Ilość fałszywych euro będzie wzrastać
W następnych latach może wrastać liczba wprowadzanych także do obiegu w Polsce fałszywych euro - oceniają eksperci. Według nich więcej będzie też tzw. domowych ośrodków fałszerskich i - co za tym idzie - falsyfikatów polskich banknotów o niskich nominałach.
Zdaniem specjalistów m.in. z policji, resortu sprawiedliwości i NBP ma to związek z sytuacją ekonomiczną poszczególnych krajów UE i kryzysem finansowym, który dotyka kolejnych państw.
Jak wynika z raportu MSW dotyczącego bezpieczeństwa, w 2013 r. wykryto w obiegu w Polsce ponad 6,2 tys. falsyfikatów euro; w 2012 r. takich przechwyconych fałszywek było 716. Najczęściej były to banknoty o nominałach 50 oraz 100 euro.
Z kolei jeśli chodzi o polską walutę, liczba fałszywek ujawnionych w 2013 r. zmniejszyła się w porównaniu z 2012 r. - z 10 tys. 410 do ponad 9 tys. Więcej niż w latach poprzednich podrabiano stu- i pięćdziesięciozłotówek; znacząco spadła liczba fałszywek o najmniejszych nominałach - 10 i 20 zł. Najczęściej podrabiano banknoty o nominale 100 zł, z kolei najrzadziej fałszowano dziesięciozłotówki oraz banknoty dwustuzłotowe.
"Największe ośrodki fałszowania euro są w tej chwili we Włoszech. Dzięki bardzo dobrej współpracy z włoską policją udało nam się już parę osób zamieszanych tam w produkcję, a u nas w dystrybucję, zatrzymać. Większość z podrabianych we Włoszech pieniędzy trafia jednak do krajów Europy Zachodniej" - powiedział szef CBŚ nadinsp. Igor Parfieniuk.
Jak dodał, do CBŚ nie docierały jednak sygnały, by tego typu podrabiane euro można było kupić np. w polskich kantorach. "Jeśli kupujemy euro w oficjalnych centrach dystrybucji waluty, np. w kantorach, to raczej możemy mieć pewność, że są to pieniądze niepodrobione. Tanie, pokątne, kupowanie może skutkować kłopotami" - podkreślił szef CBŚ.
Poinformował również, że jeśli chodzi o polską walutę, podrobionych pieniędzy jest mniej. "Te, które są podrabiane na domowych drukarkach, można automatycznie wykryć, np. przy płatności w sklepie. Profesjonalne maszyny drukarskie dużo kosztują. Trzeba mieć naprawdę potężne pieniądze, żeby zainwestować w prawdziwą fabrykę fałszywych pieniędzy, biorąc pod uwagę ciągłą zmianę zabezpieczeń oryginalnych środków płatniczych. Na razie na przykład nie mamy informacji na temat podrabiania nowych stuzłotówek" - dodał.
Nadinspektor wyjaśnił, że polskie banknoty o drobnych nominałach - 20, 10 zł - podrabiane są na domowych drukarkach. "Cena zbytu podrobionych pieniędzy to maksymalnie 30 proc. ich wartości. Podrabianiem banknotów o drobnych nominałach zajmują się więc przede wszystkim młodzi ludzie, na domowych drukarkach" - dodał.
Według specjalistów zarówno w 2014 r., jak i w kolejnych latach liczba fałszywek trafiających do obiegu może jednak wzrastać. Coraz częściej też banknoty będą fałszowana właśnie w tzw. domowych ośrodkach fałszerskich - co jest związane z łatwiejszym dostępem do urządzeń drukujących w technologii atramentowej oraz laserowej; to będzie się wiązać z wprowadzenie do polskiego obiegu fałszywek polskiej waluty o niskich nominałach.
Z raportu MSW wynika też, że zarówno w tym, jak i w kolejnych latach może wzrosnąć liczba falsyfikatów euro, wprowadzanych do obiegu w dużych polskich miastach i na obszarach przygranicznych. W najbliższych latach może też wzrosnąć zjawisko fałszowania monet okolicznościowych (kolekcjonerskich i obiegowych).
(PAP)