Wall Street pod kreską. Inwestorzy skupieni na Fed i uwagach prezydenta Donalda Trumpa o kursach walut
Większość głównych indeksów na nowojorskich giełdach zamknęła sesję na minusie, ale cały styczeń przyniósł lekkie wzrosty. W centrum uwagi znalazły się we wtorek sygnały z Białego Domu. Inwestorzy czekają na komunikat po kończącym się w środę posiedzeniu Fed.
Indeks Dow Jones Industrial na zamknięciu spadł o 0,54 proc. do 19 864,09 pkt.
S&P 500 zniżkował o 0,09 proc. i wyniósł 2278,87 proc.
Natomiast Nasdaq Comp. zyskał 0,02 proc. do 5614,79 pkt.
W ujęciu sektorowym w USA najmocniej wyróżniały się spółki użyteczności publicznej, a najgorzej radził sobie sektor przemysłowy.
Ze spółek w USA uwagę przykuwały spółki farmaceutyczne, również za sprawą Trumpa, który we wtorek spotkał się z prezesami dużych przedsiębiorstw z tej branży. W ocenie prezydenta USA ceny leków w Stanach Zjednoczonych są "astronomiczne". Trump zasugerował ich obniżkę i obiecał przyspieszenie procedur wprowadzania nowych leków na rynek oraz cięcie podatków.
W reakcji na zapowiedzi Trumpa zwyżkowały akcje spółek biotechnologicznych. Indeks Nasdaq Biotechnology rósł nawet 1,6 proc., a notowane na S&P 500 firmy z sektora opieki zdrowotnej ponad 0,5 proc.
W USA kolejne spółki podawały we wtorek swoje raporty kwartalne. Już po zakończeniu sesji na giełdach w Nowym Jorku wyniki opublikowała spółka Apple Inc, która odnotowała w kwartale obejmującym święta lepsze niż zakładane wyniki sprzedaży. Sprzedano w sumie 78,29 mln IPhone'ów; w analogicznym okresie ubiegłego roku sprzedaż wyniosła 74,78 mln. Analitycy zakładali wzrost, choć mniejszy - firma FactSet StreetAccount przewidywała, że sprzedaż wzrośnie do 77,42 mln.
Zyski firm usługowych Apple (Apple Store, Apple Pay i ICloud) wzrosły o 18,4 proc., głównie za sprawą gier takich jak Pokemon Go czy Super Mario Run.
Dochód netto Apple zmniejszył się jednak do 17,89 mld z 18,36 mld notowanych rok wcześniej. Wynika to z faktu - jak podkreślają eksperci - że wielu klientów wstrzymuje się na razie z zakupami, spodziewając się, iż na dziesięciolecie IPhone'ów na rynku firma wypuści nowy, b. zaawansowany technologicznie produkt.
Na rynku walutowym w centrum uwagi znajdują się uwagi doradcy ds. gospodarczych Donalda Trumpa. Peter Navarro powiedział we wtorek, że euro jest mocno niedowartościowane, a Niemcy wykorzystują tę sytuację w handlu międzynarodowym.
W podobnym tonie po południu wypowiedział się sam Trump, który stwierdził, że Chiny i Japonia manipulują rynkiem walutowym.
Sygnały docierające z otoczenia Białego Domu doprowadziły we wtorek do przeceny dolara. Kurs EUR/USD wzrósł w okolice 1,08, najwyżej od początku grudnia, w górę o 1 proc. W dół zmierza natomiast kurs USD/JPY, zbliżając się po południu do ok. 112,5, w dół o 1 proc.
W środę po posiedzeniu amerykańska Rezerwa Federalna ogłosi pierwszą w 2017 r. decyzję ws. stóp procentowych. Po grudniowej podwyżce inwestorzy nie spodziewają się, by bank centralny zdecydował się już teraz zmienić poziom stopy funduszy federalnych, jednak będą zwracać uwagę na ton komunikatu po posiedzeniu, który może zmienić oczekiwania rynku względem ścieżki podwyżek stóp w USA. Obecnie rynek wycenia dwa ruchy w górę w 2017 r., podczas gdy centralna projekcja Fed oraz wypowiedzi członków Rezerwy Federalnej od ostatniego posiedzenia wskazują na 3 podwyżki.
Na rynku ropy naftowej zaznaczyły się wzrosty. Notowaniom surowca sprzyja wtorkowe osłabienie dolara. Za baryłkę WTI w dostawach na marzec trzeba zapłacić 53,4 USD, w górę o 1,5 proc., zaś Brent w dostawach na marzec na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie kosztuje 55,8 USD (wzrost o 1 proc.).
Wprowadzenie podatku granicznego w USA może doprowadzić do 25-proc. wzrostu cen ropy WTI, czyli 10-11 USD na baryłce - oceniła Ebele Kemery, dyrektor zarządzająca odpowiedzialna za sektor paliwowy w JP Morgan.
PAP, sek