Wywiad gospodarczy

dr inż. Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych / autor: Fratria
dr inż. Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych / autor: Fratria

INWAZJA NA UKRAINĘ

Nasz wywiad: Ropy nam na pewno nie zabraknie

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 5 maja 2022, 13:59

    Aktualizacja: 5 maja 2022, 14:26

  • 1
  • Powiększ tekst

Z dr inż. Andrzejem Sikorą, prezesem zarządu Instytutu Studiów Energetycznych w Warszawie rozmawia Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma: Komisja Europejska w ramach nowego pakietu sankcji za napaść na Ukrainę proponuje rezygnację w ciągu 6 miesięcy z dostaw ropy z Rosji a do końca roku – także z importu paliw z tego kraju. Jak to wpłynie na ceny surowca?

Andrzej Sikora: Należy zacząć od tego, że krew ukraińska nie ma ceny. A gdy chodzi o propozycje Komisji, to nie są one zaskoczeniem, zaskoczeniem są dyskutowane okresy przejściowe dla kilku krajów (Węgier, Słowacji). Sądząc po notowaniach z ostatnich tygodni i także bieżących, rynek europejski już zdyskontował plan embarga. Szok cenowy wywołałoby unijne embargo, wprowadzone natychmiast. Producenci ropy i tak zarabiają na tej wojnie, bo od początku jej trwania baryłka kosztuje ponad 100 dolarów. I mało kto pamięta, że 20 lat temu to było tylko 20 dolarów. Mimo kartelizacji i twardego stanowiska OPEC o braku zwiększenia wydobycia, w mojej ocenie z dostępnością też nie będzie problemu, ropy na świecie jest naprawdę dużo.

Czyli to nie znalezienie dostawcy będzie problemem, ale drogi przesyłu surowca. Komisja Europejska przyznała, że Słowacja i Węgry są w najtrudniejszym położeniu, dlatego dostaną więcej czasu na wdrożenie sankcji. Czy faktycznie taki wyjątek jest potrzebny?

Cała Europa Środkowa i Wschodnia, czyli kraje dawnego bloku socjalistycznego były ściśle powiązane poprzez system rurociągów „Przyjaźń” z Rosją i stamtąd niemal wyłącznie sprowadzały przez lata ropę. Także po transformacji kierunek rosyjski był dominujący. Słowacja i Węgry są faktycznie w trudnej sytuacji, bo na przykład Czechy mogą korzystać z wybudowanego specjalnie na taką okoliczność w 1995r. rurociągu TAL-IKL łączącego system czeski MERO, biegnącego z Triestu. Zaś Polska ma w Gdańsku Naftoport. Ale też trzeba pamiętać, że węgierski koncern MOL, który od 2003 r. jest właścicielem i jedynym udziałowcem słowackiego Slovnaftu, od lat ma powiązania z rosyjskim biznesem nie tylko naftowym i z nich korzysta. Teraz też kupuje taniej rosyjską ropę w ramach posiadanych kontraktów długoterminowych. Czy wobec wojny i sankcji węgierska firma powinna to nadal robić - to już odrębna kwestia.

Nie tylko MOL jest na liście firm, korzystających na współpracy z rosyjskim sektorem naftowym. Część niemieckich rafinerii ma rosyjskich właścicieli, a na przykład austriacki koncern OMV - tak jak i MOL - ma udziały w złożach w Rosji. Jak wszyscy dopasują się do nowych sankcji?

  • Naftowe biznesy z Rosją opłacały się wielu firmom. Do rosyjskiego Rosnieftu należy, na zasadach procesingu kilka niemieckich rafinerii. W Schwedt koncern ten ponad połowę udziałów a także kontrolę nad rurociągiem Rostock - Schwedt, zaś w BayernOil czyli Vohburg i  Neustadt nad Dunajem - 28,57 procent akcji, bo większość udziałów jest w rękach VITOL. Natomiast w największej niemieckiej jednostce MiRO w Karlsruhe - mają 24 procent. Jednak Niemcy nałożyły obowiązek tworzenia większych zapasów paliwa na wypadek problemów z dostawami ropy i rosyjski właściciel rafinerii musiał go wykonać. Austriacki OMV zawsze był zorientowany na współpracę z Rosją, ale teraz – tak jak i MOL - ze względu na posiadane udziały w rosyjskich złożach muszą liczyć się z obniżeniem wyceny swoich aktywów – jeśli nie z całkowitym ich spisaniem, a to dodatkowy, olbrzymi problem dla spółek giełdowych.

Ropy wprawdzie nie brakuje na świecie, ale jednak rafinerie wschodnioeuropejskie – także płocka – były budowane w czasach Związku Radzieckiego i nastawione na przerób rosyjskiego surowca. Czy faktycznie ropa z innych kierunków zapewni im odpowiednią wydajność?

Podstawową kwestią dla każdej rafinerii jest oczywiście jakość ropy, ale to przede wszystkim cena ropy, która stanowi nawet 75 procent kosztów każdej rafinerii, głównie wpływa na poziom opłacalności produkcji. W rafinerii w Płocku testowano z sukcesem przerób różnych gatunków ropy. Konieczność szybkiego przestawienia procesów technologicznych jest problemem technicznym, i oczywiście da się to zrobić praktycznie w każdej w rafinerii, ale nie z dnia na dzień. Nie może w poniedziałek przerabiać ropę arabską, a we wtorek norweską, ale też na przystosowanie się do nowej sytuacji mamy kilka miesięcy i było to trenowane od lat. W mojej ocenie trudniejszym logistycznie wyzwaniem dla Europy będzie rezygnacja z importu rosyjskiego diesla, a szczególnie dla Polski, Włoch czy Turcji - LPG. Także kłopot będzie z surowcami petrochemicznymi jak np. propylenem.

Dlatego Komisja Europejska chce dać na to więcej czasu. Co może jeszcze zrobić?

Wiele, swego czasu gdy trwał kryzys gazowy w latach 2009-11, mówiło się w Brukseli o możliwości wspólnych zakupów gazu, z których wtedy nic ostatecznie nie wyszło. Później w grudniu 2021 r. temat ponownie wrócił - wobec kryzysu cenowego. Rozważano możliwość wspólnych zakupów gazu i utworzenia europejskiej rezerwy strategicznej. Ta kwestia - z powodu rosyjskiej agresji - obecnie ponownie jest analizowana. W przypadku ropy, paliw - a nawet wszystkich węglowodorów - sytuacja może być teraz łatwiejsza i warto ją rozważyć. W marcu pojawiło się nawet „zielone światło” podczas Szczytu UE, choć oznaczać to będzie kolejne ograniczenie wolnego rynku, a Komisja Europejska bardzo tego nie lubi. Unia Europejska to potężny klient i powinna działać razem, a poszczególne kraje nie mogą się dawać instrumentalnie rozgrywać.

Rozmawiała Agnieszka Łakoma

Powiązane tematy

Komentarze