Balcerowicz: w Polsce nie ma w tej chwili miejsca na odpowiedzialne obniżki stóp procentowych
Ekonomiści są zgodni, że nowo mianowana Rada Polityki Pieniężnej nie zmieni stóp procentowych w najbliższych miesiącach. Raczej skłaniają się do przekonania, że pierwszą zmianą będzie podwyżka, ale nastąpi ona najwcześniej w przyszłym roku. Zdaniem prof. Leszka Balcerowicza, który szefował Radzie w latach 2001–2007, na razie nie ma miejsca na kolejne obniżki stóp proc.
– Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że nie ma miejsca dla odpowiedzialnego obniżania stóp procentowych, zwłaszcza że w Polsce nie cierpimy jak na razie na wzrost wydatków, jesteśmy w szczycie koniunktury – mówi prof. Leszek Balcerowicz, przewodniczący Forum Obywatelskiego Rozwoju i prezes NBP w latach 2001–2007. – Zgadzam się również z tymi, którzy słusznie twierdzą, że udało nam się zbudować zdrowy, zróżnicowany system bankowy, który jest bardzo ważny dla stabilności gospodarki, bo doświadczenie wielu krajów pokazuje, jak smutno się kończy dla ludzi kryzys bankowy. A kryzysy bankowe najczęściej się biorą z tego, że rządzący próbują dyrygować kredytem bankowym.
Główna stopa procentowa od ponad roku znajduje się na poziomie 1,5 proc. i jest najniższa w historii. W ciągu ostatnich trzech lat RPP obniżała ją dziesięć razy, poczynając od poziomu 4,75 proc. Na początku działalności RPP w 1998 roku stopa referencyjna wynosiła 24 proc.
– Nam udało się w Polsce m.in. zbudować fachowy i odpowiedzialny bank centralny. A to przejawiało się w tym, że zaczynając od bardzo wysokiej inflacji w 1989 roku, doszliśmy do inflacji bliskiej tej, która istnieje w krajach zachodnich między 0 a 2 proc. i to jest wielkie osiągnięcie dla ludzi i dla rozwoju przedsiębiorstw – przypomina Balcerowicz. – Po drugie udało nam się, i to nas wyróżnia spośród wielu innych krajów, uniknąć kryzysu bankowego. Uniknąć sytuacji, w której najpierw kredyt rośnie zbyt szybko, a potem się załamuje, czyli po boomie następuje krach.
Jeszcze w 2000 roku ceny w Polsce wzrosły dwucyfrowo, o 10,1 proc. Od 2004 roku Narodowy Bank Polski i Rada Polityki Pieniężnej mają wyznaczony cel inflacyjny na poziomie 2,5 proc. z odchyleniem o jeden pkt proc. w górę i w dół. W ciągu tych dwunastu lat zmiany cen pozostawały w celu przez pięć lat. Nie było jednak skokowych odchyleń. Od połowy 2014 roku w Polsce występuje deflacja, czyli spadek cen rok do roku. W ubiegłym roku skurczyły się one całorocznie o 0,9 proc. Jednocześnie Polska notuje stosunkowo wysoki wzrost gospodarczy w porównaniu z innymi krajami, mimo że przeważnie niska inflacja idzie w parze z powolnym tempem rozwoju gospodarki.
– Konsumenci słusznie wolą niższe ceny, ceny wolniej rosnące niż wyższe ceny i tak jak powiedziałem, akurat w tej dziedzinie największa odpowiedzialność spada na Narodowy Bank Polski, który jak na razie od 1989 roku dobrze się z niej wywiązywał, bo przypomnę, startowaliśmy z inflacji, która wynosiła od 20 do 40 proc. miesięcznie w 1989 roku i udało nam się na początku 2000 r. dojść do poziomu około 2 proc. i oby to dalej było utrzymywane.
Jak przekonuje, kryzysy dotykają najczęściej banków podlegających wpływom politycznym, państwowych lub kontrolowanych przez polityków.
– Jest niesłychanie ważne, żeby nowe władze Narodowego Banku Polskiego, a także Komisji Nadzoru Finansowego utrzymywały te wielkie osiągnięcia – podkreśla były szef NBP. – To znaczy, żeby ich polityka była skierowana na niską inflację i na utrzymywanie zdrowia systemu bankowego. Jeżeli by się okazywało, że działania nowych rządzących idą w przeciwnym kierunku, to za to zawsze płaci społeczeństwo. I społeczeństwo ostatecznie za złą politykę gospodarczą rozlicza.
(Newseria)
>> Czytaj również: KNF traci zaufanie