Macron kontra Francuzi. Strajki paraliżują kraj
Francuscy kolejarze strajkują we wtorek, drugi dzień z rzędu, protestując przeciwko reformom zapowiadanym przez prezydenta kraju Emmanuela Macrona. Według AFP cykliczne strajki i demonstracje planowane na najbliższe trzy miesiące mogą sparaliżować Francję
Według francuskich kolei państwowych SNCF w strajku, który rozpoczął się w poniedziałek wieczorem i ma potrwać do środy, bierze udział 48 proc. wszystkich pracowników, w tym 77 proc. maszynistów.
We wtorek anulowano ponad 85 proc. połączeń krajowych obsługiwanych przez pociągi dużej prędkości (TGV) i 80 proc. połączeń wykonywanych przez składy regionalne. Znacznie mniejsze utrudnienia dotyczą połączeń międzynarodowych: realizowanych jest 75 proc. planowanych połączeń pociągów Eurostar między Francją i Belgią a Wielką Brytanią, prawie bez zmian kursują pociągi Thalys łączące Francję, Belgię, Holandię i Niemcy.
Ze względu na strajki na dworcach panuje chaos. Agencja AP pisze, że na dworcu Gare de Lyon na wschodzie Paryża jest tylu oczekujących pasażerów, że ludzie „wylewają się z peronów na tory”.
Czytaj także:Perturbacje na kolei w Belgii, przez strajk we Francji
Protestujący kolejarze sprzeciwiają się reformie SNCF, która ma być przeprowadzona za pomocą dekretów; ma ona m.in. położyć kres specjalnemu statusowi kolejarzy. Associated Press zauważa, że ta grupa zawodowa ma we Francji m.in. gwarancję zatrudnienia do końca życia, corocznej podwyżki płac oraz możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę, która dodatkowo jest wysoka. Rząd podkreśla, że zgodnie z reformą specjalny status nie zostanie zabrany obecnym pracownikom, ale nie będzie już przyznawany zatrudnionym w przyszłości.
Innym celem reform Macrona ma być otwarcie tego sektora dla konkurencji; jak wyjaśnia agencja Reutera, prezydent chce przekształcić mocno zadłużone koleje (46,6, mld euro długu na koniec 2017 roku) w przedsiębiorstwo przynoszące zyski. Jednak zdaniem związków zawodowych szef państwa toruje drogę do ich prywatyzacji.
Związkowcy planują, że dwudniowe strajki będą odbywały się każdego tygodnia do końca czerwca.
Strajki i demonstracje organizują także pracownicy innych sektorów. We wtorek czwarty w tym roku strajk prowadzą pracownicy francuskich linii lotniczych Air France - domagają się 6-procentowej podwyżki wynagrodzeń.
Wielodniową akcję strajkową rozpoczynają we wtorek również służby komunalne takich metropolii jak Paryż i Marsylia, a także miast na północy i wschodzie Francji. Chcą, by ich pracę uznano z szczególnie ciężką i zwiększono im wynagrodzenia. Akcje strajkowe zapowiedzieli też pracownicy zakładów energetycznych.
Rząd, który w zeszłym roku dokonał przeglądu przepisów dotyczących pracy i przygotował wiele reform, w tym ubezpieczenia od bezrobocia, zapowiedział, że będzie trzymał się swoich planów, ale jednocześnie uważnie przyglądał się protestom. Przekonywano, że działania w tej sprawie będą prowadzone z „pełną, ale spokojną determinacją”.
Agencja Reutera podkreśla, że gdy w 1995 roku ówczesny premier Francji Alain Juppe starł się ze związkami zawodowymi kolejarzy, „skończyło się to źle”. Strajki sparaliżowały wówczas kraj i zmusiły premiera do cofnięcia reform, co ostatecznie doprowadziło do jego dymisji. Mając w pamięci te wydarzenia, kolejne rządy obawiały się przeprowadzania reform wbrew związkowcom.
Jednak związki zawodowe mają obecnie we Francji nieco słabszą pozycję niż w roku 1995, a dodatkowo są podzielone w ocenie socjalnych i ekonomicznych reform Macrona - zauważa Reuters. Zgodnie z opublikowanym w niedzielę sondażem instytutu Ifop ponad połowa Francuzów uważa, że obecne strajki są nieuzasadnione.
AFP podkreśla z kolei, że w kwestii proponowanych reform w tym sektorze Macron - krytykowany przez socjalistów, którzy ubolewają nad „brakiem dialogu” - cieszy się w mniejszym lub większym stopniu poparciem prawicy.
SzSz (PAP)