Brytyjczycy tracą AAA
W ostatnim czasie nie brakuje impulsów rynkowych. W piątek tytuł wydarzenia tygodnia w ostatniej chwili skradła agencja Moody’s, obniżając rating Wielkiej Brytanii do Aa1. Wcześniej sporo działo się po publikacji minutes, zarówno Banku Anglii, jak i Fed. W tym tygodniu nie będzie nudniej – na wtorek i środę zaplanowane są wystąpienia szefa Fed w Kongresie, a już dziś rynki żyją wyborem nowych szefów Banku Japonii i wynikami wyborów we Włoszech.
Funt skazany na osłabienie?
Trudno decyzję agencji Moody’s uznać za zaskoczenie. Od kilku miesięcy stawało się jasne, iż nadzieje rządu na zmniejszenie deficytu poprzez kombinację cięć budżetowych i ożywienia gospodarczego nie spełnią się, głównie poprzez brak tego drugiego. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku rząd przyznał, iż musi pożyczyć więcej niż planował, później okazało się, iż po odbiciu w trzecim kwartale związanym z igrzyskami, czwarty kwartał był ponownie recesyjny. Decyzja Moody’s jest więc jak długo wyczekiwany wyrok, którego większość się spodziewała.
Pytanie zatem, co to oznacza dla funta. Warto pamiętać, iż na początku ubiegłego roku po tym jak agencje masowo obniżały catingi większości krajów strefy euro rynek odbił się od dna – decyzje były zatem sygnałem kontrariańskim. Tym razem jednak może być inaczej. Pomijając krótkookresową zmienność, związaną z wyprzedaniem funta i czynnikami zewnętrznymi (czytaj poniżej) funt będzie pod ogromną presją. Dlaczego? Rząd Camerona dał jasno do zrozumienia, iż interpretuję decyzję Moody’s jako zachętę do dalszych cięć. W tej sytuacji presja na pobudzenie wzrostu spoczywać będzie na Banku Anglii. Nawet bez decyzji Moody’s rosła szansa na kolejne QE (opublikowane minutes pokazały, iż już w lutym prezes King głosował za ekspansją i choć został przegłosowany 3-6, zmiana zdania przez lidera może oznaczać, iż w kolejnych miesiącach znajdzie się większość dla takiej decyzji), teraz presja będzie jeszcze większa. Dodatkowo w tej sytuacji słabszy funt może być warunkiem koniecznym do ożywienia gospodarki. Dlatego fundamentalnie funt zdaje się być skazany na dalszą przecenę.
Bernanke będzie chciał ugasić obawy (i osłabi dolara?)
Wydarzeniem tygodnia są bez wątpienia wystąpienia szefa Fed w Kongresie (wtorek i środa o 16.00). Co pół roku przedstawia on tam ocenę sytuacji gospodarczej i składa raport z polityki monetarnej oraz – co najważniejsze – odpowiada na pytania Kongresmanów. Każde takie wystąpienie jest szczegółowo analizowane przez rynki, tym razem jednak napięcie będzie jeszcze większe. Minutes z ostatniego posiedzenia Fed pokazały, iż w Komitecie jest pewna grupa członków chcących na poważnie rozmawiać o strategii odejścia od obecnie ekstremalnie luźnej polityki. Co więcej, jeden z członków (J.Bullard) powtarza publicznie, iż jego zdaniem Fed powinien zacząć ograniczać zakupy aktywów, a podwyżki stóp oczekuje on w połowie przyszłego roku – czyli minimum rok wcześniej, niż do tej pory sygnalizował Fed. Naszym zdaniem, Bernanke będzie chciał uciszyć tę dyskusję, przynajmniej na kilka miesięcy, być może więc przyczyni się on do osłabienia dolara i wzrostów na rynkach akcji. Trzeba jednak pamiętać, iż szef Fed będzie stąpał po grząskim gruncie – zdominowany przez Republikanów Kongres nie będzie chciał słyszeć gołębich tonów.
Kuroda prezesem BoJ, Iwata wiceprezesem
Wszystko wskazuje na to, iż prezesem Banku Japonii zostanie Haruhiko Kuroda, dotychczasowy prezes Banku Rozwoju Azji. Jest on zwolennikiem agresywnego luzowania polityki monetarnej i jego wybór nie jest zaskoczeniem. Jego nominację muszą zatwierdzić obydwie izby parlamentu, ale opozycja (mająca nadal większość w izbie wyższej, do której wybory odbędą się w lipcu) zapowiedziała już, iż nie będzie blokować tej nominacji. Dla rynków nowym impulsem do sprzedaży jena okazał się za to wybór Kikuto Iwaty na wiceprezesa Banku – gorącego zwolennika niestandardowych ruchów w polityce monetarnej. Drugim wiceprezesem ma zostać Hiroshi Nakaso, który do tej pory zajmował się w BoJ operacjami międzynarodowymi.
Sequester może być ważniejszy niż dane
Dane z rynku pracy poznamy dopiero w przyszłym tygodniu, w tym zaś rynek więc skupi się na takich wskaźnikach jak Conference Board (jutro), Chicago PMI (czwartek) i ISM (piątek). W czwartek podany będzie też drugi szacunek PKB za czwarty kwartał. Natomiast niewykluczone, iż na rynek większy wpływ będzie miał sequester – automatyczne cięcia wydatków na kwotę 85 mld USD, które wejdą w życie, gdyż Kongres nie porozumiał się w sprawie ograniczania deficytu. Nie można jednak wykluczyć, iż Amerykanie będą podejmować próby uniknięcia tego rozwiązania (np. przez kolejne odsunięcie w czasie, co staje się w USA standardem).