Dodatkowa opłata dla spóźnialskich przedsiębiorców
Przedsiębiorca, który choć o dzień spóźni się z płatnością - nawet niewielką - wobec samorządu, musi zapłacić 40 euro dodatkowej opłaty - stanowią przepisy. Samorządy postulują zmianę Ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, dającą gminie wpływ na zasady pobierania tej opłaty.
Resorty rozwoju i finansów, do których skierowany jest samorządowy apel, wskazują, że zniesienie rekompensaty za opóźnienie w płatności bądź ustanowienie jej w wysokości niższej niż 40 euro byłoby niezgodne z unijnym prawem. Przywołują przy tym przepisy pozwalające samorządom na niedochodzenie lub umarzanie należności. Zdaniem samorządowców, są to jednak uprawnienia bardziej teoretyczne, niż możliwe do praktycznego stosowania.
Na problem zwróciły uwagę władze Rudy Śląskiej, które skierowały w tej sprawie list do wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Do podjęcia takiej inicjatywy samorządowców skłoniły wyrażane publicznie opinie lokalnych przedsiębiorców, zbulwersowanych tym, że nawet niewielkie przekroczenie terminu płatności np. czynszu za wynajmowany od miasta lokal skutkuje naliczeniem 40 euro opłaty - także wtedy, gdy dana firma generalnie nie zalega z żadnymi opłatami, opóźnienie jest nieznaczne, a kwota niewielka. Ze spotkań z przedsiębiorcami, a nawet dopisków w tytułach przelewów widać, że przedsiębiorcy uważają opłaty za niesprawiedliwe i krzywdzące.
„Wiemy, że ta sprawa budzi wiele emocji wśród osób zobowiązanych do zapłaty, ale miasto jest obecnie zmuszone do egzekwowania tej kwoty. Jesteśmy specyficznym wierzycielem - jako jednostka sektora finansów publicznych jesteśmy zobowiązani do ustalania zaległości oraz do terminowego dochodzenia należnych nam kwot. Nie ma podstaw prawnych, abyśmy zrezygnowali z dochodzenia tej kwoty; byłoby to naruszenie dyscypliny finansów publicznych” - tłumaczy skarbnik Rudy Śląskiej Ewa Guziel.
Ponieważ nie ma przepisów umożliwiających organom miasta ustalenie zasad i trybu pobierania 40 euro, samorządowcy z Rudy Śląskiej zaapelowali do wicepremiera Morawieckiego o rozpoczęcie prac nad zmianą obecnego rozwiązania. Rudzki samorząd włączył się też do inicjatywy Śląskiego Związku Gmin i Powiatów, proponując wprowadzenie do przepisów wyjątku, polegającego na udzieleniu „organom stanowiącym gmin uprawnień do ustalenia zasad i trybu poboru rekompensaty za koszty odzyskania należności”. Wówczas organy miasta mogłyby np. ustalić dolną granicę zaległości, od której pobiera się rekompensatę.
„Zaproponowaliśmy konkretne rozwiązanie, polegające na dopisaniu paragrafu 4 w artykule 10 Ustawy, który dawałby gminom uprawnienie do ustalenia - w drodze uchwały - zasad i trybu poboru opłaty. Stworzyłoby to mechanizm miarkowania odszkodowania” - wyjaśnił PAP wiceprezydent Rudy Śląskiej Michał Pierończyk. Łączną kwotę, wynikającą z „problemu 40 euro”, wiceprezydent oszacował w skali miasta na kilkadziesiąt tys. zł rocznie. Opłaty naliczane są bowiem za opóźnienia w płatnościach wszystkich zobowiązań o charakterze cywilnoprawnym, np. czynszów.
W stanowisku przesłanym PAP, uzgodnionym przez ministerstwa rozwoju i finansów, biuro prasowe resortu rozwoju przypomniało, że wprowadzenie do polskiego prawa przepisów o rekompensacie za opóźnienie w płatności wynikało z konieczności wdrożenia prawa unijnego - dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/7/UE. „Zniesienie rekompensaty, bądź ustanowienie jej w wysokości niższej niż 40 euro byłoby niezgodne z prawem UE” - podało ministerstwo.
