Informacje

fot. www.freeimages.com
fot. www.freeimages.com

AFERA FRANKOWA: Jak banki z nadzorem rozmawiają o rozwiązaniu problemu frankowiczów

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 15 marca 2015, 06:37

    Aktualizacja: 15 marca 2015, 06:40

  • 2
  • Powiększ tekst

Przygotowanie przez Związek Banków Polskich „białej księgi” dotyczącej kredytów frankowych, a także wydarzenia z ostatniego Forum Bankowego nie zwiastują szybkiego porozumienia między bankowcami a Komisją Nadzoru Finansowego ws. rozwiązania problemu frankowiczów.

Podczas środowego Forum Bankowego doszło do zdecydowanej wymiany zdań pomiędzy przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego Andrzejem Jakubiakiem a prezesem ZBP Krzysztofem Pietraszkiewiczem w sprawie sposobu rozwiązania problemu kredytów frankowych.

Jakubiak sceptycznie potraktował pomysł, jaki po miesiącu konsultacji przedstawili w tej sprawie bankowcy. Zwracał uwagę, że propozycja firmowana przez ZBP wymaga silnego współfinansowania ze środków budżetowych i jest dobra przede wszystkim dla umacniania bezpieczeństwa banków.

"Klient będzie uzyskiwał roczny okres wytchnienia, ale później po roku będzie wracał do tego kredytu; według naszych wyliczeń jego stan zadłużenia będzie wyższy i miesięczna rata też będzie wyższa" - argumentował Jakubiak.

Pietraszkiewicz emocjonalnie odpowiadał szefowi KNF. Przekonywał, że jeżeli w kosztach rozwiązania problemu kredytów frankowych nie miałby partycypować nikt poza sektorem bankowym, to on się z tym zgodzić nie może. Za "nieuprawnione" uznał też stwierdzenie, że pomysł ZBP jest najbardziej korzystny dla samych banków.

"Muszę powiedzieć, że po tych latach mojej współpracy z nadzorem po raz pierwszy spotkało mnie coś takiego, że tak łatwo padły oceny, które nie powinny paść" - mówił Pietraszkiewicz.

Jak dodał, dotąd środowisko bankowe powstrzymywało się od publicznej oceny propozycji dla frankowiczów, autorstwa szefa KNF. Tym razem określił pomysły Jakubiaka jako "niedobre, szkodliwe i wymagające daleko idącej zmiany, by w ogóle o nich rozmawiać".

Choć i Jakubiak, i Pietraszkiewicz deklarują wolę rozmów, pogodzenie obu koncepcji może być bardzo trudne - obie zasadniczo się różnią.

Bankowcy zaproponowali w ostatnią środę trzy pomysły dla frankowiczów.

Pierwszy to utworzenie funduszu wspierania restrukturyzacji kredytów hipotecznych. Byłby on adresowany do wszystkich klientów, mających problemy ze spłatą kredytów - czy złotowych, czy walutowych. Z funduszu mogłyby skorzystać osoby, które utraciły pracę, są dotknięte chorobą lub padły ofiarą klęski żywiołowej.

Drugie rozwiązanie zakładałoby wprowadzenie możliwości zamiany zabezpieczenia kredytów hipotecznych na inne adekwatne zabezpieczenie, oczywiście na wniosek kredytobiorcy.

Trzecia koncepcja to utworzenie kolejnego funduszu - tzw. sektorowego funduszu stabilizacyjnego. Byłby on adresowany do posiadaczy kredytów we frankach, a jego celem byłoby stabilizowanie wysokości rat kredytu - byłaby możliwość skorzystania z niego, gdyby kurs franka gwałtownie wzrósł i zarazem wzrosłaby rata kredytu.

Jednak skorzystanie z funduszu łączyłoby się ze zobowiązaniem kredytobiorcy, że przewalutuje swój kredyt na złotówki w momencie, gdy kurs franka spadnie do wcześniej zadeklarowanego poziomu. Kredytobiorca miałby wskazać, przy jakim kursie franka dokonano by przewalutowania. Oczywiście, jak mówił Pietraszkiewicz, nie mógłby to być "absurdalnie niski kurs".

