![Premier Donald Tusk podczas konferencji na GPW pod hasłem "Polska. Rok przełomu" / autor: PAP/Paweł Supernak](http://media.wplm.pl/thumbs/7af/NzIweDQ0Mi9jX2MvdV8xL2NjXzMyYTE4L3AvMjAyNS8wMi8xMC8xNjAwLzEwNjcvMDI1OGJiZjI3ZmE4NGYwOTgwNjBiZTkyNTc3N2Q1ZTEuanBlZw==.jpeg)
TYLKO U NAS
Program gospodarczy, którego nie ma
To miał być niezwykły dzień na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Dzień, na który czekaliśmy od 14 miesięcy. Dzień, w którym premier Donald Tusk i minister finansów, Andrzej Domański przedstawią założenia wyczekiwanego planu gospodarczego. Niektórzy liczyli nawet na jakieś zręby strategii gospodarczej. Inni, jak choćby przedsiębiorcy z Lewiatana, zżymali się, że nikt im nie powiedział, że taki plan powstaje, bo chętnie włączyliby się w jego tworzenie.
Konferencję pod hasłem „Polska. Rok przełomu” oglądaliśmy z nadzieją i „pewną dozą nieśmiałości”, że oto premier obróci w pył wszystkie te złośliwości, że chaos, że rząd nie działa, bo brak mu wspomnianej strategii albo gorzej – plan pisany jest na bieżąco w Berlinie i Brukseli. Bo, przecież – jak sam zaczął Donald Tusk (choć w nieco innym kontekście):
„Wszyscy czekaliśmy na dobre wieści. Wszyscy czekaliśmy z takim utęsknieniem na ten wielki zastrzyk energii ludzi, którzy wierzą we własne siły, własne możliwości…”.
Wygląda na to, że przyjdzie nam jeszcze poczekać. Przynajmniej na konkrety lub rzeczowe zręby strategii gospodarczej rządu, czegoś co dałoby się nazwać government policy.
Bolesław Chrobry
Zaczęło się, jak na magistra historii przystało, od nieco naciąganych analogii historycznych.
„Chodzi o to, żeby wrócić do tej wielkiej odwagi, do tego wielkiego marzenia jakie cechowało wówczas, 1000 lat temu Bolesława Chrobrego i żeby na nowo uwierzyć w coś co jest możliwe, w coś co jest w zasięgu ręki, coś co zależy tak naprawdę w decydującej mierze od nas samych, od was tutaj zgromadzonych” – mówi premier, przedstawiając założenia „Przełomu 2025 roku”.
„Ambitna nazwa, ale uzasadniona. Trochę wzorem Bolesława Chrobrego postanowiliśmy i to jest chyba nasze takie narodowe, wzajemne zobowiązanie, postanowiliśmy rozpocząć nowy etap. Do tej pory marzyliśmy o tym, żeby doganiać najbardziej rozwinięte kraje, żeby doganiać najzamożniejsze społeczeństwa. A dzisiaj chyba jest ten moment, kiedy możemy powiedzieć, że to jest możliwe, żeby przegonić tych, którzy jeszcze stosunkowo niedawno patrzyli czasami na nas trochę z góry, trochę ze współczuciem, no często z solidarnością. Dzisiaj to to światło w Europie jest widoczne głównie stąd, z Warszawy, z Polski, z każdej polskiej firmy, z każdego polskiego domu.”
Może i w formie wyglądało to na rozbudowany wstęp, inwokację niemal, więc naiwni oczekiwali wciąż na kulminacyjny zwrot akcji i konkrety. Tymczasem…
„Rok przełomu to prosta strategia, właściwie najprostsza z możliwych. To są inwestycje, inwestycje, inwestycje. I te inwestycje są już faktem” – usłyszeliśmy od premiera i nagle jest! – „Polsce inwestycje w roku 2025 to będzie ponad 650 miliardów złotych. Jesteśmy przekonani w rządzie, że to jest ostrożny szacunek, dzisiaj właściwie mógłbym tutaj przed państwem powiedzieć że będzie bliżej 700 miliardów niż 650. I to jest kwota rekordowa takiej nie było jeszcze w historii polskiej gospodarki”.
