Polskie firmy są zaniepokojone nowym prawem unijnym - chodzi o zagraniczne delegacje
Jedna z komisji Parlamentu Europejskiego kończy prace nad nową dyrektywą, która ma ograniczać delegowanie pracowników do pracy za granicą. Dyrektywa ma zapobiec obchodzeniu lub nadużywaniu przepisów. Polskie firmy się jej obawiają.
Obawy polskich firm i prawników dotyczą m.in. też tego, jak nowa dyrektywa przełoży się na przepisy dotyczące delegowania pracowników. Chodzi głównie o opodatkowanie i oskładkowanie wynagrodzeń delegowanych pracowników.
Nowa dyrektywa ma dotyczyć egzekwowania innej dyrektywy - 96/71/WE, dlatego zwana jest "wdrożeniową". Pod koniec lutego jej projekt ma być głosowany w Komisji ds. Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów.
Nowa dyrektywa ma wprowadzić definicję oddelegowania, co pociągnie za sobą przede wszystkim skutki w zakresie prawa pracy. Najważniejszy z jej przepisów ma mieć tytuł: "zapobieganie nadużyciom i obchodzeniu przepisów". W projekcie dyrektywy roi się od słów: "zapobiegać", "nadużywanie", "łamanie". "obchodzenie", "nieuczciwy", "nielegalna", "nieprawidłowości". Mowa jest też o "zapobieganiu fikcyjnemu samozatrudnieniu" oraz o "odstraszających" środkach i karach.
Dyrektywa ma wprowadzić kryteria, kiedy mamy do czynienia z delegowaniem pracownika za granicę. W projekcie podkreśla się, że brak takiej definicji to największy mankament dotychczasowej dyrektywy 96/71/WE, który prowadził do niejasności i nadużyć. Nie wiadomo było - czytamy w uzasadnieniu - "czy dochodzi do delegowania w rozumieniu dyrektywy o delegowaniu pracowników czy też nie (...) Pracodawcy również dopuszczali się nadużyć, wykorzystując brak dostatecznej jasności przepisów prawnych w celu obchodzenia obowiązujących przepisów.
O tym, czy polska firma oddeleguje pracowników za granicę, ma decydować m.in. to, czy w Polsce prowadzi ona "znaczną część" swojej działalności i czy tu zatrudnia personel administracyjny. Warunkiem oddelegowania ma być też "wyjątkowo ograniczona liczba wykonanych umów lub kwota obrotu uzyskanego w państwie członkowskim prowadzenia działalności".
Jak powiedział Maciej Chakowski z firmy C&C Chakowski & Ciszek, zaproponowane kryteria muszą budzić obawy polskich firm. Nie wiadomo, jak rozumieć pojęcia "znaczna część" lub "ograniczona liczba umów". W jego przekonaniu niejasne kryteria sprawią, że preferowane będą firmy z dużym kapitałem, ze "starej" Unii, na niekorzyść firm z naszego regionu Europy. "To próba ukrócenia praktyki działania naszych firm poprzez delegowanie pracowników do krajów UE" - powiedział Chakowski. Jego zdaniem skutki dyrektywy mogą odczuć w pierwszej kolejności agencje zatrudnienia i agencje pracy tymczasowej.
Na skutki wskazała też Polska Izba Handlu w komunikacie prasowym: "Przygotowywane przez Komisję zmiany (...) uniemożliwią np. wysyłanie z polskich centrów obsługi wyspecjalizowanych ekip serwisowych do naprawy sprzętu pracującego w krajach członkowskich. Każdorazowy wyjazd specjalistów miałby się wiązać z odrębnym zatrudnieniem u zagranicznego pracodawcy".
Zdaniem mec. Tomasza Majora z Kancelarii Brighton&Wood projekt nowej dyrektywy "stygmatyzuje" firmy z Europy Środkowo-Wschodniej "Dla każdego zleceniodawcy chcącego zlecić wykonanie usług firmom z Europy Środkowo-Wschodniej zawarcie kontraktu będzie oznaczało podjęcie daleko idących ryzyk (...) W praktyce będą oni żądać od małych firm rodzinnych przedkładania drogich gwarancji bankowych, będą uciekać się do zatrzymywania dużej części płatności do czasu przeprowadzenia kontroli etc." - napisał Major w swojej opinii do projektu dyrektywy.
Obawy polskich firm i prawników dotyczą też tego, jak nowa dyrektywa przełoży się na inne, obowiązujące już dziś przepisy dotyczące delegowania pracowników. Chodzi głównie o opodatkowanie i oskładkowanie wynagrodzeń delegowanych pracowników.
Obecnie w kwestii ubezpieczeń najważniejszym aktem prawnym jest rozporządzenie 883/2004 dot. koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego. Pozwala na to, by składki za polskich pracowników delegowanych do pracy za granicę były płacone w Polsce do 24 miesięcy. Nowa dyrektywa ma w tym zakresie niczego nie zmieniać, ale - zdaniem Majora - na pewno spowoduje chaos prawny, bo wprowadzi nową definicję delegowania, obok już istniejącej w rozporządzeniu 883/2004.
"W jakiej sytuacji postawiony zostanie mały rodzinny zakład spawalniczy z Krakowa, który na zlecenie francuskiego kontrahenta wykonuje w Lyon umowę o dzieło, której przedmiotem jest spawanie naczep do samochodów ciężarowych, jeżeli polska instytucja ubezpieczeniowa wyda mu formularz A1 (potwierdzająca opłacanie składek w polskim ZUS), a francuska instytucja, po skorzystaniu z procedury przewidzianej w art. 7 projektu dyrektywy stwierdzi, że jednak nie mamy do czynienia z delegowaniem pracowników" - napisał Major w opinii do projektu dyrektywy.
Już teraz - jego zdaniem - mamy do czynienia z aktywnością zagranicznych instytucji, które od polskich czy rumuńskich firm albo ich francuskich kontrahentów żądają składek na ubezpieczenia społeczne, mimo że firmy te mają ważne formularze A1. "Praktyka ta jest niezgodna z orzecznictwem ETS, (...) ale ma na celu zastraszenie i zniechęcenie przedsiębiorców do delegowania" - napisał Major.
Według mec. Beaty Pawłowskiej z tej samej kancelarii, niepewność dotyczy również skutków podatkowych, ponieważ z projektu wynika, że pracodawca musiałby tworzyć za granicą coś na kształt biura, w którym miałaby być przechowywana dokumentacja pracownicza. "Byłoby to zatem coś, co w świetle umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, może przypominać zakład" - powiedziała Pawłowska. "Nie można wykluczyć, że organ fiskalny któregoś państwa stwierdzi, że skoro polski przedsiębiorca ma w tym państwie biurko, przy tym biurku szafę, a w niej dokumenty, to jest to już zakład dla celów podatkowych" - dodała, przypominając, że utworzenie zakładu w danym państwie oznacza konieczność opłacania tam podatku dochodowego.
(PAP)
kjed/ amac/