Euro nikomu nie pomogło. Nie zdało egzaminu
Polska musi osiągnąć najpierw średni unijny poziom rozwoju, by można zastanawiać się nad akcesją do strefy euro - powiedział Jerzy Michałowski z Katedry Polityki Gospodarczej Instytut Ekonomii KUL. W jego opinii euro nie zdało egzaminu jako wspólna waluta.
Katalog zastrzeżeń, co do szybkiego wejścia Polski do strefy euro jest powszechnie znany - również, a może nawet przede wszystkim, czcigodnym autorom wiadomego listu. Ostatni kryzys finansowy ten katalog jeszcze powiększył, gdyż euro nie zdało egzaminu jako wspólna waluta - ocenił Jerzy Michałowski z Katedry Polityki Gospodarczej Instytut Ekonomii KUL.
We wtorek „Rzeczpospolita” opublikowała apel ekonomistów do premiera Mateusza Morawieckiego o wznowienie przygotowań do wejścia Polski do strefy euro.
W Europie trwa właśnie dyskusja o przyszłym kształcie UE i wszystko wskazuje na to, że nie będzie Unii dwóch prędkości. Jedyną przyszłością będzie poszerzona eurostrefa. Polska powinna wziąć udział w tym procesie, jeśli chce mieć realny wpływ na przyszłość kontynentu. A także jeśli chce na trwałe zakotwiczyć w zachodniej Europie - czytamy w apelu do szefa rządu.
Jeśli chodzi o wejście Polski do strefy euro, to nie ma zmiany naszego podejścia, naszej retoryki w tym względzie; to nie jest dzisiaj temat, który bierzemy pod uwagę - oświadczył w środę premier Mateusz Morawiecki.
Jak podkreślił Michałowski, można powiedzieć w skrócie, że wspólna waluta krajom „południa strefy euro” w kryzysie finansowym zaszkodziła, nikomu nie pomogła, niektórym co najwyżej nie zaszkodziła (jak np. Niemcom czy Holendrom).
Bufor kursowy - deprecjacja złotego w czasie kryzysu - dodatkowo pomógł Polsce przejść przez kryzys bez cięższych strat i dość szybko się odrodzić, by tak jak obecnie, znaleźć się w czołówce państw najszybciej rozwijających się w UE - wyjaśnił ekspert.
Jak podkreślił, bufor ten i szerzej, suwerenność polityki monetarnej, czyli przede wszystkim autonomia w ustanawianiu stóp procentowych (chociaż w warunkach wiadomych ograniczeń zewnętrznych), są nam potrzebne teraz i w przewidywalnej przyszłości.
Polska musi osiągnąć najpierw średni unijny poziom rozwoju, a w każdym razie bardzo zbliżony do niego (co najmniej 90 proc. tego poziomu), by można zastanawiać się nad akcesją do strefy euro. Z kolei sama strefa euro musi pokazać, że jest zdolna do funkcjonowania, a zwłaszcza rozwoju, w długim horyzoncie czasowym, z okresami kryzysów i spowolnienia włącznie. A to wymaga reform, co do kształtu których jednak nie ma obecnie konsensusu ani woli - ocenił.
Dodał, że jedną z tych koncepcji jest konieczność skurczenia się strefy.
Tak czy siak, strefa euro tak jak była pozostaje eksperymentem ekonomicznym na masową skalę! Polski zaś nie stać w żadnym razie na kolejne eksperymenty ekonomiczne; eksperyment socjalistyczny wystarczy - powiedział.
Michałowski zwrócił uwagę, że argumenty polityczne za akcesją do strefy euro nie są bez znaczenia.
Wręcz twierdzi się, że to one stały od początku za euro. Pytanie jednak czyj interes polityczny (i gospodarczy) za realizacją unii monetarnej stał wtedy i stoi obecnie. Rzymianie pytali w takich razach cui bono? - powiedział.
PAP, MS