Kaczyński: Powrót do "Mitteleuropy" budzi nasz sprzeciw
Przyjmowaliśmy, że wejście Polski do Unii Europejskiej zapewni pewne środki i rynek europejski; wydawało się, że aby istnieć i się rozwijać musimy wejść do Unii Europejskiej. To było wtedy, jak sądzę, myślenie realistyczne - mówił w środę w Karpaczu prezes PiS Jarosław Kaczyński. Niemieckie rozumienie pojęcia Mitteleuropa (Europa Środkowa) w czasie I wojny światowej zakładało dominację Cesarstwa Niemieckiego nad Europą Środkową i jej eksploatację przez Niemcy - wyjaśnił. Jak dodał, obowiązkiem każdego polskiego polityka jest przeciwdziałanie obecnym neoimperialnym dążeniom Niemiec
Prezes Prawa i Sprawiedliwości w środę wziął udział w panelu Realizm i wartości w polityce. Punktem wyjścia do rozmowy była monografia śp. prof. Waldemara Parucha zatytułowana „Realizm i wartości. Prawo i Sprawiedliwość o polityce zagranicznej”.
Prowadzący dyskusję europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski zwrócił uwagę, że w książce Parucha „są bardzo ciekawe fragmenty o polityce PiS, a wcześniej Porozumienie Centrum w stosunku do Rosji i cytowane są oskarżenia ekspertów i polityków dzisiejszej opozycji, którzy zarzucali PiS anachroniczną rusofobię, a z drugiej strony pisał, że filarami PiS były stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i wejście do Unii Europejskiej”. „Budowa państwa, które uwalnia się od zależności, realizm nakazywał pozytywny stosunek do UE” - ocenił.
Te fakty, niebezpieczeństwa, które zostały opisane, były przeze mnie wspomniane, w ten sposób, że idealistyczne wartości, czy idealistyczny sposób myślenia jest instrumentalizowany. W moim przekonaniu ta instrumentalizacja jest silniejsza niż wiara kolejnego pokolenia w świat idealny, że to jest istota tego wszystkiego, co się w tej chwili dzieje. Że dzisiaj ta istota wychodzi na jaw w sposób oczywisty i zupełnie wprost formułowany. Jeżeli Kanclerz Scholz bez owijania w bawełnę stwierdza, że (UE) to ma być super państwo pod niemiecką wodzą o światowym znaczeniu, podkreślał to światowe znaczenie w istocie Niemiec, a nie tego państwa, to tutaj sprawa jest już zupełnie jasna - podkreślił Kaczyński.
Jeżeli chodzi o nasz stosunek do Unii Europejskiej w momencie wejścia do tej Unii, czyli w momencie, kiedy to wejście przez Porozumienie Centrum jako przez pierwszych było postulowane. To nie jest tak, że nie zdawaliśmy sobie sprawy z kwestii kulturowych - mówił lider PiS.
To był przedmiot mocnego sporu w naszej partii, już wtedy w Prawie i Sprawiedliwości, który został rozstrzygnięty przez kongres partii, gdzie 2/3 było za wejściem do Unii Europejskiej, a 1/3 pod wodzą byłego marszałka Sejmu Marka Jurka przeciw - podkreślił.
Marek Jurek wtedy bardzo precyzyjnie i jasno formułował tezę odnoszącą się do obcości kulturowej w UE w stosunku do Polski - przypomniał polityk.
I przynajmniej ja, a sądzę, że ogromna większość ówczesnego kierownictwa partii nie przeczyła temu faktowi, ale przeciwstawiała temu inne (fakty-PAP). Przede wszystkim fakt, że Polska ukształtowana w ciągu lat 90. była państwem imposybilnym w całym tego słowa znaczeniu. Żadne większe przedsięwzięcie zbiorowe nie wychodziło, nic się nie udawało - zaznaczył.
Podał za przykład Agencję Budowy Autostrad, powołaną za rządów Hanny Suchockiej, która w ciągu wielu lat swojej działalności odnowiła i sprzedała Janowi Kulczykowi 100 km gotowych już za czasów komunizmu autostrady, „a poza tym nie zrobiła absolutnie nic”.
