Chcą wycisnąć od ciebie fortunę za abonament? Zobacz jak (legalnie) nie zapłacić ani grosza!
W 2008 Donald Tusk, któremu ówczesna telewizja publiczna się nie podobała (bo nie składała mu należnych hołdów), obiecywał, że zniesie abonament. Nazywał go „archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych” i „haraczem ściąganym z ludzi”. Teraz publiczna telewizja jest już fajna, bo fajnie pokazuje fajnego pana premiera. O likwidacji „haraczu” nie ma mowy, zaś służby państwa gorliwie sięgają do kieszeni obywateli, domagając się zapłaty zaległego abonamentu. Na celowniku poczty, skarbówki i komorników mogło znaleźć się nawet 2,5 miliona osób!
Trudno się dziwić, że ludzie, od których żąda się często kwot idących w tysiące złotych, szukają sposobów, by uchronić swój portfel. Jeden z nich został opisany na stronie 3obieg.pl. Pewien internauta, po otrzymaniu wezwania, zamiast pokornie zapłacić, dokładnie sprawdził przepisy. Okazało się, że na podstawie rozporządzenia ministra transportu z 2007 roku rejestracja odbiorników telewizyjnych straciła ważność w listopadzie 2008 roku następnego. Odpowiedzialna za pobieranie opłat abonamentowych poczta powinna wtedy nadawać każdemu telewizorowi indywidualny numer, informując oczywiście o tym fakcie właścicieli. Nie ma numeru – nie ma podstaw do ściągania zaległych pieniędzy od momentu utraty ważności rejestracji odbiornika. Internauta wysłał do dyrektora Centrum Obsługi Finansowej Poczty Polskiej pismo o następującej treści:
„W związku z otrzymanym pismem z UP nr (tu numer pisma) z dnia (data), na podstawie art. 73 KPA wnoszę o wydanie z akt sprawy uwierzytelnionych odpisów dokumentów, na podstawie których wysunięto wobec mojej osoby roszczenia zawarte w w/w piśmie. Uwierzytelnione kopie proszę wysłać na mój adres pocztowy.”
Poczta żadnych dokumentów nie znalazła, bo nie mogła – chyba nikt nie słyszał, aby nadawano kiedyś telewizorom jakieś „indywidualne numery identyfikacyjne”. Urzędnicy odpisali, że wycofują roszczenia, ponieważ nie ma ku nim żadnych podstaw. Dociekliwy internauta zaoszczędził 1400 złotych, bo po prostu sprawdził, do czego państwo ma prawo, a do czego prawa absolutnie nie ma.
O to, żeby złe prawo nie krzywdziło obywateli próbują zadbać senatorowie PiS, forsujący w izbie wyższej parlamentu projekt abolicji wobec Polaków, którzy – choć formalnie zwolnieni z abonamentu RTV – są ścigani za zaległości w opłatach. Dotyczy to kilkusettysięcznej rzeszy osób po 75 roku życia, znajdujących się w szczególnie złej sytuacji materialnej, inwalidów czy bezrobotnych. Ludzie ci mają płacić często niewyobrażalne dla nich sumy, bo nie dopełnili formalności, nie zgłaszając na poczcie, że mają prawo do zwolnienia z abonamentu. Senatorowie PiS chcą, żeby umorzyć te zaległości i wstrzymać prowadzone już działania egzekucyjne. Przygotowany w maju zeszłego projekt nowelizacji ustawy o opłatach abonamentowych – po wcześniejszych poprawkach - miał być omawiany we wtorek na posiedzeniu komisji kultury i środków przekazu oraz komisji ustawodawczej. Miał być, ale nie był. Posiedzenie odroczono, bo przewodniczący komisji ustawodawczej Piotr Zientarski (PO) uznał, że dokument nie spełnia wymogów formalno-prawnych. Jest więc już pewne, że prace nad potrzebną od zaraz zmianą prawa znowu się wydłużą. Komornicy i KRRiT zacierają ręce…
on