Więźniowie będą pracować? "Metoda resocjalizacji"
Nie ma lepszej metody resocjalizacji osadzonych niż poprzez pracę - podkreślił w wywiadzie dla „Gazety Polskiej Codziennie” wiceminister sprawiedliwości Michał Woś. Ujawnił też, jakie trzeba było likwidować patologie i absurdy obowiązujące w zakładach karnych.
Wiceszef MS został zapytany w wywiadzie skąd decyzja, aby wreszcie wziąć się za zmiany w polskim więziennictwie. „Zbankrutowała skrajnie liberalna polityka. Okazała się fatalnym rozwiązaniem. My postawiliśmy na pracę dla więźniów, to był podstawowy cel, bo uważamy, że nie ma lepszej metody resocjalizacji” - powiedział Woś.
Zauważył, że w 2015 roku pracowało tylko nieco ponad 1/3 więźniów. „Dziś to ok. 96 proc., czyli pracuje niemal każdy, kto może” - dodał.
Wprowadziliśmy wiele programów związanych z pracą dla więźniów, żeby nie oglądali cały dzień telewizji, tylko nauczyli się, że trzeba rano wstać, iść do pracy i zarobić na siebie, aby móc spłacać swoje zobowiązania, alimenty i długi” - podkreślił wiceszef MS.
Według niego zaostrzenie polityki karnej państwa wobec sprawców ma dwa aspekty. „Z jednej strony surowość kary, z drugiej sposób jej odbywania. Nie może być tak, że więzienie traktowane jest jak hotel czy sanatorium, więzienie musi resocjalizować. Dlatego zlikwidowaliśmy nadmierne przywileje i luki prawne wykorzystywane przez więźniów. Jak chociażby ze znaczkami pocztowymi - z pozoru błaha sprawa, ale byli tacy, co potrafili w pół roku wysłać ich na koszt państwa za ponad 30 tys. zł. Teraz nikt nikomu nie zabrania napisać tony listów, ale trzeba za to zapłacić z własnej kieszeni” - zaznaczył Woś.
Oczywiście - jak dodał - „jeśli ktoś nie ma pieniędzy i naprawdę musi wysłać pismo, dyrektor może takiego osadzonego zwolnić z obowiązku zapłaty za znaczek. „Podobnie jest z opłatą za prąd. Gdy mamy podstawowe wyposażenie celi, wtedy nic się nie płaci. Jeśli jednak ktoś wnioskuje o dodatkowy sprzęt elektroniczny, np. radio lub telewizor, i dyrektor wyrazi na to zgodę, to wniosek o sprzęt automatycznie równa się zgodzie na potrącenie ryczałtu 15 zł miesięcznie za prąd” - podkreślił wiceminister.
Na uwagę, że kuriozalna była kwestia opieki medycznej dla osadzonych, którzy mieli zagwarantowany dostęp do dowolnego specjalisty bez kolejek, Woś odparł, że ten „absurd” już został skasowany. „Teraz czekają na termin zabiegu jak inni pacjenci. Oczywiście państwo polskie odpowiada za zdrowie tych ludzi, ale zgodnie z europejskimi normami więziennymi opieka zdrowotna w jednostkach penitencjarnych powinna nie odbiegać od standardu proponowanego reszcie obywateli” - powiedział Woś.
Poza tym - jak dodał - bardzo długo więziennictwo było traktowane jako superpłatnik, a to prowadziło do nadużyć, bo jakiejś jednostce służby zdrowia opłacało się przeprowadzać jak najwięcej zabiegów czy nieuzasadnionych badań i wystawiać na nie faktury.
PAP/ as/