Zdaniem Kaczyńskiego to tylko jeden z przykładów. Przyjmowaliśmy, że wejście do Unii Europejskiej zapewni pewne środki i rynek europejski, bo wcześniej działaliśmy prawie w warunkach wojny celnej, bo porozumienie zawarte na początku lat 90. i dyskutowane w rządzie Jana Olszewskiego i w końcu przyjęte na zasadzie - z jednej strony mamy Wspólnotę Niepodległych Państw czyli Rosję, a z drugiej Unię Europejską. To było asymetryczne, bardzo dla nas szkodliwe pod wieloma względami porozumienie, ogromnie ograniczające nasze możliwości na rynku europejskim. Więc biorąc te wszystkie sprawy łącznie pod uwagę, wydawało się, że aby istnieć i się rozwijać musimy wejść do Unii Europejskiej. To było wtedy, jak sądzę myślenie realistyczne - podkreślił lider PiS.
„Kto silniejszy ten lepszy”?
W UE obowiązuje zasada, „kto silniejszy ten lepszy”, a ponieważ najsilniejsze są Niemcy, to funkcjonuje stara niemiecka koncepcja, którą dzisiaj można nazwać neoimperialną - ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości mówił o tym, co nas łączy i co nas dzieli z Unią Europejską, w tym o różnicach kulturowych.
Przyznał, że w casie, kiedy Polska wchodziła do Unii, nikt nie kwestionował „obcości kulturowej” państw Zachodniej Europy. Kiedy pierwszy raz w ogóle byłem na Zachodzie, w Wiedniu i tam zobaczyłem różne rzeczy, których tutaj nie będę opisywał. To mi zupełnie wystarczyło, żeby zobaczyć, że jestem w innej strefie kulturowej, chociaż było to 33 lata temu - zaznaczył.
Jak dodał, jednak czasem jest tak, że „konieczny jest wybór między tym, co jest rzeczywiście naszą wartością, a tym co, jest pewną groźną dla tej wartości, przy pozostawieniu sobie możliwości obrony”.
Myśmy przecież nie podpisywali umowę o tym, że przyjmujemy cały ten zespół kulturowy, który reprezentuje Zachodnia Europa, który już wtedy reprezentowała i który promowała - mówił Kaczyński.
Uchwała o suwerenności a „Mitteleuropa”
Myśmy poprzedzili przyjęcie do Unii Europejskiej uchwałą Sejmu o naszej suwerenności kulturowej” - podkreślił Kaczyński. Jednak - jak ocenił - ta uchwała Sejmu została „przez pewną, bardzo silną część naszej klasy politycznej zupełnie zapomniana”.
A my ją całkowicie podtrzymujemy. My uważamy każdą ingerencję w tę sferę za nadużycie, za złamanie prawa, za realizację tej zasady, która tutaj została sformułowana, +kto silniejszy ten lepszy+” - oświadczył. Podsumowując wątpliwości, które towarzyszyły decyzji o poparciu wejścia Polski do Unii, Kaczyński zauważył, że „nie było wtedy innego wyjścia”.
Wspomniał o rolnictwie, fatalnej sytuacji na wsi, ogromnym wówczas bezrobociu wśród jej mieszkańców i o tym, „jak bezradna była ta władza, która wtedy rządziła”. Ocenił, że w tym obszarze, Unia Europejska „nam rzeczywiście pomogła”.
Odnosząc się do obecnej sytuacji i pozycji Polski i mówiąc o zasadzie „kto silniejszy ten lepszy” oraz o „neoimperialnej” doktrynie Niemiec prezes PiS przypomniał o niemieckim rozumieniu pojęcia Mitteleuropa (Europa Środkowa) i politycznym programie, który był celem wojennym Niemiec podczas I wojny światowej. Zakładał on dominację Cesarstwa Niemieckiego nad Europą Środkową i jej eksploatację przez Niemcy, aneksję terytoriów zamieszkanych w większości przez ludność nieniemiecką oraz stopniową germanizację ludów podbitych.
Kaczyński przypomniał, że już wtedy zakładano, iż Polska będzie niepodległa, tylko to będzie Polska całkowicie podporządkowana Niemcom, i do tego jeszcze Polska, która będzie pilnowana, żeby przypadkiem nie rozwinęła się na poziom niemiecki, europejski.
I to, można powiedzieć, jest w tej chwili realizowane. I naszym świętym obowiązkiem, jest świętym obowiązkiem każdego polskiego polityka, jeżeli się chce nazywać polskim politykiem, no to jest przeciwdziałanie tego rodzaju sytuacji, przeciwstawienie się tego rodzaju polityce - oświadczył Jarosław Kaczyński.
Wskazał przy tym, na „charakter zmiany, jaka miała miejsce w Polsce i innych krajach, które były kiedyś komunistyczne”. „Dzisiaj, ten raj dla byłych komunistów rzeczywiście może dla nich funkcjonować” - ocenił.
Czytaj też: Kaczyński: Nasze wartości czerpią z tradycji chrześcijańskiej
PAP/mt