NBP kierowany przez Marka Belkę pożyczył pół miliarda SK Bankowi. Większość pieniędzy przepadła!
Pół miliarda złotych dla upadającego banku - takiego kredytu Narodowy Bank Polski udzielił dwa lata temu Spółdzielczemu Bankowi Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie znanemu jako SK Bank - donosi piątkowy "Fakt" w artykule "NBP pożyczył 500 mln zł na ‘lewe papiery’"
Gazeta pyta w tekście, czy "Marek Belka wiedział co podpisuje"?.
Próbowaliśmy go zapytać, dlaczego podpisał taką umowę. Bezskutecznie. Tu słowo wyjaśnienia: dopuszczalne jest, by ratując takie podmioty finansowe NBP pożyczył pieniądze. Zazwyczaj jednak pod zastaw papierów wartościowych. A NBP zadowolił się zabezpieczeniem ostatecznym i najbardziej ryzykownym: portfelem kredytowym banku - czytamy w artykule.
Zdaniem "Faktu" prezes NBP teoretycznie mógł nie wiedzieć o sytuacji w banku, bo ocena portfela kredytowego została przygotowana na podstawie sfałszowanych wyników finansowych.
Gdy NBP w połowie listopada 2015 r. zorientował się, co się dzieje, wypowiedział umowę. SK Bank zdążył jednak wykorzystać już 370 mln zł pożyczki. Teraz sprawą zajmuje się warszawska prokuratura regionalna. Nie informuje o postępach w śledztwie, w którym bada „nadużycia zaufania” przez władze banku, „zatajenie prawdziwych i podanie nieprawdziwych informacji Narodowemu Bankowi Polskiemu” oraz podawanie w księgach rachunkowych nierzetelnych danych - napisano.
Według "Faktu" decyzję NBP krytycznie oceniła już Najwyższa Izba Kontroli. Uznała - jak czytamy - że urzędnicy NBP i Ministerstwa Finansów "narazili Skarb Państwa na wysokie ryzyko strat".
Jak opisuje gazeta, "umowa została zawarta na 3 miesiące przed upadłością, a pod zastaw bank centralny wziął portfel kredytów, z których większość to nieściągalne wierzytelności! Pod umową podpisał się ówczesny szef NBP Marek Belka (65 l.), a rządowych gwarancji udzielił minister finansów Mateusz Szczurek (42 l.) - czytamy.
"Fakt" przypomniał, że 11 sierpnia 2015 roku. Komisja Nadzoru Finansowego wprowadziła do SK Banku zarząd komisaryczny. To efekt kontroli przeprowadzonej przez KNF.
Wynikało z niej, że zarządzający lekceważą zalecenia poprzednich inspekcji, a udzielane kredyty budzą ogromny niepokój. W światku bankowców wszyscy wiedzieli, że bank z Wołomina przyjmuje depozyty obiecując o wiele wyższe zyski niż inni, a kredytów na duży procent udziela, pobierając gigantyczną opłatę wpisową, nawet 12 proc. kwoty pożyczki - opisywał rozmówca gazety z sektora bankowego.
"Fakt" przypomniał, że SK Bank ostatecznie upadł 23 listopada 2015 r. Bankowy Fundusz Gwarancyjny musiał wypłacić poszkodowanym klientom ponad 2 miliardy złotych. Resort finansów zapłacił NBP 184 mln zł tytułem gwarancji.
A 10 dni temu „Puls Biznesu” ujawnił, że cały majątek banku został wyceniony zaledwie na 274,3 mln zł. Biegli aż 96 proc. kredytów na sumę 1,6 mld zł uznali za niespłacalne. Jeszcze 3 lata temu SK Bank był największym bankiem spółdzielczym działającym w Polsce. Upadł jednak w okolicznościach co najmniej dziwnych. Zatopiły go kredyty udzielone grupie Dolcan - warszawskiemu deweloperowi bank pożyczył ponad 1,4 mld zł! – napisała gazeta.
PAP, MS