Cóż… Jak szybko się okazało wcale nie taka rekordowa, ani historyczna, co natychmiast wyłapał Rafał Hirsch:
Inwestycje w Polsce z danych o PKB: 450 mld w 2021 510 mld w 2022 604 mld w 2023 621 mld od Q4‘23 do Q3‘24
no to przy 5 proc. inflacji 650 mld na koniec 2025 to jest minimum przyzwoitości, a nie jakiś przełom.
Energia ukryta w ludziach
By inwestycje stały się faktem potrzebne jest, zdaniem premiera, ustalenie czemu te inwestycje de facto służą lub służyć mają. No to mamy szybką wyliczankę:
• bezpieczeństwo,
• energia,
• sprawna logistyka,
• inteligentna, „sprytna” - polskie słowo nie jest najlepsze, wyjaśnia premier. Anglicy mówią smart gospodarka,
• i infrastruktura.
„To wszystko wymaga uwolnienia energii, bo kiedy mówimy, że potrzebujemy bezpieczeństwa i energii to mówimy nie tylko tej energii, która płynie z elektrowni, którą dają wiatraki, fotowoltaika, mówimy też o energii ukrytej w ludziach. Czasami właśnie ukrytej i dlatego słowem kluczem dzisiaj są nie tylko bezpieczeństwo i energia ale też deregulacja.”
Łupnęło jak grom w zgromadzonych na warszawskim parkiecie przedsiębiorców – „de-re-gu-la-cja”. To słowo faktycznie ma moc budzenia „energii ukrytej w ludziach”, zwłaszcza w biznesie. Choć najlepsze, jak się okazało, dopiero miało nadejść.
Bezpiecznie
Oddać trzeba premierowi, że po raz pierwszy od 14 miesięcy padła z jego strony tak jasno sformułowana myśl o znaczeniu realizowanego przez osiem lat rządów PiS i dziesięcioleciu prezydenta Andrzeja Dudy, projektu geopolitycznego na osi północ-południe. Jak wyjaśnił premier, to oś „kluczowa ze względu na polskie bezpieczeństwo”.
I tu nie da się uniknąć pytania o polskie porty. Zatem Donald Tusk wyjaśnia, że „od tego zależy kondycja wielu firm i możemy liczyć na 3-krotny wzrost przeładunków w polskich portach do 2030 roku”. Deklaracja piękna. Tyle że bez natychmiastowych inwestycji w portach w Trójmieście, a zwłaszcza w porcie Szczecin-Świnoujście, nie wspominając o Elblągu, bez rozbudowy drogi podejściowej i użeglownienia Odry, to opowieść warta tyle co słaby publicystyczny bon-mot.
Opowiadanie
Duża część wystąpienia premiera to właśnie publicystyka. Trochę dziwiło uczestników konferencji na GPW, gdy zamiast zapowiadanej strategii, słyszeli, że premier coś tam usłyszał, coś przeczytał, a to skłoniło go do podzielenia się swoimi przemyśleniami ze słuchaczami.
„Ja także dzisiaj przeczytałem badania, które oczywiście potwierdzają coś, co wszyscy wiemy. Ja to wiem jako premier, wiem także jako ojciec moich dzieci i dziadek moich wnuków, że bezpieczeństwo jest najważniejszym, no to jest i nadzieją, i lękiem ze zrozumiałych względów, wojna za naszą granicą, niepewna sytuacja geopolityczna… ale chcę powiedzieć, że cała ta wizja inwestycyjna, ten przełom inwestycyjny, ten rok przełomu - on służy także zapewnieniu pełnego bezpieczeństwa polskich granic i polskiego terytorium.”
Cóż, w kontekście komentowanych w tym samym czasie słów kanclerza Niemiec, Olafa Scholza, że rozmawiał z premierami sąsiednich krajów o bezwzględnym obowiązku przyjmowania uchodźców deportowanych z Niemiec, opowieść cokolwiek zaskakująca i raczej należy ją czytać, jak część wspomnianego opowiadania.
Rozmawiamy z wielkimi
Ale, żeby nie było tak monotonnie, warto przecież rzucić kilka powszechnie znanych nazw.
„Jeśli na serio myślimy o gospodarce inteligentnej, o gospodarce nowoczesnej - wiecie dobrze, że ten chyba najistotniejszy dzisiaj wyścig w światowej, europejskiej gospodarce odbywa się na tym bardzo wysokim poziomie technologicznym, nie muszę nikogo do tego przekonywać - więc miło mi państwa poinformować, że jesteśmy mocno zaawansowani, jeśli chodzi o nasze rozmowy z tymi największymi gigantami technologicznymi. Mam za sobą rozmowy z liderami i Google, i Amazona, IBM, Microsoft, a szefowie i Microsoft i Googla będą w najbliższych dniach w Polsce moimi gośćmi i będziemy dopinali ich plan inwestycyjne”.
„I co? Łyso wam”? Chciałoby się zakrzyknąć… choć już chwilę później, wracamy do opowiadania.
„Ja wiem, że wzrostem gospodarczym, czyli jakby samą statystyką, samymi literkami, cyferkami nikogo się nie nakarmi, one same w sobie szczęścia nikomu nie przyniosą, ale jednak to, że mamy dzisiaj odwagę mówić o inwestycjach, o blisko 700 miliardach w 2025 roku, to wynika także z tego skoku. To też jest przełom dzisiaj. Zakładamy - i chyba nie ma w tym naprawdę grama przesady, że będziemy dochodzili do tych 4 proc wzrostu w roku 2025. Mimo, że te właśnie okoliczności zewnętrzne wcale nie są łatwe. I będziemy jednymi z najlepszych (…) w świecie zachodu i w Europie. To także pokazuje, że nie ma limitów, jeśli się podejmuje rozsądne pro biznesowe decyzje potrzebujemy bezpieczeństwa potrzebujemy wiary we własne siły i możliwości.”
I tak dalej, i tak dalej…
Druga jądrowa – gdzie, kiedy, jak?
„Energii musimy mieć więcej i musi być tańsza. Konkretne decyzje dotyczące dostaw stabilnej energii. Musimy i to jest ta trudniejsza część zadania, równoważyć i stabilizować dostawy prądu innymi niż OZE źródłami energii.”
A zatem:
„Jesteśmy po decyzji o budowie pierwszej elektrowni jądrowej z lokalizacją tam u mnie na Kaszubach, ale jesteśmy także po decyzji, aby umożliwić także wskazanie drugiej potencjalnej lokalizacji na drugą elektrownię jądrową” – poinformował oto Donald Tusk.
Dość wspomnieć, że jeszcze kilka dni temu deklarował, że decyzję o drugiej elektrowni jądrowej podejmie dopiero „kiedy będę wiedział na 100 procent, że to się Polsce opłaca”, a rząd będzie szukał też tańszych rozwiązań.
»» O wcześniejszej zapowiedzi premiera w sprawie atomu czytaj tutaj:
Koniec marzeń o elektrowni atomowej? Tusk ma odpowiedź
Na GPW usłyszeliśmy jeszcze, że „będzie to wymagało oczywiście zaangażowania prywatnego kapitału, bo nie wszystko z publicznych pieniędzy będziemy gotowi finansowa, także do wskazania drugiej potencjalnej lokalizacji na drugą elektrownię jądrową (…).”
