FAZ: "To nie bestie a zwykli, przeciętni Niemcy"
Odpowiedzialny za stłumienie powstania w getcie warszawskim esesman Juergen Stroop był przed wojną „przeciętnym” urzędnikiem katastralnym z miasteczka Detmold (Nadrenia Północna-Westfalia). Jak opisuje dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ) Stroop z wielkim zapałem zabrał się za - jak sam to określił - „wytępienie szumowin i bandytów”.
Raport Stroopa zawiera blisko 50 czarno-białych fotografii, pokazujących Żydów – dorosłych i dzieci - prowadzonych na zagładę w czasie tzw. Grossaktion (wielkiej akcji deportacyjnej getta), pod lufami karabinów esesmanów. Trafiły one do podręczników i są „mocno zakotwiczona w zbiorowej pamięci wizualnej” – podkreśla FAZ.
Stroop przed wstąpieniem do NSDAP w 1933 roku był przeciętnym urzędnikiem katastralnym w Detmold (Nadrenia Północna-Westfalia). W Warszawie pojawił się w kwietniu 1943 roku - „na osobisty rozkaz Reichsfuhrera SS Heinricha Himmlera, Stroop miał szybko stłumić powstanie w getcie i zrównać je z ziemią. Stroop natychmiast po przybyciu rozpoczął bezlitosną akcję eksterminacji, zabijając tysiące Żydów w getcie w ciągu następnych tygodni. Dziesiątki tysięcy innych wywieziono do obozów zagłady. 16 maja Stroop triumfalnie oznajmił swojemu przełożonemu, że misja zabójstwa została wykonana” – opisuje FAZ.
Wkrótce potem sporządził 75-stronicowy „raport końcowy na eleganckim papierze”.
Był tak dumny ze swoich barbarzyńskich czynów, że kazał oprawić w skórę trzy egzemplarze, z których jeden wysłał do swojego długoletniego mentora Himmlera. Na stronie tytułowej napisał ozdobnymi literami: „Nie ma już żydowskiej dzielnicy w Warszawie!.
Jak szczegółowo opisuje niemieckie dziennik pod umieszczonymi w raporcie zdjęciami, mającymi udokumentować jego sukces, Stroop umieszczał swoim „ostrym jak brzytwa, urzędniczym pismem” takie podpisy, jak: „szumowiny ludzkości”, „bandyci zniszczeni w bitwie”, „Żydowscy zdrajcy”, „fumigacja (zwalczenie szkodników dymem – PAP) Żydów i bandytów”. Na jednym ze zdjęć widać samego Stroopa – stoi w otoczeniu czterech esesmanów, patrzących z zadowoleniem na płomienie i dym, wydobywające się z budynków getta. To zdjęcie podpisał z dumą: „dowódca wielkiej akcji (Grossaktion)”.
Stroop stylizował swoją „kampanię ognia i morderstwa przeciwko na wpół nieżywym z głodu Żydom” jako „wyczyn militarny, za który można było spodziewać się otrzymania Żelaznego Krzyża i awansu” – zauważa historyk Andreas Ruppert. W czerwcu 1943 Stroop został mianowany dowódcą SS i policji w dystrykcie warszawskim, a kilka miesięcy później został awansowany na Obergruppenfuehrera - trzecią najwyższą rangę w SS.
Raport Stroopa, który trafił w ręce Amerykanów, odegrał ważną rolę w procesach norymberskich. Aby wyjaśnić, w jaki sposób SS dokonywało masowych mordów na Żydach, amerykański prokurator generalny Robert Jackson przytaczał nie tylko przemówienia i raporty Hitlera (…), ale także zdjęcia Stroopa z czasów eksterminacji w Warszawie – dodaje FAZ.
Zdjęcia z warszawskiego getta były prezentowane podczas procesu i „odegrały również znaczącą rolę przy uzasadnieniu wyroku”. „Planowy i systematyczny charakter prześladowań Żydów najlepiej charakteryzuje raport generała brygady SS Stroopa” – podkreślał prokurator Jackson.
Jak wskazuje FAZ, Stroop nie znalazł się wśród oskarżonych w Norymberdze – został skazany na śmierć przez sąd w Polsce dopiero w 1951 roku i stracony w marcu 1952 roku. Stroop „był chętnym wykonawcą, i przykładem na to, że to nie bestie i wykolejone jednostki zorganizowały i bez skrupułów dokonały mordu na europejskich Żydach, ale całkiem zwykli, przeciętni Niemcy” – zauważa FAZ.
