Nie da się powiązać funduszy UE i praworządności
Stworzenie procedury uzależnienia funduszy UE od praworządności jest praktycznie niemożliwe, bo trudno wyobrazić sobie, jak można by mierzyć poziom demokracji w danym kraju - uważa ekspert think tanku Bruegel Zsolt Darvas.
Parlament Europejski i Komisja Europejska - te dwie instytucje nie mogą zdecydować bez udziału krajów o niczym, co ma wpływ na budżet unijny. Kwestie dotyczące demokracji, praworządności i europejskich wartości znajdują się w traktatach, są obowiązkowe dla wszystkich krajów UE, więc kolejna regulacja, czy dyrektywa o tym, że są to istotne wartości dla UE, jest niepotrzebna - ocenił.
Uważam, że KE i PE nie mogą przyjąć regulacji, która może mieć wpływ na budżet unijny. Budżet musi być zaakceptowany jednomyślnie przez wszystkie kraje członkowskie - podkreślił.
Jak zaznaczył, tworzenie mechanizmów uzależniających dostęp do funduszy od poszanowania praworządności i demokracji, choć sensowne w teorii, w praktyce nie ma sensu, bo takie mechanizmy nie będą działały.
Trudno wyobrazić sobie mierzenie poziomu respektowania europejskich wartości, poziomu demokracji, czy praworządności w danym kraju i uzależnienie od tego funduszy. To niezwykle skomplikowane. To zupełnie coś innego niż ocena, czy deficyt w danym kraju jest nadmierny czy nie, czy należy nałożyć na dany kraj procedurę nadmiernego deficytu czy ją zdjąć. Te rzeczy łatwo zmierzyć na podstawie danych, ale nie można łatwo zmierzyć poziomu respektowania wartości europejskich - dodał Darvas.
Według źródeł, Komisja Europejska ma już gotowy projekt rozporządzenia w sprawie uzależnienia w przyszłym budżecie UE wypłaty środków od praworządności, zakładający możliwość zamrożenia funduszy. Natomiast otwartą kwestią pozostaje, czy będzie to decyzja samej KE, czy też kraje UE będą miały wpływ na tę ocenę.
KE w rozporządzeniu przedstawi warunki, które będą podstawą do ewentualnego zamrożenia środków unijnych dla kraju łamiącego zasady praworządności.
Chodzi o wymiar sprawiedliwości. (…) To ma być taki bezpiecznik. Przykładowo jeśli w danym kraju nie będzie niezależnego sądownictwa, to będzie można zamrozić środki. W przypadku podejrzeń o defraudację środków unijnych, czy związaną z nimi korupcję może się bowiem pojawić zagrożenie, że sąd nie wyda niezawisłego wyroku. Chodzi o to, by europejscy podatnicy mieli pewność, że środki są wydawane prawidłowo - powiedziało w poniedziałek źródło w KE.
Jak dodało, zamrożenie może dotyczyć środków z funduszy spójności, ale także środków z wspólnej polityki rolnej, które przechodzą przez centralne instytucje rządowe.
Propozycja nowego budżetu ma zostać przyjęta 2 maja.
Rozporządzenie dotyczące uzależnienia środków od praworządności ma być przyjęte w ramach normalnej procedury legislacyjnej, z udziałem Rady UE i PE. Według informatorów, wszyscy komisarze zaakceptowali tę propozycję.
Debata na temat uzależnienia środków w budżecie UE od praworządności trwa od miesięcy. W opublikowanym w lutym przez KE dokumencie o nowych wieloletnich ramach finansowych warunkowość, oznaczająca uzależnienie wypłaty funduszy od spełnienia określonych standardów w wymiarze sprawiedliwości, była wskazywana jako opcja.
Polska przeciwstawia się powiązaniu funduszy unijnych z praworządnością. Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński oceniał jeszcze w lutym, że podstawy prawne takiego rozwiązania są wątłe, a szef MSZ Jacek Czaputowicz na ostatnim spotkaniu z komisarz ds. sprawiedliwości Vierą Jourovą podkreślał sprzeciw Polski wobec powiązania dostępu do środków unijnych z funkcjonowaniem niezawisłych sądów.
Polska nie zgadza się z wprowadzeniem tego mechanizmu. Uważamy, że te kwestie są rozdzielne - oświadczył.
Wiceszef MSZ ds. europejskich Konrad Szymański powiedział w poniedziałek, że Polska nie zgodzi się na uznaniowe mechanizmy, które z zarządzania funduszami UE uczynią - jak to ujął – instrument politycznej presji na państwa członkowskie. Budżet musi rządzić się prawem, a nie uznaniowością – dodał.
Na podst. PAP