To Brexit or not to Brexit? W Wielkiej Brytanii rozpoczęło się historyczne referendum
W Wielkiej Brytanii rozpoczęło się referendum, w którym obywatele Zjednoczonego Królestwa zdecydują czy ich kraj pozostanie w UE. Prawo głosu ma ponad 46,5 mln osób. Brytyjczycy mają odpowiedzieć na pytanie: "Czy Wielka Brytania powinna pozostać członkiem UE czy opuścić UE?".
Głosowanie rozpoczęło się punktualnie o godz. 7 miejscowego czasu i potrwa do godz. 22 (godz. 8-23 w Polsce). Swój głos Brytyjczycy mogą oddać w ponad 41 tys. lokali wyborczych; będą one następnie liczone w 382 lokalnych ośrodkach i przewożone do 12 centrów regionalnych.
W trakcie głosowania zakazane jest publikowanie jakichkolwiek sondaży exit poll. Dopiero po zamknięciu lokali YouGov oraz Sky News mają opublikować pierwsze wyniki.
Niemniej jednak z rynkowych informacji wynika, że branża funduszy hedgingowych będzie prywatnie zbierać dane w formie exit poll, aby mieć informację na własny użytek jeszcze przed wydostaniem się jej do opinii publicznej po godzinie 23:00. Stąd też już w ciągu dnia będą mogli oni podejmować decyzje inwestycyjny na podstawie zebranych przez siebie danych odnośnie wyniku referendum.
Około godziny 05:00 w piątek powinny być już znane wyniki z większości okręgów, a stacja BBC przewiduje, że już wtedy będzie mogła oszacować finalny rezultat. Wyniki z ostatnich okręgów mają napłynąć o godzinie 08:00 w piątek. Po tej godzinie można oczekiwać opublikowania ostatecznego rezultatu referendum.
Ostatnie sondaże wskazują, że przewagę mieli ci, którzy są zwolennikami UE. Ankieta YouGov/Times pokazała, że 51 proc. jest za pozostaniem, a 49 proc. za opuszczeniem. Natomiast sondaż ComRes wskazał na 48 proc. za UE i 41 proc. przeciwko. Reszta niezdecydowana.
Referendum jest realizacją obietnicy złożonej przez premiera Davida Camerona w trakcie ubiegłorocznej kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Narastająca fala eurosceptycyzmu w Partii Konserwatywnej, a także niespodziewane uzyskanie większości parlamentarnej, która pozwoliła torysom rządzić bez koalicyjnych Liberalnych Demokratów, sprawiły, że jesienią 2015 roku Cameron oficjalnie rozpoczął z liderami pozostałych państw unijnych rozmowy o renegocjacji warunków brytyjskiego członkostwa w UE, co poprzedziło przygotowania do czwartkowego referendum.
CZYTAJ TEŻ: Do głosowania nad Brexitem doprowadziły chore lewicowe koncepcje i ich prymat nad gospodarką
Kluczowe postulaty brytyjskiego premiera były oparte na przemówieniu w siedzibie agencji Bloomberg z 2013 roku, w którym podkreślał wieloletnie wątpliwości kolejnych rządów w Londynie wobec integracji europejskiej. "Mamy charakter narodu mieszkającego na wyspie - niepodległego, bezpośredniego i oddanego walce w obronie naszej suwerenności" - mówił.
Cameron nakreślił wówczas trzy kluczowe obszary potencjalnej reformy UE, wskazując na problemy strefy euro i ich wpływ na resztę państw członkowskich, niską konkurencyjność Wspólnoty, a także deficyt demokracji w unijnych instytucjach. Jak podkreślił, UE powinna być bardziej elastyczna i dopasowana do potrzeb swoich członków, m.in. ograniczając liczbę regulacji tworzonych w Brukseli.
Z czasem kluczowym argumentem stało się jednak przekonanie o negatywnym wpływie masowej imigracji z innych państw UE na życie codzienne w W. Brytanii. Wcześniej ten argument był odrzucany jako marginalny. Jednak bezprecedensowe zwycięstwo eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku pokazało, że poziom frustracji wymyka się spod kontroli.
CZYTAJ TEŻ: Brexit: katastrofa czy błahostka? Co wyjście Wielkiej Brytanii oznaczałoby dla Polski?.
Zwolennicy wyjścia z UE umiejętnie podkreślali w toku kampanii, że w związku z otwartymi granicami wewnętrznymi we Wspólnocie i akcesjami kolejnych państw z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski, "nie mają kontroli" nad swoimi granicami, a co za tym idzie także nad rynkiem pracy.
Pomimo wynegocjowania na początku roku przez rząd Camerona nowego porozumienia dotyczącego imigracji, w tym tymczasowego ponownego wprowadzenia okresów przejściowych ograniczających nowo przybyłym migrantom z państw UE dostęp do świadczeń socjalnych przez okres pierwszych czterech lat, imigracja do końca kampanii znajdowała się na czele najważniejszych kwestii dla wyników głosowania.
Zwolennicy tzw. Brexitu argumentowali, że w przyszłości UE poszerzy się zapewne o Serbię, Bośnię i Hercegowinę, Albanię i Turcję, co spowoduje kolejną falę napływu imigrantów. Nie zwracano przy tym uwagi na wielokrotne zapewnienia brytyjskiego rządu, jak i unijnych instytucji, które podkreślały, że te kraje są wciąż na bardzo wczesnym etapie rozmów akcesyjnych.
Wskazania sondaży nie rozstrzygają wyniku czwartkowego referendum; najnowsze, opublikowane w środę wieczorem, wskazywały minimalną przewagę zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Oficjalne ogłoszenie decyzji Brytyjczyków spodziewane jest w piątek około godz. 8 rano czasu lokalnego (godz. 9 w Polsce).
PAP, Daniel Kostecki, HFT Brokers Dom Maklerski
CZYTAJ TEŻ: Brytyjczycy głosują, a złoty coraz silniejszy.