Tydzień sfinalizowany amerykańskimi odczytami
Los głównej pary
W tym tygodniu mieliśmy, jeśli chodzi o eurodolara, dwa główne momenty czy też punkty w harmonogramie. Po pierwsze, we wtorek wypowiedziała się Janet Yellen, zasadniczo potwierdzające swoje gołębie stanowisko, sceptyczne wobec wizji rychłego podwyższania stóp, jak też i dokonywania wielu podwyżek.
Rynek zareagował na to sceptycyzmem wobec dolara, szczególnie że wypowiedziała się sama szefowa Fed. W jakiś sposób zmyło to wpływ kilku jastrzębich komentarzy, jakie wcześniej można było słyszeć z ust przedstawicieli FOMC. Takim to sposobem we wtorek wykres co prawda w minimach otarł się o 1,1170 – ale w finale był przy 1,1290 – 1,13.
Kolejne dni tygodnia stanowiły dociskanie tego pedału gazu – pedału napędzającego wartość euro kosztem waluty USA. I teraz czas na "po drugie". Otóż po drugie, tydzień ten przyniósł nam, mianowicie dziś po południu, dane z rynku pracy USA, jak też i tamtejsze odczyty PMI dla przemysłu.
Dane z rynku pracy były dość złożone. Negatywne było to, że bezrobocie wzrosło z 4,9 proc. do 5 proc. Miejsc w sektorze prywatnym przybyło tylko 195 tys., liczono na 197 tys., przy czym prognozy bazowały na 230 tys. jako wartości za luty (zrewidowano ją w górę do 236 tys.). Poza rolnictwem przybyło 215 tys. miejsc, miało być 205 tys. Płaca godzinowa wzrosła o 0,3 proc., a nie o 0,2 proc., jak przewidywano.
Indeks PMI dla przemysłu minimalnie tylko przebił prognozę (51,5 pkt zamiast 51,4 pkt), ale ISM wypadł bardzo dobrze (51,8 pkt, a nie 50,2 pkt, na co czekał rynek). Potem pojawił się jeszcze indeks Uniwersytetu Michigan – 91 pkt, pół punkta ponad prognozą.
Tuż po danych z rynku pracy eurodolar poszedł w górę, do 1,1435. Później jednak gracze się zreflektowali, w czym zapewne pomogły PMI, ISM i indeks Michigan – i aktualnie mamy 1,1360, a były i niższe wartości. Układ świecowy – wysoki knot, czarny korpus dużo niżej – może sugerować, że mamy dziś lekkie przesilenie, korekcyjne, które poprowadzi ceny w stronę linii trendu wzrostowego. Mowa o linii łączącej dołki z 2 i 28 marca. Oznaczałoby to parcie w stronę 1,1240 – 1,1260 w perspektywie kilku dni, o ile nieprzewidziane czynniki tego nie zaburzą. Inna rzecz, że generalnie dolar nie ma perspektyw do jakiegoś szczególnego umocnienia – tak się przynajmniej na razie wydaje. Jest tak dlatego, że Janet Yellen prezentuje postawę gołębią, wczoraj w tym tonie wypowiedział się też np. W. Dudley. Co więcej, na rynku spadła wiara w to, że EBC będzie podejmował kolejne działania luzujące, skoro np. inflacja CPI i HICP w Niemczech (podana w środę) wypadła dość wysoko (np. CPI 0,8 proc. m/m, prognoza 0,6 proc., poprzednio 0,4 proc.). Szacunki HICP dla całego Eurolandu (na marzec) nie spadły z kolei poniżej prognozy, ale ją wypełniły.
Gdyby więc miał się ziścić scenariusz testu linii trendu, odbicia i dalszego ruchu na północ, to oporem może być okolica 1,1490, testowana w październiku 2015. Dodajmy na koniec, że jeszcze dziś o 19:00 wypowie się Loretta Mester z Fed.
Czas dla złotego
Złoty nadal jest silny. Rynek przypuszcza, że RPP nie poluzuje polityki, poza tym dziś mieliśmy np. dobry odczyt PMI dla przemysłu (53,8 pkt przy prognozie 52,6 pkt).
Na EUR/PLN po dobrych kilku sesjach konsolidacyjnych, mieszczących się w zakresie 4,25 – 4,28 (czy też 4,24 – 4,28) dziś podjęto ostre działania na rzecz tego, by złoty jeszcze zarobił. Podtrzymujemy jednak nasz ogólny pogląd, że jest o to coraz ciężej. Cóż się dziwić, gdy ostry trend spadkowy trwa od 21 stycznia. Jest jednak jeszcze szansa na dobicie do 4,2080, bo wcześniejsze wsparcie, o którym pisaliśmy (czyli ok. 4,2280), zostało dziś przetestowane (w przybliżeniu, jak to na forexie).
Na USD/PLN mamy 3,7325, a było 3,7040 w najlepszych dziś momentach. Nadal jednak aktywny jest ostry trend spadkowy biegnący od 1 marca, nie mówiąc o trendzie zaczętym 26 stycznia. W takim układzie mamy szansę na zbadanie linii 3,6770 – wyznaczonej dołkiem z października.