Informacje

fot. FreeImages.com/Antje Ickler
fot. FreeImages.com/Antje Ickler

Ekspert: UE potrzebuje Turcji nie tylko do rozwiązania problemu migracji

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 3 sierpnia 2016, 10:24

  • Powiększ tekst

Turcja po nieudanym puczu przeciwko prezydentowi Erdoganowi skupia na sobie uwagę całego świata. W jaki sposób turecki prezydent trzyma w szachu UE, Rosję i USA? I czy planowany projekt Turkish Stream realnie zbliży Turcję z Federacją Rosyjską? Na te pytania odpowiada Łukasz Wyszyński z Akademii Marynarki Wojennej.

Arkady Saulski: Turcja jest najważniejszym partnerem handlowym Polski na Bliskim Wschodzie. Czy teraz, po nieudanym puczu, może się to zmienić?

Łukasz Wyszyński: Pesymistyczny scenariusz byłby bardziej prawdopodobny w dwóch sytuacjach. Po pierwsze Polska musiałaby „głośno” krytykować politykę Ankary, a po drugie pucz musiałby poważnie zachwiać sytuacją wewnętrzną w Turcji, w konsekwencji doprowadzając do międzynarodowych zawirowań i osłabienia jej wiarygodności. Oba scenariusze jednak się nie sprawdzają. Z jednej strony Polska, mając dobre relacje z Ankarą, nie chce być w pierwszej linii komentatorów działań prezydenta Erdogana.

Z drugiej strony pomimo zauważalnego wzrostu napięcia w relacjach Turcji ze Stanami Zjednoczonymi oraz intensywniejszymi kontaktami z Federacją Rosyjską, sytuacja w samej Republice jest w miarę stabilna. Mając powyższe na uwadze uważam, że sytuacja w Turcji nie powinna negatywnie wpłynąć na relacje handlowe naszych państw.

Relacje handlowe Polski i Turcji mają obecnie charakter bardziej komplementarny niż konkurencyjny. Z drugiej strony relacje te są jednym z czynników budujących dodatni bilans handlowy naszego kraju. Chaos w Turcji lub jakiś polityczny zwrot, zaostrzenie kursu w tym kraju mogłoby to zmienić. Czy są jakieś szanse dla Polski w tym geopolitycznym tyglu?

To już inna kwestia. W przypadku poważnej destabilizacji sytuacji wewnętrznej w Turcji oraz znaczącego obniżenia zaufania wobec politycznych działań Ankary na arenie międzynarodowej, możemy spodziewać się również problemów tureckiej gospodarki. Czy będzie to szansa dla Polski? I tak, i nie. Po pierwsze, szybkie zdiagnozowanie potencjalnych braków u dotychczasowych odbiorców towarów z Turcji będzie wymagało analiz i szybkiego działania.

Po drugie, to polska gospodarka, duże, średnie i małe firmy będą musiały szacować ryzyka i potencjalne zyski w próbie wejścia na rynki zdominowane dotychczas przez Ankarę. Tutaj państwo polskie może pomóc poprzez wsparcie polityczne, dyplomatyczne i koordynowanie pewnych działań. Nie może jednak zmusić firm do działania. Daje to potencjalne szanse na ekspansję polskiego eksportu.

Musimy jednak pamiętać, że hipotetyczny scenariusz, który rozważamy, oznaczałby dalszą destabilizację i tak już niespokojnego regionu świata. Turcja jest regionalną potęga gospodarczą i wojskową. Poważna destabilizacja tego państwa to oznaczałaby poważne problemy dla Unii Europejskiej oraz poważne wyzwania dla polityki Waszyngtonu i Kremla. Szczególnie Amerykanów, zważywszy na strategiczną, wojskową rolę Turcji i jej położenie geopolityczne.

W takiej sytuacji hipotetyczne zyski polskiego eksportu mogłyby być niemożliwe ze względu na poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego, nie tylko w obszarze Bliskiego Wschodu, ale i Europy.

Z drugiej strony Turcja wciąż jest niezbędna Unii jako kraj, który może przykręcić - mówiąc hasłowo - kurek z migrantami. Czy możemy się spodziewać dalszego, także gospodarczego "dopieszczania" Turcji?

To dopieszczanie nie tylko gospodarcze, ale i polityczne, obserwujemy od momentu, w którym europejscy przywódcy zaczęli rozumieć wagę problemu obecnych migracji oraz dostrzegli państwa, które są kluczowe dla jego rozwiązania. Niewątpliwie takim państwem jest Turcja. W tym obszarze możemy rozważać kilka możliwych hipotez, w których cele i rola Ankary są zmienne. Od chęci współpracy z Brukselą w rozwiązaniu problemu, który również uderza w Turcję, przez celowe wzmacnianie swojej pozycji negocjacyjnej z UE i brak działań mających zatrzymać falę migrantów, aż po koncepcję szerszego spojrzenia geopolitycznego i prowadzenie wspólnej gry z lub przeciwko USA oraz Rosji.

Oczywiście to tylko teorie i to nie wszystkie. Nie zmienia to faktu, że Unia Europejska potrzebuje Turcji nie tylko przy rozwiązaniu problemu migracji. Proces wzajemnego zbliżenia oraz rozmów o akcesji Turcji do Wspólnoty niewątpliwe przyspiesza. Tym, kto szuka argumentów mających skłonić druga stronę do współpracy, jest teraz Bruksela. Po umocnieniu pozycji Erdogana Unia Europejska będzie gospodarczo, ale także politycznie, dopieszczać Turcję. Czynnikiem, który może to zmienić, będą stosunki z USA oraz Rosją.

Prezydent Erdogan wkrótce spotka się z prezydentem Rosji. Wraca też projekt Turkish Stream. Czy zbliżenie z Federacją Rosyjską może mieć szkodliwe skutki dla polskiej gospodarki?

W wymiarze handlowym raczej nie. Musielibyśmy założyć, że Turcja szuka alternatyw dla swojej gospodarki i handlu poprzez np. zbliżenie z Rosją i zerwanie takich kontaktów z dotychczasowymi partnerami. Obecnie nie ma ku temu przesłanek w relacjach z Polską. Na działania Turcji musimy patrzeć raczej jako na szukanie nowych możliwości i poszerzanie swoich kontaktów, w tym gospodarczych. Na tej płaszczyźnie Polska nie powinna się obawiać, szczególnie że motywy oraz rezultaty spotkania nie są jeszcze w pełni jasne.

Projekt Turkish Stream może odbić się na naszym bezpieczeństwie energetycznym. Jakie widzi Pan scenariusze?

Tutaj dotykamy już kwestii strategicznych. Percepcja kwestii bezpieczeństwa energetycznego jest bardzo mocna związana z geopolitycznymi uwarunkowaniami każdego państwa. W tej materii Warszawa od lat stara się uzyskać uwspólniane stanowisko w ramach UE (z różnym skutkiem). Nie jest to łatwe i tym bardziej nasze możliwości oddziaływania na potencjalne przedsięwzięcia jak Turkish Stream wymagają dużego zaangażowania dyplomatycznego i szukania sojuszników, którzy mają podobne interesy jak my.

Zawieranie jednak „płynnych sojuszy” wymaga dużej ostrożności i wyczucia czasu. Musimy obserwować rozwój sytuacji i w przypadku kolizji interesów Polski z państwami budującymi potencjalny gazociąg wykorzystywać dostępne narzędzia. Jest to jednak zagadnienie dużo szersze i wymaga głębszej analizy.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.