Bez spokoju po burzy
Weekend nie przyniósł wystarczającej liczby odpowiedzi dla wszystkich pytań dotyczących tego, gdzie zaprowadzi nas wynik brytyjskiego referendum o członkostwie w UE. Awersja do ryzyka dominuje na rynkach finansowych, ale bez załączenia trybu paniki. Jen i dolar są silne, mocno traci funt. EUR/PLN nieco wyżej.
Wejście Europy przynosi walkę o odreagowanie, ale zmienność pozostaje wysoka, a płynność niska. Szybka reakcja (głównie werbalna) czołowych banków centralnych i liderów państw pozwoliła uniknąć rozkręcenia się paniki, ale wciąż jesteśmy daleko od stwierdzenia, że nie będzie szoków wtórnych. Z pewnością będą słabsze niż zachowanie rynków w piątek, ale wciąż dotkliwe. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że Brexit nie jest wydarzeniem pokroju bankructwa banku Lehman Brothers w 2008 r. i nie ma poważnego zagrożenia systemowego. Referendum było ryzykiem z góry określonym, co do którego decydenci i instytucje mieli czas się przygotować. Ponadto władze krajowe i monetarne pamiętają, co może stać się z rynkami (i gospodarką), kiedy w porę nie zareagują. Potrzeba czasu i pro aktywnej roli banków centralnych, aby spokój powrócił na rynki finansowe. Do tego momentu żaden kierunek dla cen nie jest pewny na dłużej niż kilka godzin.
GBP/USD lekko odbija po powrocie pod 1,34, co zbiegło się w czasie z informacją od brytyjskiego kanclerza skarbu Osborne’a, że na razie nie rezygnuje ze stanowiska. Rynek akcji w Europie jest stabilny na otwarciu, co pomaga we wzrostach USD/JPY, ale też i EUR/USD. Jednak podejścia eurodolara pod 1,11 będą wygaszane, gdyż ryzyka dla politycznego obrazu UE pozostają wysokie, a droga dla ECB pozostaje tylko jedna (dalsze luzowanie), więc za kilka miesięcy kurs powinien być bliżej 1,05. USD/JPY nie zajdzie za wysoko bez silniejszego zaangażowania Banku Japonii i rządu Abe. Doniesienia prasowe wskazują, że minister finansów Aso i prezes BoJ Kuroda współpracują ze sobą nad skoordynowaną interwencją, ale pewnie będą czekać na kolejne zejście USD/JPY pod 100. Jeśli rynek będzie się obawiał takiego scenariusza, zdecyduje się na granie konsolidacji ponad 100, trzymając władze Japonii na uboczu.
Potencjalne wzrosty funta będą krótkotrwałe, gdyż przyszłość dla funta rysuje się w czarnych barwach. Choć Brexit nie wystąpi wcześniej niż za ponad dwa lata, Wielka Brytania już teraz będzie musiała stawić czoła osłabieniu napływu kapitału inwestycyjnego i spowolnieniu gospodarczemu. Przy nadmuchanym deficycie na rachunku bieżącym poziom równowagi dla GBP/USD stacza się w kierunku 1,25. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że istnieje szansa, że politycy znajdą sposób, by do Brexitu nie doszło, ale ta szansa jest tak minimalna, że na razie funtowi w niczym nie pomoże.
Gwałtowny wzrost zmienności na rynkach nigdy nie był przyjacielem złotego, więc zaparkowanie EUR/PLN w pobliżu 4,45 należy potraktować jako miłą niespodziankę. Ponieważ ryzyko totalnej paniki rynkowej zostało oddalone, tak i maleje prawdopodobieństwo, że kurs zawita pod 4,60. Z drugiej strony 4,54 w piątek rano pokazuje, że było blisko. Niespokojnie będzie jeszcze przez kilka dni z wyższymi poziomami wciąż bardziej realnymi, niż niższymi. Paradoksalnie negatywnie oceniana przez rynki polityka rządu uratowała złotego przed dotkliwszą deprecjacją – przez wydarzenia z początku roku (głównie obniżka ratingu Polski przez S&P) zaangażowanie kapitału inwestycyjnego w polskie aktywa było zdecydowanie mniejsze, niż przy poprzednich kryzysach. Jednak z tych samych powodów potencjalny powrót kapitału inwestycyjnego na polski rynek będzie opóźniony.
W poniedziałek, a prawdopodobnie i przez resztę tygodnia, publikacje makro zejdą w cień na rzecz posunięć liderów państw i bankierów centralnych w odpowiedzi na Brexit. Dziś na polu danych do zapamiętania na spokojniejsze czasy jest czerwcowy odczyt PMI dla usług z USA.