TYLKO U NAS
Miliony aut nielegalnych!? Sprawdź czy twoje też!
Matnia, w jakiej najprawdopodobniej już w listopadzie br. znajdą się miliony właścicieli samochodów w silnikami wysokoprężnymi, w których koncerny motoryzacyjne świadomie stosowały oszukańcze oprogramowanie przekłamujące wyniki testów czystości spalin, przypomina sytuację z powiedzenia „Cygan zawinił, kowala powiesili”. Producenci aut oszukiwali, łamiąc prawo, a zapłacą za to oszukani kierowcy, których samochody mogą stać się nielegalne, a więc bezużyteczne. Teraz wszystko w rękach eurokratów. Gdy uwzględni się legislacyjne „osiągnięcia” Brukseli, taki właśnie scenariusz wydaje się jak najbardziej realny.
Komisja Europejska ostrzega przed możliwym wycofaniem z eksploatacji milionów pojazdów z silnikami wysokoprężnymi. Poinformował o tym niemiecki „Bild”. Powodem jest tocząca się obecnie przed TSUE sprawa przeciwko koncernowi Mercedes-Benz, która dotyczy m.in. zakłamywania wyników testów czystości spalin. Temat sam w sobie nie jest nowy, jednak teraz zagrożenie dla milionów właścicieli diesli stało się bardziej realne niż kiedykolwiek: ich samochody mogą zostać zakazane jeszcze w tym roku!.
Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) orzekł bowiem, że decyzja, która ma zostać wydana w listopadzie, sprawi, że homologacje w przypadku wielu starszych pojazdów z silnikami wysokoprężnymi staną się nieważne.
Prawo działa wstecz?
Mówiąc najprościej, jak się da: KE chce wprowadzić z mocą wsteczną aktualny sposób badania emisji spalin w odniesieniu do starszych, używanych pojazdów. Brukselscy eurokraci doszli do wniosku, że starsze pojazdy objęte normą Euro 5, a także niektóre pojazdy z silnikami wysokoprężnymi Euro 6 nie powinny podlegać obowiązującym wówczas kryteriom homologacji (cykl NEDC) w odniesieniu do badań emisji spalin, ale powinny je obejmować nowsze regulacje (WLTP) – z mocą wsteczną. Częścią cyklu WLTP jest m.in. tzw. test RDE, czyli test emisji spalin w rzeczywistym ruchu drogowym. Konsekwencją takiego „prawnego szpagatu” byłoby przymusowe wyrejestrowanie pojazdów z silnikami wysokoprężnymi Euro 5, a także części z silnikami Euro 6. W samych tylko Niemczech jest takich samochodów od 8 do 10 mln. A ile w pozostałych krajach Wspólnoty? Szacuje się, że 30-35 mln.
„Afera spalinowa” zbiera żniwo
W świadomości społecznej funkcjonuje przekonanie, że główni oskarżeni w „aferze spalinowej to VW i Audi. Tymczasem nieuczciwe praktyki stosowały także: Mercedes, BMW, Toyota, Nissan, Mazda, Hyundai, Renault, Opel i wielu innych producentów. Kierowcy, którzy kupili od dealerów tych marek swoje cztery kółka z wgranym oszukańczym oprogramowaniem mają kilka możliwości. Mogą ubiegać się o odszkodowanie, nie zapadł jednak do tej pory żaden korzystny dla nich wyrok w wyniku jednoznacznego orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Poza tym wiele potencjalnych roszczeń już się przedawniło. Można też rozważyć doposażenie samochodu w dodatkowe rozwiązania w zakresie oczyszczania spalin. Niestety, w wielu modelach jest to niewykonalne i nieopłacalne finansowo. Dodatkowo wiąże się m.in. z szybszym zużyciem silnika, większym spalaniem i zwiększeniem „apetytu” silnika na AdBlue. Słowem skórka za wyprawkę.
»» O aferze spalinowej czytaj też tutaj:
Ruszył proces w sprawie „afery spalinowej” Volkswagena
Możemy mieć wysyp pozwów
Zdaniem prawników specjalizujących się w aferze spalinowej, może nastąpić nowa fala pozwów przeciwko wielu producentom samochodów – po tym, jak sąd administracyjny potwierdzi opinię prawną i od listopada samochody te teoretycznie nie będą mogły już jeździć. Takie pojazdy miałyby wówczas wadę, która, podobnie jak w przypadku zakończonych sukcesem pozwówv – w szczególności przeciwko VW i Audi, a częściowo także Mercedesowi, pozwoliłaby nabywcom na odstąpienie od umowy kupna. Należy jednak wziąć pod uwagę jedną kwestię: w przypadku zwrotu od zwracanej ceny zakupu zostanie odjęta opłata za użytkowanie (za czas, w którym samochód był w użyciu). A więc – im starszy pojazd, tym mniejszy zwrot dla powoda. Jednak w przypadku drogich modeli premium o dużej wartości rezydualnej może się to opłacić.
Minister pisze do Komisji
Wycofanie z eksploatacji milionów diesli byłoby dla nowej Komisji Europejskiej wizerunkową i polityczną katastrofą. Dlatego niemiecki minister transportu i cyfryzacji, Volker Wiissing z FDP, w opublikowanym przez Focus online, liście do Komisji Europejskiej ostrzegł przed poważnymi konsekwencjami takiego rozwiązania. Wezwał jednocześnie KE do deklaracji (jeszcze przed listopadowym wyrokiem), że nowe przepisy dotyczące emisji nie będą stosowane z mocą wsteczną w odniesieniu do pojazdów, które zostały przecież dopuszczone do eksploatacji ponad 10 lat temu.
Uziemią diesle, zrobią miejsce dla elektryków
FDP ostro krytykuje Ursulę Von der Leyen (CDU), która, jako szefowa Komisji Europejskiej, z uporem prze do zakazania produkcji wszystkich nowych samochodów benzynowych, wysokoprężnych i hybrydowych już od 2035 roku. „Wywłaszczenie” milionów kierowców aut wysokoprężnych oznaczałoby oczywiście znaczący impuls dla brukselskich planów dotyczących upowszechniania samochodów elektrycznych – do samych Niemiec (największy rynek samochodowy w Europie) miałoby trafić do 2030 roku aż 15 mln elektryków. Politycy FDP podkreślają, że w normalnych warunkach plany UE są prawie niemożliwe do osiągnięcia, dlatego dla aut na prąd trzeba zrobić miejsce. W jaki sposób? Delegalizując diesle.
Grzegorz Szafraniec
Na podst. Focus online, Bild, KE
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Supermyśliwiec dla Polski już na kołach! Zobacz nagranie
Polski przemysł zastygł w letargu
Nie śpij! Będą likwidować ogródki działkowe
»» Najnowsze wydanie „Wywiadu Gospodarczego” oglądaj tutaj: