Informacje

Wojsko Polskie / autor: fot. Fratria
Wojsko Polskie / autor: fot. Fratria

Polska globalnym potentatem? Chodzi o element amunicji

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 25 sierpnia 2024, 16:00

  • Powiększ tekst

Od kilku do kilkudziesięciu tysięcy pocisków artyleryjskich dziennie wystrzeliwuje każda ze stron wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jeden nowy pocisk kosztuje kilka tysięcy dolarów. W Polsce powinny powstać przynajmniej trzy fabryki produkujące po 100 tys. pocisków rocznie - uważa emerytowany generał Jarosław Kraszewski.

Codziennie każda ze stron wojny rosyjsko-ukraińskiej wystrzeliwuje od kilku do kilkudziesięciu tysięcy pocisków artyleryjskich. Jeden nowy pocisk potrafi kosztować kilka tysięcy dolarów.

Wojna techniczna

Wojna techniczna, czyli taka, jaką ludzkość zna od drugiej połowy XIX wieku, zużywa ogromne ilości materiałów w krótkim czasie. Dotyczy to żywności, paliwa, ale przede wszystkim amunicji. Wbrew pozorom kluczowa nie są tu naboje do karabinów, lecz pociski do armat i rakiety do wyrzutni. Jak szacują historycy, armie pierwszej wojny światowej miesięcznie wystrzeliwały w kierunku wroga po milionie pocisków artyleryjskich podstawowych kalibrów.

Mimo upływu czasu podobnie jest na wojnie rosyjsko-ukraińskiej, odkąd rozgorzała z pełną siłą w lutym 2022 r. Na początku 2024 r. amerykański dziennik „Wall Street Journal” szacował, że Ukraińcy wystrzeliwali wówczas w kierunku rosyjskich pozycji po dwa tysiące pocisków dziennie, podczas gdy Rosjanie zasypywali Ukraińców około dziesięcioma tysiącami pocisków każdego dnia.

Był to czas, gdy w Kongresie USA przeciągało się pakietu pomocy militarnej dla Kijowa. Ukraińcy oszczędzali więc amunicję. Gdy wreszcie w kwietniu udało się przełamać polityczny impas w Waszyngtonie, na Ukrainę popłynęły nowe pociski i proporcje zużycia amunicji miały się zmienić na bardziej korzystne dla obrońców.

Jeszcze latem 2023 roku, w okresie – jak się potem okazało nieudanej – kontrofensywy Ukraińców na południu kraju, mieli oni przewagę w artylerii. Według szacunków „WSJ” każdego dnia wystrzeliwali około siedmiu tysięcy pocisków, podczas gdy Rosjanie – około pięciu tysięcy.

Od lutego 2022 r. Rosjanie w szczytowych momentach wystrzeliwali dziennie około 60 tysięcy pocisków artyleryjskich. Z kolei Ukraińcy – około 10 tysięcy” – oszacował w rozmowie z PAP emerytowany generał brygady Jarosław Kraszewski. To były szef polskich artylerzystów w Wojskach Lądowych, a potem najwyższy rangą wojskowy w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego za pierwszej kadencji prezydenta Andrzeja Dudy.

Pancerny mit

Generał dodał, że Ukraińcy strzelają bardziej punktowo, korzystając z nowoczesnych systemów kierowania ogniem. Tymczasem Rosjanie walczą raczej według starej szkoły, stosując na przykład nawały ogniowe. Tak wyglądają obecnie walki w Donbasie, gdzie Rosjanie powoli posuwają się do przodu, dzięki temu, że dosłownie mielą ukraińskie pozycje ogniem artylerii. Tak było, gdy zdobywali Bachmut w 2023 roku oraz Siewierodonieck i Lisiczańsk w 2022 r.

Świat myśli, że siły zbrojne Rosji są siłami typowo pancernymi. To nieprawda. Rosjanie są zakochani w artylerii. Ich armia jest armią artyleryjsko-rakietową. Oni kochają ogień, kochają zużywać mnóstwo amunicji. Bez zmasowanego ognia artylerii nie ma u nich działań.

Zwrócił uwagę, że przeciętna rosyjska brygada zmechanizowana ma dwa-trzy dywizjony artylerii, w tym jeden z wyrzutniami rakiet. W Polsce w składzie brygady zmechanizowanej jest jeden dywizjon artylerii.

Artyleria ważna i dla NATO

Generał zwraca uwagę, że również siły zbrojne USA i armie innych państw NATO walczą tak, by przy pomocy artylerii i lotnictwa (w tym bezzałogowego) obezwładnić przeciwnika na ziemi. Wszystko po to, by własna piechota mogła zajmować teren przy jak najmniejszym ryzyku strat w ludziach.

