Informacje

Donald Trump wkracza na pokład swojego prywatnego odrzutowca, 9 grudnia 2016, fot. PAP/EPA/AUDE GUERRUCCI
Donald Trump wkracza na pokład swojego prywatnego odrzutowca, 9 grudnia 2016, fot. PAP/EPA/AUDE GUERRUCCI

Donald Trump: „Nie chcę, by Chiny mi coś dyktowały”

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 11 grudnia 2016, 16:11

    Aktualizacja: 11 grudnia 2016, 16:19

  • Powiększ tekst

Amerykański prezydent elekt Donald Trump w niedzielnym wywiadzie dla telewizji Fox News za „śmieszne” uznał doniesienia dziennika "Washington Post", że zdaniem CIA Rosja ingerowała w tegoroczne wybory prezydenckie w USA, by pomóc mu je wygrać. W tym samym wywiadzie Trump zagroził, że zerwie z polityką „jednych Chin”, która doprowadziła w 1979 roku do zerwania przez USA stosunków dyplomatycznych z Tajwanem i uznania ChRL

"Myślę, że to śmieszne. Myślę, że to jest tylko kolejna wymówka. Nie wierzę w to" - powiedział Trump, pytany o doniesienia "Washington Post".

"Oni (CIA - PAP) nie wiedzą, czy to Rosja, czy Chiny, czy ktoś inny" - dodał, mówiąc o osobach, które miały dostarczyć demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks tysiące maili wykradzionych przez hakerów z serwera Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej i innych, łącznie z szefem sztabu Hillary Clinton, Johnem Podestą.

Trump zasugerował, że to Demokraci stoją za upublicznieniem analizy CIA, by znaleźć usprawiedliwienie "jednej z największych porażek w historii politycznej kraju". Pytany, czy Demokraci chcą go w ten sposób zdyskredytować, odparł: "Może tak być".

W piątek wieczorem dziennik "Washington Post" poinformował o tajnej analizie CIA, według której celem rosyjskiej interwencji było zwycięstwo Trumpa w wyborach 8 listopada, a nie tylko podważenie zaufania do amerykańskiego systemu wyborczego. Mowa jest tam o osobach "dobrze znanych środowisku wywiadowczemu", które brały udział w operacji "zwiększenia szans wyborczych Trumpa i zaszkodzenia Clinton".

»» Więcej o publikacji nt. tajnej analizy CIA czytaj tutaj:

„Washington Post”: Zdaniem CIA Rosja próbowała pomóc Donaldowi Trumpowi wygrać wybory prezydenckie

W krótkim oświadczeniu opublikowanym już w piątek wieczorem zespół Trumpa ds. przejmowania władzy odrzucił te oskarżenia. "Ci sami ludzie mówili, że Saddam Husajn miał broń masowego rażenia. Wybory dawno się zakończyły jednym z największych zwycięstw, jeśli chodzi o głosy elektorskie w historii. Czas, by iść do przodu i +uczynić Amerykę znowu wielką+" - napisano w oświadczeniu, przytaczając hasło z kampanii Trumpa.

Czterech senatorów USA - dwóch Republikanów i dwóch Demokratów - wystosowało w niedzielę apel, by zbadać doniesienia o tym, że zdaniem CIA Rosja ingerowała w przebieg tegorocznych wyborów prezydenckich w USA, wspierając kandydata Republikanów Donalda Trumpa.

Senatorowie napisali w oświadczeniu, że takie doniesienia powinny być alarmujące dla każdego Amerykanina. Zaapelowali, by sprawa zarzutów ingerowania przez Rosję w wybory nie stała się narzędziem w walce partyjnej w USA.

Zapowiedzieli starania o to, by "zjednoczyć kolegów wokół wspólnego celu, czyli przeprowadzenia dochodzenia i powstrzymania poważnego zagrożenia, jakie cyberataki ze strony zagranicznych rządów stanowią dla naszego bezpieczeństwa narodowego.

Pod oświadczeniem, w którym Rosja jest jedynym wymienionym z nazwy obcym krajem, podpisali się prominentni senatorowie związani z polityką zagraniczną i obronnością: John McCain i Londsey Graham z Republikanów oraz Chuck Schumer i Jack Reed z Demokratów.

W tym samym wywiadzie dla telewizji Fox News Donald Trump zagroził, że zerwie z polityką jednych Chin, która doprowadziła w 1979 roku do zerwania przez USA stosunków dyplomatycznych z Tajwanem i uznania ChRL.

"Nie wiem, dlaczego musimy być związani polityką +jednych Chin+, chyba że zawrzemy z Chinami porozumienie, żeby uzyskać inne rzeczy, włączając w to sprawy handlowe" - powiedział prezydent elekt.

W ostatnich dniach Trump sprowokował napięcie w relacjach z Chinami, gdy zerwawszy z tradycją obowiązującą w amerykańskiej dyplomacji od czterech dekad, rozmawiał przez telefon z prezydent Tajwanu Caj Ing-wen. Pekin, który traktuje Tajwan jako swoją zbuntowaną prowincję, sprzeciwia się wszelkim próbom utrzymywania oficjalnych stosunków z Tajwanem przez jakikolwiek kraj. Na wieść o rozmowie Trumpa z Caj Pekin zareagował oficjalną skargą.

"Nie chcę, by Chiny mi coś dyktowały" - powiedział Trump w wywiadzie. Dodał, że rozmowa z prezydent Tajwanu nie była planowana tygodnie naprzód, a on dowiedział się o niej dwie godziny wcześniej.

Odrzucił także zarzuty konfliktu interesów, kiedy będzie sprawował władzę, związanego z tym, że prowadzi biznes na dużą skalę. Zapewnił, że jako prezydent "nie będzie miał nic wspólnego z zarządzaniem". Dodał, że za jego interesy będą odpowiadać szefowie wykonawczy i jego dzieci.

PAP, sek

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych