TYLKO U NAS
Niepokój na stacjach wywołały koncerny konkurujące z Orlenem
Sytuacja na stacjach benzynowych jest prowokowana przez działania koncernów, dla których Orlen – w wyniku swojego rozwoju - stał się konkurencją. To one wywołują sztuczny niepokój, to jest wojna gospodarcza – mówi w rozmowie z portalem wGospodarce.pl dr. Artur Bartoszewicz ze Szkoły Głównej Handlowej.
„Nie ma zaburzeń na rynku paliw, dostawy ropy naftowej są zabezpieczone i są stabilne. Żaden zakład Orlenu i jego produkcja nie jest zagrożona. To wszystko jest w moim przekonaniu efektem działania obcych koncernów” – powiedział Bartoszewicz.
Jak dodał, Orlen nie był dotychczas dla tych koncernów zagrożeniem.
„Był traktowany jako lokalny producent, ale w momencie, kiedy zaczął się rozwijać i pojawił się na Słowacji, Czechach, Niemczech i teraz w Austrii, koncerny te poczuły się zagrożone” – powiedział ekspert.
W jego ocenie, to te koncerny do tej pory decydowały o tym, po jakiej cenie Polacy kupowali paliwo.
„Przecież dobrym przykładem jest to, że po wybuchu wojny w Ukrainie nie było takiej sytuacji, aby na stacjach brakowało paliwa. Ten „globalny stabilizator” o to zadbał. Teraz jest tak, że 35 proc. rynku paliwowego w Polsce jest w rękach innych podmiotów, a 65 proc. ma Orlen” – uważa Bartoszewicz.
Jego zdaniem dzisiejszy niepokój jest „sztucznie wywołany fejkowymi informacjami”.
”To jest po prostu wojna gospodarcza, to prowadzi do nieprawdziwych informacji, co powoduje paniczne zachowania konsumentów” – uważa ekspert.
Według niego to, że zdarzają się przypadki braku paliwa na stacjach, bierze się właśnie z tych zachowań.
„Jeśli klienci zaczynają zachowywać się nieracjonalnie, robią zapasy, co nie ma żadnego uzasadnienia, może prowadzić do takich sytuacji. Jestem przekonany, że w przyszłym tygodniu sytuacja wróci do normy, ustabilizuje się, bo Orlen przyspieszy dostawy. Moim zdaniem magazynowanie paliw nie ma żadnego uzasadnienia” – podsumowuj Bartoszewicz.
Czytaj także: Orlen będzie w gronie trzech największych sieci paliwowych w Austrii
rb