Propozycja ZBP dla frankowiczów nikogo nie zadowala poza samymi bankami
Propozycja Związku Banków Polskich o pomocy dla frankowiczów jest zdecydowanie poniżej oczekiwań; ZBP wraz z KNF i resortem finansów powinny wypracować "bardziej dojrzałe" rozwiązanie, być może w postaci ustawy - uważa wicepremier, szef MG, prezes PSL Janusz Piechociński. Najnowsza propozycja ZBP ws. frankowiczów nie rozwiązuje ich problemu - uważają też analitycy.
Związek Banków Polskich poinformował w środę o podpisaniu przez banki deklaracji w sprawie udzielenia wsparcia dla kredytobiorców posiadających kredyty mieszkaniowe, w tym walutowe. Zakłada ona m.in., że w roku 2015 banki przeznaczą ponad 800 mln zł na pomoc kredytobiorcom mieszkaniowym - przede wszystkim dla rodzin i osób uboższych oraz dla tych, którzy dotknięci zostali zdarzeniami losowymi.
"To jest kolejny ruch, żeby pokazać, że jest się aktywnym. Ale nie tylko przez komentatorów jest przyjmowany nie najlepiej, także przez Komisję Nadzoru Finansowego" - powiedział wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński.
Jak zaznaczył, na pewno potrzebny jest mechanizm stabilizujący system kredytów. W tym mechanizmie dla stabilności systemu większą rolę niż kiedykolwiek muszą wziąć na siebie banki - przekonywał Piechociński. "Banki też nie powinny stać zastygłe wobec tych wyzwań i też mają interes w tym, aby kredyty długoterminowe - i złotówkowe, i dewizowe - były obsługiwane" - podkreślił.
Wicepremier oczekuje, że resort finansów, Komisja Nadzoru Finansowego i bank centralny wraz ze środowiskiem bankowym wypracują "bardziej dojrzałe formy, być może w kształcie ustawy". "Na razie tego nie ma" - zauważył.
Pytany o komentarz do tej propozycji Piotr Kuczyński z firmy Xelion uważa, że w sprawie kredytów frankowych w pierwszej kolejności należałoby odpowiedzieć na trzy pytania: czy frankowiczom w ogóle potrzebna jest pomoc, w jakim celu jest potrzeba, a także kto ma za to zapłacić.
Sam analityk uważa, że pomoc dla frankowiczów jest potrzebna, bo "kryzys nadszedł dość nagle i nieoczekiwanie", a banki i kredytobiorcy zostali zaskoczeni gwałtownym wzrostem kursu franka. "Dlatego jakaś pomoc tym, którzy zostali mocno dotknięci się należy" - zaznaczył.
Jak przyznał banki już zrobiły w tej sprawie sporo, proponując np. po styczniowym gwałtownym wzroście kursu franka tzw. sześciopak (ujemny LIBOR itd.).
"Na drugie pytanie, w jakim celu, ja odpowiedziałbym: żeby zniknęło widoczne już gołym okiem ryzyko dla systemu bankowego - to powinien być cel nadrzędny" - podkreślił Kuczyński. "Ta propozycja banków tego nie rozwiązuje" - dodał. "Nie zabezpiecza bowiem, jego zdaniem, przed kolejnym podobnym kryzysem i np. wzrostem kursu franka do 6 zł, czego nie można wykluczyć" - mówił ekspert.
"Wtedy będzie to już problem banków, a nie kredytobiorców, bo ci ostatni przestaną płacić" - wskazał. "A jak banki będą stratne na wiele dziesiątków miliardów złotych, to zrobi się problem potężny, bo zawali się cały system" - uważa.
Według Kuczyńskiego najlepszą metodą rozwiązania tego problemu byłoby przewalutowanie kredytów walutowych na złotówki, bo "głównym celem powinno być zminimalizowanie zagrożenia walutowego". Analityk przyznaje, że przeprowadzenie tego może być trudne, bo przewalutowanie po kursie wzięcia kredytu "w ogóle nie wchodzi w grę".
"To oznaczałoby, że za kredyty tysięcy ludzi musiałyby zapłacić miliony" - podkreślił ekspert. Zwrócił uwagę, że najwyraźniej nie rozumiał tego prezydent-elekt Andrzej Duda, zapowiadający przewalutowanie kredytów po kursie wzięcia. "W efekcie kilka banków by upadło, pozostałe zakręciłyby kurek z kredytami, a to odbiłoby się na całej gospodarce" - ocenił. "Zapłacilibyśmy za to wszyscy" - dodał Kuczyński.
Z kolei, jego zdaniem, przewalutowanie po aktualnym kursie, tak jak zrobiono to na Węgrzech, wywołałoby oburzenie dużej części kredytobiorców, bo nagle musieliby płacić znacznie większe raty. "Wtedy na ulicach nie byłoby 100 tys. ludzi, ale pół miliona" - zaznaczył Kuczyński.
