Obszar eurodolara
Przy 'osiemnastce'
Gdy piszemy te słowa, eurodolar pozycjonuje się w pobliżu 1,18 – w sumie nieco niżej. Nie jest więc tak wysoko jak w szczytach z ubiegłego tygodnia (bo przekraczał wtedy poziom 1,1910), ani tak nisko, jak w minimach z piątku, gdy notowano 1,1730.
Wydaje się, że wykres napotkał pewne górne ograniczenia, właśnie przy 'dziewiętnastce' i na razie ma szansę kroczyć w rejonie 1,1730 – 1,19, być może z pewnymi odchyleniami. Nie jest to jeszcze całkiem potwierdzone, niemniej wstępnie ma to pewien sens. Taki rozwój wypadków od dawna zresztą przewidywaliśmy, naturalnie nie zakreślając granic aż tak precyzynie. Chodzi o to, że eurodolar i tak biegł już od wielu miesięcy (od początku roku) systematycznie w górę, a wiosną proces ten nabrał bonusowej dynamiki. Większa korekta była więc naturalną potrzebą, a to z przyczyn technicznych i spekulacyjnych. Poza tym przyszła polityka EBC, w domyśle: ostrzejsza (redukcja, zamknięcie QE; podwyżka stóp w 2018?) na pewno w dużej mierze jest już wyceniona, tak więc ewentualne nowe komunikaty, pogłoski czy nawet decyzje mogą mieć ograniczony wpływ. Wreszcie, w piątek przyszły dobre dane z USA, tzn. payrollsy, dane z rynku pracy (o zatrudnieniu i bezrobociu). Reakcja była trochę przesadna, ale wcześniejszy rozwój wypadków chyba ją uprawniał.
Z drugiej strony, nie ma też powodów, by przesadnie faworyzować dolara, stąd korekta mogła mieć tylko mocno ograniczony zasięg. To, co zrobi Fed, nadal nie jest w pełni jasne; dane makro niekoniecznie są dobre, np. ISM dla usług był mizerny. Stąd wstępnie zakładamy, że dotychczasowy trend nie przemieni się w trend odwrotny, spadkowy, ale też nie będzie kontynuowany, przynajmniej nie tak ostro, jak dotąd. Naturalną rzeczą byłoby – kilkutygodniowe, może kilkumiesięczne? - skonsolidowanie się wykresu w obecnych rejonach, w dość szerokim pasie. Oczywiście to tak jak w polityce: "zawsze to" i "nigdy tamto" oznacza "zawsze to i nigdy tamto, dopóki nie zmienią się okoliczności"...
Na GBP/USD mamy 1,3045, jeszcze 2 sierpnia było 1,3250 w maksimach. Funt, jak pamiętamy, dużo stracił 3 sierpnia, w wyniku konferencji Banku Anglii, którą odebrano jako gołębią, mimo że Mark Carney pro forma poczynił też (chyba mało przekonujące) uwagi jastrzębie nt. tego, że rynek nie docenia przyszłej polityki zacieśniania. Funt-euro też jest nisko, na 1,1065-70. Jeszcze 3 sierpnia było 1,12.
Dziś w programie mamy brytyjski indeks nieruchomościowy Halifax, poznamy go o 9:30. Już o 8:00 harmonogram przewiduje czerwcową dynamikę produkcji przemysłowej w Niemczech, analogiczny odczyt poznamy też dla Czech, ale o 9:00. O 9:15 pojawi się inflacja CPI za lipiec dla Szwajcarii, o 10:30 mamy indeks Sentix dla Strefy Euro. O 17:45 wypowie się James Bullard z Fed, o 19:25 Neel Kashkari, etatowy gołąb Rezerwy. Warto mieć na względzie czwartek, bo wtedy poznamy odczyt o brytyjskiej produkcji przemysłowej.
Kwestia złotego
Funt stoi po ok. 4,70 zł, momentami jest nieco tańszy, mowa oczywiście o kursie forexowym. Złoty sporo zyskał na ostatnim posiedzeniu BoE, ale wsparcia zatwierdzonego w lipcu nie udało się jeszcze przebić. Gdyby pękło, to teoretycznie moglibyśmy szybko dojść w okolice 4,54, tj. do dołka chwilowo zaznaczonego w roku 2016 po jednej z negatywnych informacji na temat Brexitu. Sensowne wydaje się jednak założenie, że rynek trochę skoryguje siłę złotego, a ostateczne decyzje zostaną podjęte po czwartkowym odczycie nt. produkcji przemysłowej, o czym wspomnieliśmy w poprzedniej części raportu.
Na euro-złotym mamy 4,2440-50. Wciąż trzymamy się ponad linią trendu wzrostowego, prowadzoną po dołkach z maja i czerwca. Nie trzeba koniecznie w nią wierzyć, ale mimo wszystko wciąż ma ona sens – w lipcu ostro ją naruszono, lecz potem weszliśmy znów na poziomy powyżej niej. Z drugiej strony, rejon 4,26 – 4,27 stanowi zaporę dla deprecjacji PLN. Co zaś się tyczy dolara, to mamy 3,60 – i to jest podobne do sytuacji na funcie, czyli igramy ze wsparciem. Ta para jednak dość prosto odbija sytuację eurodolara, pomijając jakieś nagłe sytuacje krajowe, związane z polityką, agencjami ratingowymi czy danymi makro.