TYLKO U NAS
W Niemczech odradza się radykalny, lewicowy terroryzm
Do sparaliżowania pracy fabryki Tesli w Grünheide w Niemczech przyznała się lewicowa „Grupa Wulkan”. Na związanej z berlińską Antifą stronie internetowej, jej przedstawiciele opublikowali wczoraj swój “manifest”. Opisują tam, co zmotywowało ich do podjęcia działań wymierzonych w amerykańskiego giganta należącego do Elona Muska. Zapowiadają też “rewolucję”, dalszą walkę z kapitalizmem i zachęcają innych do podobnych działań.
Długie macki czerwonej ośmiornicy
Zanim poszukamy tropów prowadzących do członków grupy, która sparaliżowała pracę w fabryce Tesli, przypomnijmy, że historia lewicowego terroryzmu nie zaczęła się wówczas, kiedy spalono słup wysokiego napięcia w Grünheide nieopodal Berlina.
To niezwykle istotna kwestia, bo patrząc na działania grup, które walczą o atencję mediów przyklejając się do podłogi lub wylewając zupy na obrazy w różnych muzeach na świecie, bardzo łatwo byłoby ten incydent zbagatelizować. Można byłoby nawet, wzorem Elona Muska, nazwać podpalaczy „najgłupszymi ekoterrorystami” w historii, wszak odłączyli zasilanie fabryki samochodów elektrycznych.
Co prawda sprawili też, że całe pobliskie miasto Erkner i część Berlina zostały pozbawione prądu, ale wciąż – współczesny kontekst naszego myślenia o terroryzmie – sprawia, że temat można uznać za taki, któremu nie warto przyglądać się z przesadną uwagą.
Ostatnie dekady przyzwyczaiły nas do tego, że słowo terroryzm niemal błyskawicznie łączyliśmy z działaniami radykalnych grup islamskich. Jednak nic bardziej mylnego niż przekonanie, że terror ma tylko ten jeden wymiar. Dlatego też ogromnym błędem byłoby uznanie, że religijni fanatycy spod znaku półksiężyca są jedynymi, których zbrodniczy proceder powinien budzić zainteresowanie mediów i służb infiltrujących tego typu organizacje.
Każdy, kto spojrzy do jakich wartości i ideałów odwołują się ludzie z “Grupy Wulkan” musi przyznać, że wiedza o tego typu grupach jest niezbędna do prawidłowego reagowania na ich zbrodniczy proceder. Choćby dlatego, że ich idolami są ludzie, którzy w latach 60. i 70. ubiegłego wieku doprowadzili do całego szeregu poważnych zbrodni.
Nie tylko na terenie Niemiec
Przypomnijmy, po protestach studenckich roku 1968, ultralewicowy terroryzm inspirował się doktrynami, które wyrastały na gruncie klasycznej myśli lewicowej: marksizmem, maoizmem, trockizmem, guevaryzmem i anarchizmem. Wszystkie te ideologie są wciąż obecne wśród lewicowych radykałów. Widać je doskonale w manifeście ludzi, którzy doprowadzili do podpalenia fabryki Tesli pod Berlinem.
Niebezpieczeństwo jest o tyle poważne, że podobnie jak w latach 60. ub. wieku, tak i teraz grupy te są narzędziem służącym do prowadzenia wojny hybrydowej na Starym Kontynencie. Wówczas wspierały je służby wywiadowcze NRD, Kuby i Związku Radzieckiego, dziś mniej lub bardziej otwarcie wspiera je Rosja.
Wystarczy zauważyć, że na stronach, gdzie opublikowano wczoraj manifest “Grupy Wulkan” znaleźć można m. in. logotypy Rote Armee Fraktion (RAF), czyli “Frakcji Czerwonej Armii”, skrajnie lewicowej organizacji terrorystycznej współpracującej ze Stasi, która w wyniku działań terrorystycznych doprowadziła do śmierci co najmniej 34. osób i ranienia kilkuset innych.
