Przełom w japońskiej polityce pieniężnej?
W ostatnim czasie głośniej zrobiło się o japońskim banku centralnym (BoJ), który utrzymuje wciąż jedną z najbardziej ekspansywnych polityk monetarnych na świecie.
Pomimo wysiłków inflacja w Kraju Kwitnącej Wiśni pozostaje wyraźnie poniżej celu BoJ, niemniej jednak najnowsze dane dotyczące tempa wzrostu płac mogą dawać promyk nadziei. Tymczasem w Polsce Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej poinformowało, że stopa bezrobocia w lipcu pozostała na pułapie 5,9 proc.
Oglądaj więcej w telewizji wPolsce.pl:
Japońska polityka monetarna pozostaje jedną z największych zagadek ostatnich lat. Pomimo najróżniejszych środków nakierowanych na ożywienie dynamiki cen, ta pozostaje na uporczywie niskich poziomach. Część obserwatorów rynku wytyka różnego rodzaju błędy tamtejszym władzom monetarnym jak choćby zbyt mały program luzowania ilościowego w porównaniu do tego zaimplementowanego w Stanach Zjednoczonych.
Z drugiej strony w ostatnich kwartałach zabrakło nieco koordynacji z polityką fiskalną, która stała się bardziej restrykcyjna. We wcześniejszych miesiącach tego roku BoJ poniekąd poddał się, usuwając z komunikatu wzmiankę, kiedy dokładnie oczekuje osiągnięcia celu inflacyjnego 2 proc. Niemniej jednak globalnie zacieśniające się warunki finansowe zachęciły na ostatnim posiedzeniu japoński bank centralny to lekkich zmian w postaci szerszego korytarza wahań dla rentowności 10-letnich obligacji.
Z kolei według doniesień Reutersa BoJ miał rzekomo rozważać podwyżkę stóp procentowych dwukrotnie w tym roku. Po raz pierwszy w styczniu, kiedy jednak pojawiła się większa turbulencja na rynkach finansowych, a następnie w czerwcu, jednakże wówczas inflacja ponownie okazała się argumentem przeciwko takiemu ruchowi. Dzisiaj z kolei poznaliśmy kapitalne dane dotyczące dynamiki wzrostu płac w Japonii, która w ujęciu rocznym (w cenach stałych) osiągnęła w czerwcu najwyższy poziom od 21 lat. Było to podyktowane w dużej mierze wypłatą bonusów pod koniec miesiąca, jednak można podejrzewać, że “ciasny” rynek pracy również odegrał tutaj pewną rolę. Jeśli zatem ruch ten nie okaże się jedynie wypadkiem przy pracy, wówczas można oczekiwać kolejnych jastrzębich sygnałów ze strony BoJ.
Wyższa dynamika płac to oczywiście nadzieja na zwiększenie wydatków konsumpcyjnych i tym samym pobudzenie inflacji, niemniej jednak “przypadek japoński” jest dość specyficzny. Mianowicie, Japończycy charakteryzują się relatywnie niską krańcową skłonnością do konsumpcji (na przykład względem USA), dlatego też istnieje ryzyko, że dodatkowy dochód zostanie w dużej mierze zaoszczędzony, a nie skonsumowany. W długim terminie jest to pozytywna informacja, gdyż wyższa stopa oszczędności implikuje potencjał do zwiększania wydatków w przyszłości, jednak tychże japońska gospodarka potrzebuje już w tym momencie. W tym miejscu warto również wspomnieć, że wiele będzie zależało również od sytuacji na rynkach finansowych. Ewentualne spadki wycen japońskich akcji mogą, poprzez efekt bogactwa, jeszcze bardziej zniechęcić Japończyków do wydatków na rzecz oszczędzania.
W Polsce, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zasygnalizowało wczoraj, że stopa bezrobocia w lipcu pozostała na poziomie 5,9%. Jest to wciąż rekordowo niski poziom, jednak dynamika zmian zaczyna powoli sugerować, że minimum cyklu (jeśli chodzi o ten wskaźnik) mamy już za sobą. Największa, roczna dynamika spadków została osiągnięta w listopadzie 2017 roku, od tego czasu trend ten systematycznie spowalnia. Taka sytuacja powinna z biegiem czasu implikować coraz większe dotacje z budżetu państwa do FUS (mierząc 12-miesięczną sumę i jej roczną zmianę obecnie znajdujemy się na minimach z okolic 2008 i 2014 roku), choć do tego scenariusza jeszcze najpewniej dość daleka droga. W kontekście danych z regionu warto odnotować publikacje z niemieckiego przemysłu.
Wczoraj bardzo słabo wypadły zamówienia z tego sektora (głównym winowajcą były zamówienia spoza krajów UE), dzisiaj z kolei oczekiwaniom nie sprostała produkcja przemysłowa. Łącząc te dane ze spowalniającymi wskaźnikami wyprzedzającymi, można śmiało wskazywać na ujemne ryzyka dla prognozy wzrostu PKB w całej strefie euro na poziomie 2,1 proc. szacowanego przez EBC.
Podczas wtorkowej sesji nie poznamy zbyt wielu publikacji makroekonomicznych. W godzinach porannych z Wielkiej Brytanii zostanie opublikowany indeks cen nieruchomości, zaś po południu przemysłowy indeks PMI z Kanady. O godzinie 9:10 za dolara płacono 3,6705 złotego, za euro 4,2493 złotego, za funta 4,7587 złotego i za franka 3,6866 złotego.