Urodzonemu w małym miasteczku w 1895 roku Jurgenowi Stroopowi dopiero wstąpienie do NSDAP w 1932 roku dało szansę na awanse „w zapierającym dech tempie”. Jako dowódca pomocniczej formacji „terroru i zastraszania złożonej z SA i SS Stroop „rządził despotycznie”, budząc przerażenie zarówno współpracowników, jak i mieszkańców Detmold. Dzięki niemu „coraz częściej aresztowano Żydów, komunistów, socjaldemokratów i związkowców” – przypomina FAZ. W SS Stroop szybko piął się po szczeblach kariery.
Na początku wojny został przeniesiony do okupowanej Polski, która stała się centralnym punktem nazistowskiej machiny zagłady. W samym tylko getcie warszawskim stłoczono blisko pół miliona wygłodniałych, chorych, przerażonych ludzi – opisuje FAZ.
Od końca lipca 1942 roku z „Umschlagplatzu” do Treblinki wyjeżdżały pociągi, wywożące po 5 tys. Żydów dziennie. W Warszawie nadal pozostawało ich ok. 50-70 tys. Himmler wydał rozkaz likwidacji getta - a Stroop miał „dokończyć dzieła zniszczenia”.
Hasło do rozpoczęcia „wielkiej akcji” przyszło w połowie kwietnia 1943 - Himmler przekazał je Stoopowi przez telefon. Wczesnym rankiem 19 kwietnia do getta wkroczyły oddziały SS, policji, Wehrmachtu i i innych oddziałów pomocniczych. „Maszerowali bez końca. Za nimi jechały czołgi, samochody pancerne, lekka artyleria i setki żołnierzy Waffen-SS na motocyklach” – wspomina Simcha Rotem, jeden z nielicznych ocalałych bojowników żydowskiego ruchu oporu. Było ich około 600, uzbrojonych „jedynie w pałki, noże, kilka sztuk broni palnej lub koktajle Mołotowa”.
Młodym bojownikom początkowo udało się odeprzeć niemieckich żołnierzy i policjantów, mimo dużych strat własnych. Było to pyrrusowe zwycięstwo, setki Żydów zostało schwytanych i deportowanych – przypomina FAZ.
Stroop zmienił strategię, nakazując „przeprowadzenie całkowitego zniszczenia żydowskiej dzielnicy poprzez spalenie wszystkich budynków” – jak napisał w raporcie w maju 1943 roku.
Przez ponad trzy tygodnie getto zamieniło się w morze ognia. „Ogromne pożary często blokowały całe ulice. (…). Drewniane podłogi pękały z trzaskiem, waliły się ściany” – wspominał Marek Edelman, jeden z ocalałych bojowników ruchu oporu w getcie.
Wszędzie był czarny, gryzący dym, odór spalonych ciał uniemożliwiał oddychanie. (…) Wszędzie leżały zwęglone zwłoki – opisywał Edelman.
Za zakończenie akcji uznano wysadzenie warszawskiej synagogi. W swoim cynicznym raporcie końcowym Stroop chwalił się:
Tylko dzięki nieprzerwanym, niestrudzonym wysiłkom wszystkich sił byliśmy w stanie schwytać lub w sposób demonstracyjny zgładzić w sumie 56 065 Żydów. Do tej liczby należy dodać Żydów, którzy zginęli w wyniku wybuchów, pożarów itp., ale których nie udało się policzyć.
Stroop został aresztowany przez amerykańskich żołnierzy 8 maja 1945 roku – pełnił wtedy funkcję wyższego dowódcy SS i policji w Wiesbaden. Została skazany na śmierć w marcu 1947 roku przez amerykański trybunał wojskowy w ramach procesów w Dachau. Stroop został wydany Polsce – w 1949 roku do jego celi przeniesiono Kazimierza Moczarskiego - autora „Rozmów z katem”.
Czytaj też: Kiedy do rolników popłyną pieniądze? R. Telus odpowiada
Czytaj też: Wcześniejsza emerytura? Potrzebny jeden wniosek
Czytaj też: PiS: Dożywocie za szpiegostwo
pap, jb