Najprostsza jest, zdaniem Kuczyńskiego, odpowiedź na trzecie pytanie - kto ma zapłacić za rozwiązanie problemu frankowiczów. Według analityka powinny to być przede wszystkim banki, co zresztą zakłada przedstawiona w środę propozycja.
Zdaniem Rafała Antczaka z firmy Deloitte główny problem przy rozpatrywaniu sytuacji frankowiczów polega na braku podstawowej informacji - o tzw. koszty alternatywne właścicieli kredytów walutowych, w przypadku gdyby mieli kredyty w złotówkach.
"Inaczej mówiąc, jaka część tej grupy, gdyby wzięła kredyt złotowy, byłaby w sytuacji korzystniejszej, a jaka w mniej korzystnej" - zwraca uwagę Antczak. Dopiero mając takie informację, dodał, można zastanawiać się nad pomysłami na rozwiązanie problemu.
Jak przypomniał, frankowicze już jakiś czas spłacają swoje kredyty, a oprocentowanie ich rat było przez większy okres mniejsze, niż oprocentowanie rat kredytów złotówkowych.
Antczak nie wyklucza, że Związek Banków Polskich nie chce podać tej informacji. "Bez takiej informacji prowadzenie tego typu dyskusji jest utrudnione, bo jedna strona wie więcej, a druga mniej" - ocenił.
Zaprezentowana w środę przez ZBP informacja to kolejny już pomysł rozwiązania problemów kredytów frankowych - po przedstawionych w lutym przez przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka i w marcu przez ZBP.
Banki, zakłada środowa propozycja, zdecydowały się m.in. współfinansować zaproponowany przez przedstawicieli władz Fundusz Wsparcia Restrukturyzacji Kredytów Hipotecznych. Zadeklarowały zasilenie tego funduszu w łącznej wysokości 125 mln zł.
Zadaniem tego funduszu będzie wsparcie dla kredytobiorców posiadających kredyty mieszkaniowe w każdej walucie. Przewiduje się, że pomoc udzielana będzie do wysokości 100 proc. raty kapitałowo-odsetkowej w okresie 12 miesięcy, nie więcej niż 1500 zł miesięcznie. Udzielenie wsparcia następować ma w przypadku niekorzystnego zdarzenia losowego u kredytobiorcy, utraty pracy lub choroby i poza szczególnymi przypadkami pomoc będzie mieć charakter zwrotny.
Zdecydowały również o stworzeniu wewnętrznych bankowych funduszy stabilizacyjnych skierowanych wyłącznie do kredytobiorców posiadających kredyt we frankach szwajcarskich. Na to rozwiązanie przeznaczą łącznie w najbliższym czasie od 300 do 600 mln zł. W ramach tych funduszy system dopłat będzie dostępny po przekroczeniu określonego poziomu granicznego kursu szwajcarskiej waluty. Poziom ten banki będą ustalały samodzielnie. Wsparcie lub pomoc będą udzielane dla: mieszkań do 75 m kw. lub domów do 100 m kw. i dochodu kredytobiorcy niższego od średniej krajowej w momencie złożenia wniosku o podpisanie aneksu.
Prezes ZBP poinformował, że w ciągu 10 lat suma dopłat banków z tytułu funduszów stabilizacyjnych wynieść może 3,5 mld zł. Zgodnie z podpisaną przez banki deklaracją dopłata do kredytów we franku szwajcarskim będzie realizowana, gdy kurs franka szwajcarskiego przekroczy poziom 5 zł, a sama wysokość dopłaty nie przekroczy 33 gr na 1 franka szwajcarskiego.
Banki zadeklarowały również wydłużenie okresu funkcjonowania pierwszego pakietu pomocy dla kredytobiorców do końca 2015 roku z możliwością jego dalszego przedłużenia. W pierwszych dniach po gwałtownym wzroście kursu franka w połowie stycznia br. Związek Banków Polskich przygotował rozwiązania, których celem było udzielenie pomocy osobom posiadającym kredyt we franku w spłacie wyższych rat.
W tym celu banki uwzględniły ujemne oprocentowanie LIBOR, co - jak podaje ZBP - wpłynęło na obniżenie oprocentowania, zmniejszyły wielkość spreadu walutowego, zezwoliły na wydłużenie okresu spłaty kredytu i odstąpiły od żądania dodatkowych zabezpieczeń kredytów. ZBP podał, że poniesione przez bank koszty realizacji pierwszego pakietu w 2015 roku wyniosą łączne ponad 300 mln zł.
"Propozycja banków nie rozwiązuje problemu systemowego, czyli kwestii narosłego zadłużenia, które przekracza wartość nieruchomości będącej zabezpieczeniem kredytu (LtV powyżej 100 proc.) w przypadku jednej trzeciej liczby kredytów w CHF stanowiących ponad połowę wartości portfela frankowego" - komentował tę propozycje rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz.
PAP, sek