Po francuskich wyborach dziś niewiele w kalendarium
Co widzimy?
Jeśli chodzi o wiadomości spoza ściśle pojętej gospodarki, to media żyją dziś rano informacją o ataku na meczet w Londynie, a w każdym razie – na wiernych wychodzących z modlitwy. Najprawdopodobniej był to rodzaj uderzenia odwetowego o charakterze antyislamskim. Cóż, sytuacja się zaognia, ale rynki finansowe stały się w ostatnim czasie cokolwiek nieczułe na tego rodzaju wydarzenia.
Dziś zresztą, tak czy inaczej, ruszają negocjacje pomiędzy UE i Wielką Brytanią na temat Brexitu. W atmosferze rosnącego napięcia etnicznego czy też międzyreligijnego Wyspy przymierzają się do opuszczenia wspólnoty europejskiej. Jak wiadomo, kierunek ten ma silną opozycję w Szkocji. Tamtejsi niepodległościowcy woleliby storpedować Brexit poprzez uzyskanie niepodległości w ramach UE. Premier Theresa May całkiem niedawno zagrała wysoko, bo to przecież ona parła do wyborów. Wygrała, ale nie aż tak bardzo jak planowała. Czyli w stosunku do zamierzeń i wykreowanego wizerunku – przegrała. Niewykluczone, że w związku z tym Brexit będzie miał łagodniejszy czy też "niepełny" charakter. Tak zwany "twardy" Brexit oznaczałby zerwanie z dostępem do jednolitego rynku i wyjście z unii celnej. Ceną jednak byłby zapewne swobodny przepływ osób.
GBP/USD jest na razie na 1,2770. W istocie to poziom nieco wyższy niż minima z 12 – 13 czerwca – niemniej wciąż niski w stosunku do wartości przedwyborczych, bo wtedy notowano więcej niż 1,29. Podobnie można podsumować GBP/EUR, gdzie widzimy teraz 1,1410 – zaś 12 czerwca było nawet 1,1280.
A co z eurodolarem? Ten pozycjonuje się na 1,1190. Tym samym euro trochę odzyskało w relacji do tego, co straciło w ubiegłym tygodniu po wiadomej decyzji FOMC i zaprezentowaniu dalszych perspektyw polityki pieniężnej Fed. Sytuacja nie jest do końca jasna. Dopuszczamy taką możliwość, że dolar jeszcze trochę zyska, ale ile by to nie było, to nie sądzimy, by złamano najogólniejszą tendencję, widoczną od początku roku. Pytanie – czy ta tendencja potwierdzi się na tyle, by przebić 1,13? Jeśli EBC zacznie w końcu dawać wyraźniejsze sygnały ostrzejszej polityki, to niewykluczone, że tak. Technicznie rzecz biorąc, jakimś polem do popisu pozostaje nawet rejon 1,15 – 1,17. Wejście w te tereny oznaczałoby potwierdzenie długoterminowej, szerokiej konsolidacji.
Zauważmy przy tym, że wybory we Francji wygrał Macron. Że jest prezydentem, to wiemy nie od dziś, ale jego partia La Republique en Marche zwyciężyła także w parlamencie, rugując m.in. socjalistów. Oczywiście to post-polityka, mainstream i tak dalej, ale dla tzw. rynków finansowych to dobra wieść. Wszystko pozostało w tymże mainstreamowym konsensusie, odsunięto ryzyko dobrych wyników Frontu Narodowego (podobno 8 mandatów na 577, macronowcy mają być może ok. 400, zależnie od sondaży). Skromnie wypadła też skrajna lewica Melenchona. Teoretycznie taki obrót spraw powinien stanowić nacisk na EBC, by powoli rezygnować z nadzwyczajnych środków w postaci QE.
Dziś w kalendarium – niewiele, tak jak to w naszym tytule. W nocy napłynęły dane z Japonii o majowym eksporcie i imporcie. Eksport wypadł poniżej prognozy, jeśli chodzi o dynamikę r/r, import powyżej. O 14:00 poznamy odczyt z Polski – przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie za maj. Jutro w programie m.in. krajowe dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej.
Nasz orzeł
USD/PLN jest na poziomie 3,7580. W tamtym tygodniu testował 3,80 – więc z tej perspektywy to znacząca poprawa, niemniej ogólny kierunek od dwóch tygodni jest na niekorzyść silnego złotego. Analogiczne problemy mamy z utrzymaniem siły w stosunku do euro. Aktualnie jest tu 4,2065, w zeszłym tygodniu wybijano wykres ponad poziom 4,23. Minima z maja na 4,1515 – to daleka przeszłość. Funt stoi na 4,80.
Wygrana Macrona w wyborach prezydenckich i "sejmowych" nie jest dla nas korzystna. Polityk ten ma na koncie nieprzychylne komentarze wobec Polski i doszukuje się u nas nieuczciwej konkurencji z pracownikami francuskami. Przy pomocy, rzecz jasna, obniżonych kosztów pracy. Macron chce uważa to za tzw. dumping socjalny i chce na poziomie unijnym zwiększyć obciążenia i zacieśnić przepisy (na niekorzyść polskich pracowników, np. kierowców).