Belka spokojny o budżet
Chociaż budżet na 2016 r. jest dobrze zbudowany i wydaje się bezpieczny, to niepokoić mogą dochody państwa w kolejnych latach - powiedział dziś prezes NBP Marek Belka. Krytykował natomiast pomysły pomocy frankowiczom i obniżenia wieku emerytalnego.
"O sytuacji polskiej gospodarki najlepiej świadczy to, że jest ona zrównoważona i rosnąca mniej więcej w tempie swojego potencjału. To stan wymarzony, nie ma w Europie gospodarki lepiej zrównoważonej. Budżet na 2016 r. jest dobrze zbudowany i wydaje się bezpieczny. Jednak w kolejnych latach należy pogodzić społeczne zamierzenia rządu z realiami budżetowymi" - podkreślił Belka podczas konferencji "Gospodarcze otwarcie roku" w Krajowej Izbie Gospodarczej.
Prezes Narodowego Banku Polskiego zwrócił uwagę, że choć rządowy program 500+ ma trzy źródła finansowania: podatek bankowy, "sklepowy" i przesunięte na ten rok wpływy z aukcji częstotliwości, to ostatnie źródło jest jednorazowym wpływem. Powstaje więc problem, z czego będzie on finansowany w roku 2017, w którym trzeba stworzyć stabilne, dodatkowe źródła dochodów.
Belka chwalił, że w budżecie na 2016 r. nie jest przewidziany wzrost ściągalności podatku VAT, co według niego oznacza, że jest on realistyczny. Zaznaczył też, że jest pozytywnie nastawiony do kwestii podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Bardzo negatywnie odniósł się jednak do pomysłu obniżenia wieku emerytalnego. Jak jednocześnie zauważył, obecny rząd podchodzi do tych pomysłów realistycznie i prawdopodobnie nie będzie ich wprowadzał w tym roku.
Belka mówił również o stabilności systemu finansowego w Polsce, w szczególności sytuacji banków po objęciu ich nowym podatkiem. Według niego, przez to że banki nałożą na klientów dodatkowe opłaty "nie zagrozi on ich zdolności do zwiększania zasobów kapitału, co jest podstawową sprawą w ich zdolności do kreacji kredytu".
Prezes NBP krytykował natomiast pomysły ustaw o przewalutowaniu kredytów.
"Zawsze uważałem, że to jest pomysł z piekła rodem zarówno dla tych co je wzięli, i tych co ich udzielili. Jeżeli dziecko coś zbroi, to daje mu się klapsa, albo potrąca kieszonkowe, a nie wyrzuca z domu. Niestety problem został doprowadzony do niewłaściwych rozmiarów, a nie ma żadnego powodu ekonomicznego i społecznego, żeby się tym zajmować. Ludzie, którzy wzięli te kredyty nadal spłacają je rewelacyjnie, mimo całego hałasu. Ale czym mniejsze lobby, tym silniejsze" - zaznaczył Belka.
Według niego realizacja jednego z wariantów ustawy bardziej sprzyjającego frankowiczom, będzie prowadzić do pogorszenia sytuacji "ogona sektora bankowego" - słabszych banków bez udziału kapitału zagranicznego. Jak ocenił, nie oznacza to, "że banki nie nabroiły" i powinny zapłacić szczególnie za arbitralne wyznaczanie spreadu walutowego (różnicy między ceną sprzedaży a ceną kupna waluty- PAP) i nieuwzględniania go w umowach.
Prezes NBP mówił też o wyzwaniach polityki pieniężnej w kolejnych latach, które według niego płyną przede wszystkim z gospodarki światowej: z Chin, Stanów Zjednoczonych i trudnej sytuacji na rynku surowcowym. Według niego, w nadchodzącym roku chińska gospodarka będzie nadal zwalniać.
"Nie jest problemem to, że gospodarka chińska zwalnia. Gdyby utrzymać tempo jej wzrostu na poziomie 10 proc., to co roku na świecie musiałaby pojawiać się zupełnie nowa gospodarka, o wielkości Korei Południowej. To niemożliwe. Ona musi zwalniać, ponieważ do tej pory motorem jej wzrostu był eksport. Chiny powinny zmienić motor napędowy na wewnętrzną konsumpcję, a z tym będzie trudniej" - podkreślił Belka.
Według niego, fakt iż po długich wahaniach Stany Zjednoczone postanowiły podwyższyć stopy procentowe, co przełożyło się na wzrost kursu dolara, uderzy przede wszystkim w przedsiębiorstwa z rynków wschodzących, które znacząco zadłużyły się w amerykańskiej walucie. Jako przykłady podał Brazylię i Republikę Południowej Afryki.
Zdaniem Belki, jeśli w najbliższych latach świat czeka kolejny wielki kryzys, to zacznie się on w sektorze korporacyjnym tzw. krajów BRICS (Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki), i zostanie wywołany właśnie normalizacją polityki pieniężnej USA. Podkreślił też, że zagrożenia związane z drożejącym dolarem dotyczą również Polski, ze względu na rozbieżność polityki pieniężnej USA i Unii Europejskiej.
"Dla kursów walut skutki będą takie, że zwiększy się wahliwość kursów podstawowych walut. To oczywiście oznacza komplikację w naszej polityce pieniężnej, eksportowej i importowej" - dodał.
Innym zagrożeniem wymienionym przez prezesa NBP, jest "ultra tania ropa naftowa".
"Wiele krajów ma dziś koszty wydobycia wyższe, niż te 28 dolarów. To niepokoi, ponieważ zasada w ekonomii jest taka, że jak coś szybko spada, to potem odbije. Jeżeli cen ropy będzie dalej spadać, to możemy znów mieć do czynienia z niespodziewanymi wzrostami cen" - podkreślił Belka.
PAP/ as/