Według Pietraszkiewicza w przypadku funduszu restrukturyzacji kredytów hipotecznych sektor bankowy wyłożyłby na niego "nie mniej niż 50 proc. środków". Z kolei fundusz stabilizacyjny miałby być zasilany w 2/3 ze środków pochodzących od banków. "Jedna trzecia tego funduszu pochodziłaby z sektora bankowego, kolejna jedna trzecia też z sektora bankowego, ale poprzez czasowe »rozszczepienie« środków, które wpłacamy na Bankowy Fundusz Gwarancyjny" - wyjaśniał prezes ZBP.

Za tą propozycją, jak mówił Pietraszkiewicz, stoi 11 banków, które stanowią ponad 90 proc. rynku walutowych kredytów hipotecznych. Jej szczegóły mają być dopracowane do końca maja.

Z kolei Jakubiak przedstawił swój pomysł już 3 lutego na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych. Zaproponował, by dotychczasowy kredyt frankowy mógł być zamieniony na złotówki po obecnym kursie i podzielony na dwie części: kredyt zabezpieczony hipotecznie wyrażony w złotych oraz kredyt niezabezpieczony hipotecznie, który odzwierciedlać ma konsekwencje osłabienia złotego. Stan zadłużenia z tytułu kredytu zabezpieczonego hipotecznie odpowiadać ma wartości, jaką posiadałby kredyt w złotych udzielony w tym samym momencie co kredyt we franku.

Wartość kredytu niezabezpieczonego hipotecznie odpowiadałaby zaś różnicy między łącznym stanem zadłużenia w dniu przewalutowania, a stanem zadłużenia z tytułu kredytu zabezpieczonego hipotecznie. Kredyt niezabezpieczony hipotecznie miałby być w połowie spłacony przez kredytobiorcę (z oprocentowaniem w wysokości 1 proc.), a w połowie umorzony.

Różnice między oboma pomysłami są znaczące, a porozumienie KNF z bankowcami może utrudniać także przygotowanie przez ZBP „białej księgi”. Dowodzi ona, że banki są najmniej winne problemowi kredytów frankowych.

Z księgi wynika m.in., że już w 2005 r. bankowcy zwracali uwagę na zagrożenie związane z zaciąganiem przez Polaków kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich - co było uzasadnione, bo w 2005 r. oprocentowanie kredytu mieszkaniowego w wysokości 250 tys. zł, zaciągniętego na 30 lat, wynosiło we frankach 1,8 proc.

Jak można wyczytać w „białej księdze”, w grudniu 2005 r. prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz zwrócił się z pismem do Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego i zarazem szefa Komisji Nadzoru Bankowego (KNF jeszcze nie istniała) Wojciecha Kwaśniaka, w którym, powołując się na stanowisko największych banków, postulował wprowadzenie zakazu udzielania kredytów w obcych walutach.

Wcześniej odpowiednie opinie w tej sprawie wystosowali do ZBP prezesi banków. Z opublikowanych w „białej księdze” dokumentów wynika, że za wprowadzeniem bezwzględnego zakazu udzielania kredytów walutowych opowiedzieli się prezesi BPH, PKO BP, Banku Zachodniego WBK i BRE Banku. Natomiast np. kierowany wtedy przez Jana Krzysztofa Bieleckiego Bank Pekao SA opowiadał się tylko za zaostrzeniem zasad udzielania kredytów walutowych.

Kwaśniak odpowiedział Pietraszkiewiczowi w lutym 2006 r., że nie jest możliwe wprowadzenie całkowitego zakazu udzielania kredytów mieszkaniowych w obcych walutach. Powoływał się na „ograniczenia prawne" i brak odpowiedniego upoważnienia dla Komisji Nadzoru Bankowego, a także na to, że taki zakaz preferowałby banki o „dużej bazie depozytowej”.

