Brexit już przesądzony?
Do wyborów w Wielkiej Brytanii został dokładnie miesiąc. Jednak wczoraj mogło dojść do wydarzenia, które znacznie wzmocni Partię Konserwatywną. Ta chce zdobyć bezwzględną większość i zakończyć wreszcie temat Brexitu.
Wydawałoby się, że po miesiącach niekończących się sporów i niemożliwości wypracowania dobrego rozwiązania poparcie dla rządzącej Partii Konserwatywnej będzie niskie. Taki rezultat zapowiadały też wybory do Parlamentu Europejskiego, które dla partii rządzącej były absolutną katastrofą. Konserwatyści zajęli tam dopiero piąte miejsce, zdobywając ledwie ponad 9% głosów i przegrywając nawet z Zielonymi. To wywołało w obozie władzy panikę i doprowadziło do wyboru Borisa Johnsona na premiera.
Konserwatyści zrozumieli, że sukces partii Brexit oznacza, że albo dokończą to, co rozpoczął David Cameron, albo mogą zostać zmarginalizowani. Buńczuczna postawa premiera przy podzielonym parlamencie zaczynała co prawda przynosić coraz więcej porażek, ale poparcie dla partii w sondażach drgnęło w górę. Co więcej, krajowe wybory rządzą się w Wielkiej Brytanii zupełnie innymi prawami, wystawienie mocnych kandydatów we wszystkich okręgach jednomandatowych nie jest proste dla nowych partii i niejako cementuje tradycyjny układ sceny politycznej.
Lider partii Brexit wiedział, że nie ma szans na przełożenie swojego wyniku do PE na wybory krajowe i wczoraj ogłosił, że nie wystawi swoich kandydatów w okręgach, w których ostatnio mandaty zdobyli Konserwatyści, aby w ten sposób nie dać szans na wygraną opozycji i nie doprowadzić do drugiego referendum. Farage zapewne uznał, że wielu mandatów i tak by nie zdobył, a w ten sposób pozostanie czołową postacią Brexitu. Dla Konserwatystów w części kluczowych okręgów taka sytuacja może pomóc, choć na Wyspach komentuje się to wydarzenie ostrożnie. Wiele zależeć będzie od tego, co zrobi opozycja. Podobny pakt mają Liberalni Demokraci oraz Zieloni, ale bez porozumienia z Partią Pracy opozycyjni kandydaci będą sobie odbierać głosy, co w systemie okręgów jednomandatowych ma kluczowe znaczenie. Przypomnijmy, iż problemy z rozwiązaniem kwestii Brexitu wynikały przede wszystkim z braku większości parlamentarnej – jeśli Konserwatyści będą rządzić samodzielnie, zapewne bardzo szybko ratyfikują zawarte przez Johnsona porozumienie rozwodowe. Dla rynków krótkowzrocznie to dobra informacja – oznacza ona bowiem zakończenie okresu niepewności. Eliminuje jednak potencjalnie najlepszy scenariusz, jakim byłoby drugie referendum i możliwości pozostania Wielkiej Brytanii w UE.
Na szerokim rynku mamy nadal niezmącony optymizm, bazujący na oczekiwaniu poprawę stosunków handlowych. Dlatego dziś mocno wyczekiwane jest wystąpienie Donalda Trumpa, w którym ma on poruszyć kwestie handlowe. Inwestorów przede wszystkim interesować będzie stanowisko prezydenta dotyczące wycofania nałożonych już ceł na Chiny. To wystąpienie ma rozpocząć się o 18:00 naszego czasu. Złoty na otwarciu wtorkowego handlu nieco traci. O 8:35 euro kosztuje 4,2749 złotego, dolar 3,8762 złotego, frank 3,8967 złotego, zaś funt 4,9801 złotego.