W Niemczech kobiety mają stanowić 30 proc. zarządów spółek
Od 2016 roku w radach nadzorczych 100 największych spółek giełdowych w Niemczech ma być co najmniej 30 proc. kobiet - postanowiły po zakończeniu kilkumiesięcznego sporu partie koalicji rządowej CDU, CSU i SPD.
"Nie możemy pozwolić sobie na rezygnację z wykorzystania kompetencji kobiet" - powiedziała kanclerz Angela Merkel, uzasadniając przyjęte rozwiązanie podczas debaty w Bundestagu o ustawie budżetowej na przyszły rok.
Zarezerwowane ustawowo dla kobiet stanowiska w radach nadzorczych pozostaną nieobsadzone, jeżeli spółki nie znajdą na te miejsca odpowiednich kandydatek. Rząd zamierza przyjąć projekt ustawy 11 grudnia.
Bawarska CSU starała się do ostatniej chwili ograniczyć skutki ustawy dla biznesu. Partia Horsta Seehofera przeforsowała rozwiązanie, które pozwala pozostałym 3 500 dużym firmom na wprowadzanie do zarządu mężczyzn w przypadku braku odpowiednich kandydatek.
Niemiecki biznes skrytykował projekt. Przyjęte rozwiązanie ignoruje fakt, że o powołaniu do władz firmy musi decydować fachowa wiedza - oświadczyło Stowarzyszenie Niemieckich Pracodawców w Berlinie. Ustawowa regulacja szkodzi zarówno przedsiębiorcom, jak i zatrudnionym. "Powierzanie kobietom kierowniczych stanowisk tylko po to, by spełnić kryteria liczbowe, jest sprzeczne z ekonomicznym rozsądkiem" - powiedział szef koncernu farmaceutycznego Merck Karl-Ludwig Kley.
Z danych organizacji "Kobiety w radach nadzorczych" wynika, że pod koniec września wśród 1 669 członków rad nadzorczych było 316 kobiet, czyli 19 proc. Kryterium 30 proc. spełnia obecnie 27 spółek, w tym Deutsche Bank, Lufthansa, Deutsche Post i Deutsche Telekom - podała agencja dpa.
Merkel apelowała przez wiele lat do władz koncernów o dobrowolne zwiększenie odsetka kobiet we władzach firm, jednak jej apele nie odniosły skutku.
(PAP)