Tym niemniej, jak wynika z „białej księgi”, wkrótce potem Komisja Nadzoru Bankowego wydała tzw. Rekomendację S, która utrudniła zaciąganie kredytów walutowych. Księga jednocześnie przywołuje cytaty z wypowiedzi polityków z tamtego czasu (m.in. z rządzącego wtedy PiS), zdecydowanie przeciwnych ograniczeniom w udzielaniu kredytów we frankach.

Biała księga” cytuje także opinię prezesa UOKiK Cezarego Banasińskiego z 2006 r. Przekonuje on, że wprowadzenie ograniczeń w udzielaniu kredytów walutowych jest rozwiązaniem zbyt daleko idącym, a ostateczna decyzja o wyborze kredytu powinna należeć do konsumenta.

Księga przypomina też, że KNF wprowadziła zakaz udzielania kredytów hipotecznych w innych walutach niż się zarabia dopiero w 2013 r.

Podczas ostatniego Forum Bankowego bankowcy w nieformalnych rozmowach sugerowali, że działanie Andrzeja Jakubiaka może być także motywowane politycznie. Argumentów dostarczył zresztą im psycholog prof. Janusz Czapiński, który podczas jednej z debat przedstawił swoje badania dotyczące frankowiczów.

Wynikało z nich m.in., że dochody frankowiczów są wyższe od średniej, że w tej grupie są przede wszystkim mieszkańcy największych miast, są to na ogół ludzie młodzi, dobrze wykształceni, wiele z nich zna czynnie język angielski. „Jak państwo sądzicie, do którego elektoratu należą frankowicze?” - pytał prof. Czapiński, dodając, że dziś problem tych kredytów jest tyleż społeczny, co polityczny.

Analitycy oczekują, że kurs franka będzie stopniowo spadał. Nie jest więc wykluczone, że wcześniej niż uda się porozumieć KNF i ZBP, waluta ta osiągnie kurs sprzed 15 stycznia (ok. 3,6 zł). W takim przypadku jedyną realnie wdrożoną formą pomocy dla frankowiczów pozostanie bankowy „sześciopak” ze stycznia 2015 r. Sektor przedstawił go w reakcji na gwałtowny wzrost kursu franka.

W ramach „sześciopaku” ZBP zaproponował m.in., by banki uwzględniały ujemną stawkę LIBOR dla franka przy wyliczaniu oprocentowania rat kredytów, a także „istotne zmniejszenie” na 6 miesięcy spreadu walutowego. Chodzi tu o takie zmniejszenie prowizji pobieranej przy kupnie waluty na spłatę rat, by klient nie odczuł różnicy wobec sytuacji przed decyzją szwajcarskiego banku centralnego o uwolnieniu kursu franka. Ponadto ZBP zaproponował uelastycznienie zasad restrukturyzacji kredytów hipotecznych dla klientów zamieszkujących kredytowane nieruchomości, a także wydłużenie (na wniosek klienta) okresu spłaty lub okresowe zawieszenie spłaty raty kapitałowej.

15 stycznia szwajcarski bank centralny (SNB), ogłaszając nieoczekiwanie, że uwalnia kurs swojej waluty, spowodował panikę na rynku. Inwestorów nie uspokoiło nawet to, że na osłodę obniżył stopę procentową do -0,75 proc. Dotychczas SNB utrzymywał sztywny kurs, co oznaczało, że euro nie mogło kosztować mniej niż 1,20 franka. Decyzja sprawiła, że szwajcarska waluta zyskała mocno na wartości, w tym wobec złotego. Po decyzji SNB za franka trzeba było zapłacić rekordowe 5,19 zł, choć dzień wcześniej kosztował 3,57 zł. Obecnie jest to ok. 3,8-3,9 zł.

Piotr Śmiłowicz (PAP), sek

Powiązane tematy

Komentarze