Gdzie, kiedy, z kim, za ile, w jakiej technologii powstanie druga elektrownia jądrowa? Zakładać należy, że premier wciąż szuka „stuprocentowej pewności” i dlatego te istotne fakty przemilczał.
Szczęśliwa siódemka
„Po co nam porty, jeśli nie będziemy mogli do nich skutecznie przewieźć towarów?” – pyta premier. I odpowiada:
„Do roku 2032 - 7 lat, tak 7 lat, szczęśliwa siódemka - zainwestujemy w polską kolej 180 miliardów złotych. Łapię się za głowę, bo to naprawdę robi wrażenie i to nie jest inwestycja odłożona w czasie. Te inwestycje już się zaczęły, trwają i między innymi zadaniem będzie też umożliwienie budowy zarówno elektrowni jądrowej - tam na północy, jak przede wszystkim obsługę portów i uczynienie tej osi, która jest wielką szansą dla Polski” – wyjaśnia premier, choć budowa tzw. suchego portu w Małaszewiczach – kluczowej inwestycji dla transportu kolejowego, utknęła w biurokratycznym gąszczu. Jeśli jednak ktokolwiek spodziewał się w „strategii” konkretnego zapewnienia, że powstanie centrum przeładunkowe na granicy wschodniej, to na razie musi zadowolić się „faktami inwestycyjnymi pełną gębą”:
„Dlatego te inwestycje w infrastrukturę kolejową, ale przecież także w infrastrukturę drogową, także w centralne lotnisko, stają się dokładnie w roku 2025 pełną gębą takim faktem inwestycyjnym i o tym też mogę z dumą państwu zameldować” – konstatuje Tusk.
Towarzysze i towarzyszki, ten pan napisze program…
„Kiedy mówimy o energii, to mówimy też o uwolnieniu energii ludzi, którzy tak naprawdę, od których zależy nie tylko wzrost ale też dobrobyt w każdym polskim domu, czyli o was o przedsiębiorcach i menedżerach, o tych, którzy mają firmę kilkuosobowa, o tych, którzy prowadzą działalność gospodarczą jednoosobową po największe firmy i giganty, spółki Skarbu Państwa. To właśnie od was będzie zależało, czy ta wielka wizja, ten inwestycyjny przełom, stanie się faktem. W stu procentach to od was zależy, czy Polska rzeczywiście nie tylko dogoni ale przegoni niektóre państwa zachodu, które były symbolem dobrobytu, wzrostu gospodarczego i sukcesu. Oczywiście jeśli mówimy o tej energii, która drzemie w ludziach to musimy mocno podkreślić jedną rzecz: deregulacja!” – i to słowo znów ożywiło cały hol na GPW.
A premier kontynuował. „Ja oczywiście mam już trochę dosyć, bo od wielu, wielu miesięcy słyszę te dość buńczuczne wezwania deregulacyjne i musimy przejść od sloganów do bardzo konkretnych decyzji. Deregulacja jest warunkiem sine qua non tego sukcesu inwestycyjnego, ale też zdolności konkurencyjnych Polski w Europie i Europy z całym światem”.
To zasługiwało na owację. Tymczasem…
Chellenge accepted!
Tymczasem premier zwrócił się do siedzącego w pierwszym rzędzie Rafała Brzoski, założyciel i prezesa InPostu:
„Ma pan tutaj kapitalnych towarzyszy i towarzyszki, ja mogę tutaj złożyć bardzo serio zobowiązanie: jeśli przygotujecie i tutaj wiecie, to jest gra na czas, znaczy z czasem, właśnie nie na czas… więc, gdyby się pan na przykład zechciał zobowiązać razem z gronem tych, którzy by chcieli panu pomóc, gdybyście przygotowali możliwie szybko rekomendacje do zmian które nie wymagają ustaw, czyli długiego procesu i zawsze z pewnym ryzykiem politycznym, że komuś się nie spodoba, nie będzie większości albo podpisu, no wiecie nie chcę mieszać do tego polityki… Ale (…) istnieje cały zestaw działań, które moglibyśmy podjąć szybko. Chciałbym, żeby to były działania dokładnie i precyzyjnie opisane przez takich ludzi jak wy, a nie przez urzędników (…). Przepraszam, że może stawiam pana w trudnej sytuacji Panie Rafale, ale co, bierze pan to? Nie wiem, czy będzie pan tego żałował, ale usłyszałem „challenge accepted”, czyli wyzwanie przyjęte.”
Rafał Brzoska wyzwanie przyjął, co zresztą skomentował chwilę potem na X pisząc m.in.
Dość obietnic pod hasłem „deregulacja”. Przyszedł czas na „sprawdzam”.
Bogaćcie się!
Wezwanie Rafała Brzoski do spisania przepisów deregulacyjnych wraz z „towarzyszami i towarzyszkami” okazało się kulminacyjnym momentem „strategii” Tuska. Na nic były padające potem zaklęcia o powołaniu Rady Przedsiębiorczości i wezwania do rozprawienia się z korupcją.
„Eliminować wszystko co pachnie dwuznacznością czy nieprzyzwoitością. Dzisiaj mogę tylko powtórzyć jestem dumny że Polska cieszy się raczej reputacją państwa gdzie korupcja jest bardzo ograniczona w porównaniu do wielu innych państw także w Unii Europejskiej.”
Tymczasem na zakończenie, premier zaskoczył przedsiębiorców i słuchaczy jeszcze jednym wskaźnikiem sukcesu. Nie, nie jest to wcale wzrost PKB, albo wysokość dochodów lub spadające bezrobocie, nie jest to nawet przeciętna wysokość opłat za energię elektryczną.
Posłuchajcie tego:
„Mogę wam dzisiaj powiedzieć bogaćcie się! Polska będzie bogata, jeśli wy i wszyscy będą potrafili się bogacić. Silna Polska i szczęśliwi Polacy to znaczy naród bogaty.
Bogaty przez wasze zdolności. Dzięki waszej pracy, dzięki temu, co wy zrobicie dla siebie a automatycznie, jeśli zrobicie coś dobrego dla siebie - zrobicie też coś bardzo dobrego dla ojczyzny. I chciałbym żeby to wszyscy w Polsce zrozumieli, wyczuli. To jest oferta nie tylko dla przedsiębiorców.” – wyjaśnił premier i nawiązał do raportu ONZ „World Happiness Report”, który bada jakość życia obywateli z 143 krajów. Polska klasyfikowana jest pod względem zadowolenia obywateli na 35. miejscu.
„Słuchajcie mamy 5 lat, żebyśmy wskoczyli, no może nie na pudło, może w ciągu 5 lat pierwsza dziesiątka jest w naszym zasięgu. I wiecie co jakby się okazało że Polska jest bezpieczna silna z dobrymi partnerami, rozwijająca się gospodarczo, że Polska jest tym najlepszym miejscem na Ziemi ludzi szczęśliwych… Jeśli będziemy mieli silne państwo i szczęśliwych rodaków zadowolonych ze swojego życia, to będzie najpiękniejsze marzenie jakie spełni się i to mam nadzieję właśnie w najbliższych latach.”
Piękne opowiadanie. Takie poruszające. Pytanie, gdzie jest strategia gospodarcza rządu wciąż jednak pozostaje bez odpowiedzi. I nie usłyszeliśmy jej na GPW od szczęśliwego rządu, ze szczęśliwym premierem i szczęśliwym ministrem finansów. Szkoda.
Maciej Wośko, redaktor naczelny wGospodarce.pl
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Ćwierć miliona kur pod nóż. Straty idą w miliony!
Niemiecki biznes patrzy na Wschód
»»Oto Polska Tuska: Polska lewica odcięta od dolarów - obejrzyj na antenie telewizji wPolsce24