Co wiemy o ludziach z “Grupy Wulkan”?
– W wigilię 8 marca zapaliliśmy latarnię przeciwko kapitałowi, patriarchatowi, kolonializmowi i Tesli. Trwającemu gwałtowi na ziemi przeciwdziałamy sabotażem. Skończyła się ideologia nieograniczonego wzrostu gospodarczego i wiara w postęp oparty na destrukcji. Aby Europa stała się „najwyższej klasy lokalizacją inwestycyjną z silnym ekosystemem przemysłowym”, gigantom takim jak Tesla usuwane są wszelkie przeszkody. (…) My, szeroki i kolorowy ruch oporu, spychamy ich z powrotem. Jesteśmy stertami gruzu i ziarenkami piasku w przekładniach maszyny, która nieubłaganie pędzi do przodu. Jesteśmy czynnikami zakłócającymi pracę maszynowni. Jesteśmy desperatami i wyrzutkami. Jesteśmy przedstawicielami klasy średniej w Niemczech lub uciekającymi migrantami. My, czyli wielu ludzi w lesie, w domkach na drzewach i na ulicach, możemy być tajnymi grupami sabotażowymi, takimi jak nasza – piszą w swoim manifeście opublikowanym na stronach internetowych związanych z Antifą.
Tuż obok wspomnianego swojego manifestu publikują kilka innych, w których m. in. zachęcają do wzięcia udziału w marszach przeciwko aresztowaniu Danieli Klette, którą nazywają “prześladowaną” przez władzę osobą. W rzeczywistości aresztowana 3 marca br. w Berlinie Klette była członkiem tzw. trzeciej generacji ww. Frakcji Czerwonej Armii.
To kobieta poszukiwana przez policję w Niemczech co najmniej od trzech dekad, a jej aresztowania dokonał oddziały antyterrorystów. Wspólnie z nią ujęto dwóch innych przestępców: Ernsta-Volkera Stauba i Burkharda Garwega. Oficjalnie za rabunki, ale nie jest dla nikogo tajemnicą, że oni również związani byli z RAF.
Po aresztowaniu 65-letniej dziś Klette, niemiecka policja poinformowała, że terrorystka udzielała pomocy osobom podejrzanym o działalność w organizacjach neonazistowskich, związanych z Podziemiem Narodowosocjalistycznym (NSU). Wypowiadający się w tej sprawie dla “Rzeczypospolitej” niemiecki historyk prof. Stefan Troebst uznał, że “zarówno NSU, jak i RAF, których dalekosiężnym celem było obalenie istniejącego porządku publicznego, mają swego rodzaju kontynuatora w postaci organizacji o nazwie Reichsbürger (Obywatele Rzeszy)”.
Działania, o których mówi prof. Troebst, mają wspólny mianownik i jednakowy cel, a “Grupa Wulkan” to jedno z wielu ramion lewicowego terroryzmu, który wspierany przez Rosję jest wykorzystywany do prowadzenia wojny hybrydowej z Zachodem. Niemieckie służby śledzą ich działania co najmniej od 2018 roku, kiedy we Berlinie zniszczono kabel energetyczny, wyłączając całą dzielnicę z dostępu do prądu.
Cytowany w niemieckich mediach Felix Neumann z Fundacji Adenauera mówił wówczas, że celem grupy jest „zakłócanie porządku publicznego”. Jednocześnie przedstawiciele policji przyznawali, że nie znają dokładnej liczby członków grupy i nie wiedzą ilu z nich jest aktywnych w ramach przeprowadzonych zamachów. Ostatni zamach przeprowadzony w fabryce Tesli pokazuje, że nawet jeśli dziś wiedzą już więcej, to nieszczególnie wiedzą, jak powstrzymać działania radykalnych lewicowych terrorystów.
Artur Ceyrowski