60 tysięcy pocisków dziennie, czyli szacowana przez gen. Kraszewskiego maksymalna ilość amunicji wystrzeliwana przez Rosjan w Ukrainie, to 1 milion 800 tysięcy miesięcznie i 21,6 mln rocznie. Przywoływane wyżej szacunki „WSJ” wskazują jednak, że artyleria agresora nie prowadzi ognia z taką intensywnością przez cały konflikt.

Zużycie amunicji artyleryjskiej zależy od tego, z kim się walczy, jak się prowadzi ogień, na jakim etapie wojny się jest i co się planuje.

Jego zdaniem Rosjanie na Ukrainie zużywają około dziesięciu milionów pocisków rocznie.

Rosjanie mieli zapasy z czasów zimnej wojny, a i tak muszą się ratować dostawami z zagranicy. Prawdopodobnie kupują pociski w Korei Północnej, na pewno sięgają po irańskie drony kamikaze, czyli w języku wojskowych: amunicję krążącą.

Ukraińcy mają dostawy z Zachodu. W marcu 2023 roku Unia Europejska obiecała Kijowowi milion pocisków do artylerii w ciągu roku. To się nie udało, chociaż honor Europy ratują Czechy, których rząd pośredniczy w pozyskaniu z całego świata kilkuset tysięcy pocisków różnych kalibrów. Dostawy amunicji, w rytmie zatwierdzania kolejnych pakietów pomocy, płyną też z USA, ale również nie bez problemów. O tym, że armia ukraińska oszczędzała amunicję w oczekiwaniu na tegoroczny pakiet, już wspominaliśmy. Wcześniej Amerykanie przysłali Kijowowi pociski zmagazynowane w Izraelu i de facto przeznaczone do obrony tego państwa. Innym razem wobec kurczenia się zapasów klasycznych pocisków odłamkowo-burzących Waszyngton wysłał na Ukrainę amunicję kasetową. Ta budzi kontrowersje, bo po wystrzeleniu dzieli się na wiele małych ładunków, z których część nie wybucha od razu. Stanowi potem śmiertelne zagrożenie, również wiele lat po zakończeniu konfliktu. Amunicja kasetowa jest zakazana przez konwencję, której stronami jest ponad sto państw. Wśród nich nie ma jednak Rosji, Ukrainy ani USA.

Generał Kraszewski powiedział, że najtańsza i najłatwiejsza do zrobienia jest amunicja odłamkowo-burząca.

Z jednej linii produkcyjnej można wyciągnąć około 160-180 tysięcy pocisków rocznie.

Jego zdaniem cała lub prawie cała obecna rosyjska produkcja idzie na potrzeby frontu i nie wiadomo, czy Rosjanie odtwarzają zapasy w magazynach.

Polski potentat

Światowym potentatem w produkcji trotylu jest Nitro-Chem z Bydgoszczy. Prochy i ładunki miotające robi Gamrat z Jasła w woj. podkarpackim, a same pociski sprzedaje wojsku Dezamet z Nowej Dęby, również na Podkarpaciu. Wszystkie trzy zakłady są częścią państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. „Przy czym Dezamet dopiero zaczyna przygodę z produkcją, bo do tej pory składał amunicję z komponentów importowanych ze Słowacji” – zwrócił uwagę generał.

Podkreślił, że oba podkarpackie zakłady – powstałe w ramach Centralnego Okręgu Przemysłowego pod koniec II RP – znajdują się na wschodzie kraju, zbyt blisko potencjalnego przeciwnika. Kraszewski przypomniał, że ukraińskie zakłady zbrojeniowe, np. w Charkowie i Kijowie zostały zaatakowane już w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji na pełną skalę.

Produkcja pocisków powinna być rozproszona w kilku, jak nie w kilkunastu miejscach, żeby wyeliminowanie jednego nie spowodowało zakłócenia funkcjonowania pozostałych.

Jego zdaniem „w Polsce jest przestrzeń dla minimum trzech fabryk produkujących po sto tysięcy pocisków rocznie, co w ciągu kilku lat pozwoli zapełnić magazyny”.

Setki milionów PLN

Generał Kraszewski uważa, że 650-700 milionów złotych pochłonie budowa linii do produkcji amunicji artyleryjskiej. Z kolei 4000-4500 dolarów to koszt jednego pocisku do haubicy kalibru 155 milimetrów, wspólnego dla NATO. Takie są armaty polskich Krabów, niemieckich Panzerhaubitze 2000, francuskich CAESAR, amerykańskich Paladinów, południowokoreańskich K9 i wielu innych dział zachodniej produkcji.

»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje.

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Izery też nie będzie

Rząd ma problem - miliardy pójdą na dług

Test bojowy: polski Twardy lepszy niż Leopard!

»» Najnowsze wydanie „Wywiadu Gospodarczego” oglądaj tutaj:

Ile pocisków do artylerii ma obecnie Wojsko Polskie? „Poziom zapasów amunicji jest niejawny” – uciął rozmowę gen. Kraszewski.

autor: Rafał Lesiecki

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych