Niemiecki aferzysta okazał się też rosyjskim agentem
Dyrektor operacyjny finansowej firmy Wirecard wywołał największą aferę finansową w Niemczech. Okazało się, że jednocześnie był przez dekadę agentem GRU, czyli rosyjskiego wywiadu wojskowego. Niemieckie służby wiedziały o jego kontaktach z rosyjskim wywiadem, informowały o sprawie polityków i prokuraturę, ale ci… nie zrobili absolutnie nic.
Pierwsze informacje o tym, że największy skandal finansowy w Niemczech, którym bez wątpienia była upadłość firmy Wirecard, mógł być starannie zaplanowaną operacją rosyjskiego wywiadu, pojawiły się już w sierpniu 2022 roku.
Po kolejnych dziennikarskich śledztwach wiedzieliśmy coraz więcej o agenturalnej przeszłości Jana Marsalka, dyrektora operacyjnego grupy, którego działalność znały także niemieckie służby wywiadowcze.
Dziś wiadomo już, że były dyrektor potężnej onegdaj firmy z branży finansowej był, do czasu upadłości Wirecard co najmniej przez dekadę, agentem rosyjskiego wywiadu. Przez lata wspierał też Grupę Wagnera, a kolejne śledztwo dziennikarskie opisuje szczegóły tej sprawy.
Potężny skandal finansowy
Zacznijmy od przypomnienia, czym był sam Wirecard? Ten niemiecki fintech w czasach swojej świetności obsługiwał ponad 7 tysięcy klientów korporacyjnych. Posiadał niemiecką licencję na prowadzenie działalności bankowej i był członkiem organizacji tj. Visa, Mastercard czy JCB. Akcje firmy były notowane na frankfurckiej giełdzie papierów wartościowych, a Wirecard był najwyżej wycenianą niemiecką instytucją finansową.
Wszystko działało do momentu, w którym po jednej z przypadkowych kontroli okazało się, że gigant przetwarzający internetowe płatności nie ma na firmowych kontach deklarowanych dwóch miliardów dolarów. 25 czerwca 2020 roku firma i jej satelity zbankrutowały, a dyrektor operacyjny grupy poinformował, że udaje się Filipiny by… odnaleźć zagubione pieniądze.
Zamiast do Manili poleciał do Mińska, a stamtąd do Moskwy.
Główny bohater tej historii to Austriak czeskiego pochodzenia. Historia jego biznesu to doskonały materiał na szpiegowski thriller, który pokazuje zarówno nieudolność niemieckiego wywiadu, jak i stopień infiltracji polityków w Berlinie przez rosyjskie służby.
Wirecard istniał formalnie od 1999 roku, a od listopada 2006 za pomocą platformy internetowej umożliwiał prowadzenie płatności internetowych. Dyrektorem operacyjnym firmy był człowiek, którego niemieckie służby i media podejrzewały o związki z rosyjskim wywiadem od samego początku jego finansowej działalności. .
Już po upadku Wirecard w 2020 roku “Wall Street Journal”, który cytował przedstawicieli “zachodnich służb”, napisał wprost, że Marsalek przez dekadę był rosyjskim agentem. Sugerowano wówczas, że współpracował z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU i z SWR, którym przekazywał informacje na temat klientów firmy.
Warto dodać, że wśród tych były m. in. niemieckie służby wywiadowcze czy niemiecki Federalny Urząd Śledczy. Ten ostatni polegał na Wirecard do tego stopnia, że właśnie za pomocą tej platformy realizował płatności dla swoich informatorów.
Rosyjskie tropy niemieckiego biznesu
Co ciekawe, według ujawnionych już ub. roku informacji, Marsalek miał wspierać finansowo m. in. Grupę Wagnera. To właśnie on, na zlecenie rosyjskiego wywiadu, miał być zaangażowany w przejęcie i “rekonfigurowanie” wielkiego imperium biznesowego Jewgienija Prigożyna. Udało mu się też, co gorsza pomimo figurowania na listach gończych Interpolu, otworzyć firmę w Wielkiej Brytanii. Pod własnym nazwiskiem.
