AFERA FRANKOWA: Wciąż trwa spór na linii frankowicze-banki. Co na to eksperci?
Spośród propozycji uregulowania sytuacji osób zadłużonych rozwiązania przedstawione niedawno przez Związek Banków Polskich są najbardziej konkretne i możliwe do realizacji – ocenia Marek Zuber, ekonomista. ZBP zaproponowało utworzenie dwóch funduszy wsparcia dla osób, które mają problemy ze spłatą kredytu. Zdaniem eksperta za wprowadzenie ich w życie w ostatecznym rachunku zapłaciliby jednak pozostali klienci banków. Nie pomogą one także osobom, które zaciągnęły denominowane we franku kredyty w latach 2006-2007.
– Propozycja Związku Banków Polskich jest najbardziej konkretna – ocenia Marek Zuber, ekonomista. – Mamy oczywiście także propozycję przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, ale moim zdaniem jest ona mało realna w realizacji.
W ramach prac nad nowymi zasadami funkcjonowania rynku kredytów hipotecznych Związek Banków Polskich w pierwszych dniach marca zaproponował utworzenie dwóch funduszy. Ze wspierającego kredytobiorców Funduszu Wsparcia Restrukturyzacji Kredytów Hipotecznych mogliby korzystać zadłużeni, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej, niezależnie od waluty w jakiej zaciągali pożyczkę. Natomiast zadaniem Sektorowego Funduszu Stabilizacyjnego byłaby pomoc wyłącznie w rozwiązaniu problemu kredytów we frankach szwajcarskich. Związek zaproponował również tzw. uwolnienie zabezpieczeń hipotecznych, czyli ewentualną możliwość zmiany zabezpieczenia na wpis do księgi wieczystej innej nieruchomości.
– To z pewnością byłby element pomagający w przyszłości stabilizować sytuacje kredytobiorców – uważa Zuber. – Ale raczej nie będzie panaceum dla tych, którzy – mówiąc kolokwialnie – wkopali się w pożyczki we frankach szwajcarskich, biorąc je na przykład w 2006 czy 2007 roku. W ich przypadku taki system nie za bardzo może pomóc. Mam jednak wątpliwości, czy wsparcie jest im w ogóle obecnie potrzebne.
W połowie stycznia br. Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) zdecydował, że przestaje bronić kursu swojej narodowej waluty wobec euro. Od 2011 r. dbał o to, by frank szwajcarski nie umacniał się ponad poziom 1,20 do euro, wprowadzając na rynek franki i skupując waluty. Dla równowagi SNB po raz kolejny obniżył stopy procentowe (o 0,5 proc.). W wyniku tych decyzji znacznie umocnił się kurs szwajcarskiej waluty, w której blisko 600 tys. Polaków spłaca zaciągnięte kredyty (najczęściej hipoteczne). Zaraz potem jednak notowania szwajcarskiej waluty zaczęły spadać.
– Jeżeli mówimy o funduszach czy zabezpieczeniach od utraty pracy i innych zdarzeń tego rodzaju, to trzeba pamiętać, że to wszystko nie jest darmowe – podkreśla Marek Zuber. – Zatem albo banki będą musiały jakieś pieniądze na ten system wyłożyć, co będzie oznaczało, że z pewnością przerzucą te środki na osoby korzystające z ich usług, albo sami klienci będą musieli współfinansować tego typu pomysły. Oznaczałoby to wzrost marż i opłat. Nic nie jest za darmo.
Na ożywioną akcję kredytową dziś wpływają rekordowo niskie stopy procentowe. Na marcowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej obniżyła je o 50 punktów bazowych. Stopa referencyjna spadła do poziomu 1,5 proc. To powoduje, że również koszty kredytów znacząco spadają.
– Pożyczka ma tylko dwie wady: zawsze trzeba ją oddać w całości i zapłacić za jej udzielenie – mówi ekonomista. – Jeżeli bierzemy kredyty hipoteczne, długoterminowe, inwestycyjne na kilkanaście lat, pamiętajmy, że w ciągu 5-7 lat stopy procentowe prawie na pewno wyraźnie pójdą w górę. Dzisiaj bowiem są najniższe w historii, a kredyty jeszcze tak tanie były. Może to oznaczać, że miesięczna płatność związana z obsługą pożyczki wzrośnie o 25-30 proc. Jeżeli dzisiaj płacimy tylko 1000 zł raty, za pięć lat może ona wzrosnąć do 1300 zł. Zaciągając dzisiaj pożyczkę, warto o tym pamiętać.
(Agencja Informacyjna Newseria)