Baldwin twierdzi, że jego broń... sama wypaliła!
Amerykański aktor i gwiazdor filmowy Alec Baldwin oświadczył w środę w wywiadzie dla telewizji ABC, że „nie pociągnął za spust” broni, która zabiła operatorkę i raniła reżysera na planie kręconego w Nowym Meksyku filmu „Rust”. Był to pierwszy wywiad 63-letniego aktora od czasu tragicznego zdarzenia z 21 października br.
„Nigdy nie wycelowałbym broni w nikogo i nie pociągnąłbym za spust. Nigdy” - powiedział Baldwin w trwającej 80 minut rozmowie z dziennikarzem ABC George Stephanopoulosem. Nie wyjaśnił jednak jak to możliwe, że strzał został jednak oddany.
Zapytany przez dziennikarza w jaki sposób prawdziwa amunicja znalazła się na planie, Baldwin odparł: „Nie mam pojęcia. Ktoś załadował ostrą amunicję do broni, która nawet nie miała być na terenie posiadłości”.
W rezultacie tragicznego strzału oddanego na planie westernu kręconego w pobliżu Stanta Fe, śmierć poniosła operatorka Halyna Hutchins. Ranny został reżyser Joel Souza.
Baldwin brał udział w próbie sceny, w której strzela używając „zimnej”, czyli bezpiecznej broni. Broń wręczył aktorowi asystent reżysera Dave Halls, ktory zeznał później, że nie wiedział, iż jest załadowana ostrą amunicją
Zapowiadając wywiad, który ma być nadany w czwartek wieczorem, czasu lokalnego, Stephanopoulos ujawnił, że aktor był „zdruzgotany”, ale „bardzo szczery i otwarty”. „To był najbardziej intensywny wywiad, z tysięcy jakie przeprowadziłem w ciągu ostatnich 20 lat” - dodał.
Wciąż trwa śledztwo w sprawie okoliczności tragedii. Dotychczas nikomu nie postawiono zarzutów kryminalnych.
PAP/ as/