Aktualne dochodzenie dziennikarskie, prowadzone wspólnie przez “The Insider”, “Spiegel”, ZDF i “Austrian Standard” wykazało dodatkowo, że powiązania dyrektora operacyjnego grupy Wirecard z GRU pojawiły się na długo przed 2020 rokiem. Nowe informacje pokazują też, że już po upadku Wirecard Austriak schronił się w Moskwie, gdzie przyjął fałszywą tożsamość… prawosławnego duchownego.
Poznajemy też szersze kulisy zwerbowania biznesmena działającego w Niemczech przez GRU.
Rosjanie wykorzystali w tym celu Natalię Złobinę, aktorkę z branży erotycznej, która działała na zlecenie wywiadu i uwiodła dyrektora operacyjnego Wirecard. To ona doprowadziła później do spotkania przedstawicieli służb z Marsalkiem. Pierwsze z takich spotkań miało miejsce na pokładzie luksusowego jachtu, w Nicei, w czasie 30-tych urodzin biznesmena.
Co najmniej od tego czasu trwała bliska współpraca Austriaka z rosyjskim wywiadem. Czytając o kulisach tego “związku”, widać nie tylko aktorki z filmów dla dorosłych, ale także działające przy współpracy z rosyjskimi służbami “Austriacko-Rosyjskie Towarzystwo Przyjaźni”. To tam Marsalek miał poznać m. in. Andrieja Czuprygina, który według oficjalnej biografii był arabistą i wykładowcą w jednej z moskiewskich uczelni. Nieco mniej oficjalnie zaś, był też pułkownikiem GRU.
Przy okazji robienia finansowych biznesów w Niemczech, Marsalek prowadził jednocześnie szeroko zakrojoną działalność na terenie Libii. Inwestował m. in. w tamtejsze cementownie, które później stawały się bazami operacyjnymi dla kontrolowanych przez Rosję najemników. Jednocześnie spotykał się z przedstawicielami Grupy Wagnera. Nadzorował także działanie hakerów, którzy mieli m. in. utrudniać pracę reporterów, którzy opisywali jego szeroko prowadzone interesy.
»» O aferze Wirecard czytaj więcej tutaj:
Ten skandal może zatrząść niemiecką polityką
Gigantyczna afera finansowa w Niemczech. Bankrut winien 12,4 mld euro
Firma zgubiła dwa miliardy dolarów. Były prezes aresztowany
Jak to możliwe, że nikt nie zareagował?
Przy okazji ostatnich publikacji do sprawy odnieśli się w końcu niemieccy politycy. Poseł Zielonych Konstantin von Notz wezwał nawet do powołania specjalnego organu śledczego w sprawie Wirecard:
Sprawa jest bardzo istotną kwestią bezpieczeństwa dla innych spółek giełdowych, dla niemieckiej gospodarki i niemieckiej polityki – mówił von Notz na antenie ZDF. Przesłanki wskazują coraz wyraźniej, że mieliśmy do czynienia ze szpiegowską operacją wpływu i chciałbym poznać odpowiedzi na niektóre pytania za pomocą dostępnych nam narzędzi – dodawał.
Do sprawy odniósł się także Roderich Kiesewetter z CDU, który przyznał, że istnieje “podejrzenie, że Wirecard został stworzony na potrzeby uzyskiwania informacji”.
Jak to się stało, że firma istniała od 1999 roku, nie budząc żadnych podejrzeń niemieckich służb?
Przedstawiciele niemieckiego rządu nie chcą się do tej sprawy odnosić i nie komentują jej w mediach. Niezwykle ciekawe jest jednak to, że oficjalnie zainteresowali się Marsalkiem dopiero po 2020 roku, kiedy “Financial Times” opublikował artykuł na jego temat.
Dziś wiadomo już, że znacznie wcześniej rząd Angeli Merkel posiadał wiedzę o jego licznych pobytach w Moskwie i kontaktach z rosyjskimi służbami. Co więcej, wiadomo też, że wywiad niemiecki informował o tej sprawie przedstawicieli Bundestagu i prokuratury.
Artur Ceyrowski
»» O współczenym szpiegostwie czytaj też tutaj:
Starcie szpiegów jak w czasach Zimnej Wojny
Kreml rekrutuje szpiegów. Te osoby na celowniku
Francja. Media: Szokujący raport o rosyjskich i chińskich szpiegach