W myśl Ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, wierzycielowi przysługuje od dłużnika prawo żądania rekompensaty za koszty odzyskiwania należności (40 euro). Sytuację wierzycieli - podmiotów publicznych kształtuje przy tym nie tylko ustawa o terminach zapłaty, ale i ustawa o finansach publicznych, która nakłada na jednostki sektora finansów publicznych, w tym samorządy, obowiązek naliczania i odzyskiwania swych należności. Obowiązek ten obejmuje także wierzytelności wynikające z prawa cywilnego, w tym rekompensatę za opóźnienie.
„Niepobranie lub niedochodzenie przysługującej jednostkom samorządu terytorialnego należności stanowi również zasadniczo naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Jednostka samorządu terytorialnego może jednak w pewnych przypadkach skorzystać z odstępstw lub wyjątków od tych ogólnych zasad” - poinformował Paweł Nowak z departamentu komunikacji Ministerstwa Rozwoju.
Możliwe jest niedochodzenie wierzytelności bez narażania się na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych, jeżeli ich wysokość nie przekracza łącznie w roku budżetowym kwoty minimalnej, obecnie wynoszącej 3161,77 zł. Ponadto, Ustawa o finansach publicznych daje możliwość umorzenia w całości lub części należności przysługującej samorządowi - „dłużnik może zwrócić się o udzielenie mu takiej ulgi w zapłacie rekompensaty za opóźnienie, podnosząc kwestie dotyczące m.in. swojego ważnego interesu czy możliwości płatniczych” - podał resort.
Pierończyk przyznał, że są prawne możliwości niedochodzenia lub umorzenia należności, ocenił jednak, że są one jedynie teoretyczne, niemożliwe do szerokiego stosowania w praktyce. Jak mówił, kwota ponad 3,1 tys. zł, która nie naraża władz miasta na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych, dotyczy wszystkich decyzji finansowych podejmowanych przez prezydenta miasta w ciągu całego roku, nie może więc być rozwiązaniem „problemu 40 euro”. Zaś ewentualne umorzenia wiążą się z dokuczliwą dla przedsiębiorcy procedurą „prześwietlania” przez urząd jego sytuacji dochodowej, osobistej itp. - w celu zweryfikowania wniosku o umorzenie. Według wiceprezydenta, dla rozwiązania problemu konieczna byłaby zmiana w ustawie.
„Dostrzegając problemy ze stosowaniem (…) przepisu wnoszę o rozpatrzenie możliwości dokonania zmian w postaci wprowadzenia prawa do miarkowania odszkodowania, a w niektórych przypadkach zaniechania jego poboru. Stosowanie powyższego uregulowania w praktyce nastręcza wiele trudności” - czytamy w piśmie skierowanym do wicepremiera Morawieckiego.
Ustawa z 8 marca 2013 r. o terminach zapłaty w transakcjach handlowych weszła w życie z końcem kwietnia 2013 r. Jest następstwem unijnej dyrektywy, zgodnie z którą państwa członkowskie zobowiązują się, by wierzyciel był uprawniony do uzyskania od dłużnika co najmniej stałej kwoty 40 euro w przypadku, gdy odsetki za opóźnienia w płatnościach stają się wymagalne w ramach transakcji handlowych. Jednocześnie państwa członkowskie UE mają zapewnić, aby kwota ta była płacona przez dłużnika bez konieczności przypomnienia. Zgodnie z dyrektywą, warunek umowy lub praktykę, które wykluczają rekompensatę za koszty odzyskiwania należności, uznaje się za rażąco nieuczciwe.
Rudzcy samorządowcy zaczęli egzekwować tę należność dopiero w ub.r. z powodu niejasnych interpretacji prawnych przepisów w tym zakresie. Czekano m.in. na orzeczenia sądów, których stanowiska były podzielone. 11 grudnia 2015 r. Sąd Najwyższy uznał, iż rekompensata za koszty odzyskania należności w wysokości 40 euro przysługuje wierzycielowi bez konieczności wykazania, że koszty te zostały poniesione. Ponadto, sąd wskazał, że roszczenie to powstaje po upływie terminów zapłaty. Sąd uznał kwotę 40 euro za kwotę ryczałtową, należną wierzycielowi bez konieczności wykazania szkody i bez wezwania, niezależnie od odsetek przysługujących za sam fakt opóźnienia.
Problem dotyczy umów zawartych po wejściu w życie ustawy, czyli po kwietniu 2013 r. - tym samym niektórzy przedsiębiorcy muszą płacić 40 euro za opóźnienie, a inni, którzy zawarli umowy wcześniej - nie. Kwota naliczana jest niezależnie od wysokości należności i czasu zalegania z zapłatą.(PAP)