Kolejne sygnały spowolnienia w Polsce
Spadek przemysłowego indeksu PMI poniżej magicznej bariery 50 punktów nie był w żaden sposób przeszkodą dla notowań polskich aktywów, gdyż taki taki schemat mógł być oczekiwany już od pewnego czasu. Wczorajszy odczyt zapewnił jedynie przysłowiową kropkę nad “i” oraz pokazał, jak bardzo nastroje w polskim przemyśle zależą od tego, co dzieje się za naszą zachodnią granicą.
Sam spadek PMI do poziomu 49,5 punktu jest jedynie symbolicznym sygnałem spowolnienia w polskim przemyśle, niemniej jednak szczegóły płynące z badania Markit nie napawają optymizmem. Po pierwsze, już czwarty miesiąc z rzędu odnotowano spadek zamówień eksportowych, co doskonale obrazuje słabnącą koniunkturę europejskiej gospodarki. O ile w trzecim kwartale polska gospodarka zdołała oprzeć się szerszemu spowolnieniu aktywności w Europie zachodniej, o tyle bez drożnego kanału eksportowego o wyższe dynamiki będzie z pewnością dużo trudniej. Faktem jest, że w minionym kwartale sporo do dynamiki wzrostu PKB dołożyły inwestycje (najpewniej te z sektora publicznego przed okresem wyborów), niemniej jednak cały punkt procentowy pochodził ze strony zapasów. Zatem według różnych miar nastrojów w sektorze przemysłowym można antycypować, że dynamika wzrostu gospodarczego po prostu musi zwolnić w kolejnych kwartałach. Co więcej, również nastroje konsumentów zaczynają się (bardzo delikatnie) osłabiać - ostatnie badanie GUS pokazało pierwszy od ponad pięciu lat spadek rocznej dynamiki wskaźnika bieżącej ufności konsumenckiej. Wracając do danych autorstwa Markit należy również zaznaczyć pierwszy od lipca 2016 roku spadek produkcji, choć nie był on znaczący to wpisuje się w to, co widzimy w poszczególnych branżach przemysłowych - generalnie słabnącą dynamikę wzrostu (patrz cement, stal). W efekcie mniejszej liczby zamówień producenci zmniejszali zatrudnienie już drugi miesiac z rzędu. Ten rezultat koresponduje ze słabnącą dynamiką wzrostu zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw oraz z ujemną, roczną dynamiką liczby wolnych wakatów. Biorąc pod uwagę fakt, że opóźnienia produkcyjne w listopadzie uległy lekkiemu wydłużeniu można wnioskować, że część spadku subindeksu zatrudnienia wynikać może z przyczyn podażowych na rynku pracy. Ogólnie rzecz biorąc, wszelkie dane dotyczące rynku pracy zgodnie wskazują na minięcie swoistego punktu przegięcia, za którym poprawa nadal będzie postępować, niemniej przy coraz mniej imponującej dynamice. Wreszcie ostatni aspekt badania Markit, mianowicie kwestia inflacji. O ile inflacja kosztów produkcji w listopadzie pozostała na względnie niezmienionym poziomie w stosunku do października, wzrost odnotowano w cenach wyrobów gotowych, gdzie tempo inflacji cenowej było najszybsze od czterech miesięcy. Kwestia ta zdaje się stać w ostrej sprzeczności z ostatnim odczytem inflacji za listopad (niespodziewanie głęboki spadek do 1,2% r/r). Choć według teorii makroekonomii obecnie mamy jak najlepsze warunki do “wyhodowania” wyższej inflacji, na ten moment tego nie widać, a inflacja bazowa pozostaje uparcie poniżej 1%. Brak właściwie jakichkolwiek większych nierównowag sugeruje brak konieczności podwyżek stóp procentowych, co też jak mantra jest powtarzane przez RPP.
O poranku złoty radzi sobie względnie dobrze, umacniając się do wszystkich głównych walut. Wczorajsza sesja również należała do udanych i to nie tylko na rynku walutowym. Polski dług także zyskał na wartości, co było widoczne po spadku rentowności 10-letnich papierów skarbowych do najniższego poziomu od kwietnia. Podczas dzisiejszej sesji opublikowany zostanie budowlany indeks PMI z Wielkiej Brytanii oraz dane inflacyjne ze Szwajcarii. W Polsce RPP rozpoczyna swoje dwudniowe posiedzenie. O godzinie 8:50 za dolara trzeba było zapłacić 3,7572 złotego, za euro 4,2753 złotego, za funta 4,7844 złotego i za franka 3,7719 złotego.
Arkadiusz Balcerowski
Analityk Rynków Finansowych XTB