowy, o ile się wykrystalizował. I tak w kółko. Nic lepszego do tej pory nie wynaleziono, jeśli chodzi o wyjaśnianie wszelakich zagadek wszechświata.”
Ma tu całkowitą rację, absolutnie nie ma tu pola do polemiki. Piszę bez najmniejszej ironii.
Ale jest tu jednak pewna luka, którą można wykorzystać. W sytuacji gdy ów consensus naukowy gwarantuje potężne, miliardowe o ile nie bilionowe zyski pewnym grupom, branżom i koncernom, jeżeli ów consensus pozwala silnym państwom realizować bezwzględną politykę wobec słabszych partnerów, czyniąc z nich znowu państwa kolonizowane (tyle, że tym razem technologicznie i gospodarczo), to nie będą one zainteresowane finansowaniem nowych badań, które mogą (ale nie muszą) ów consensus podważyć i tym samym te zyski odciąć.
Stąd formułowanie wątpliwości nie jest głupotą, sekciarstwem, czy - jak chcą niektórzy - zbrodnią za którą powinno się iść do więzienia. Jest naturalnym odruchem istoty ludzkiej. Dopiero uszanowanie tego i zmiana narracji przez zwolenników ludzkiego pochodzenia GO doprowadzi do pozytywnej zmiany w umysłach i sercach tych, którzy mają ów odruch wątpliwości.