Ślimaczą się prace podkomisji ds. ustaw frankowych
Zaplanowane posiedzenie sejmowej podkomisji ds. ustaw frankowych zostało przełożone na inny termin. Jak powiedział jej przewodniczący Tadeusz Cymański (PiS), chodziło m.in. o to, by posłowie zapoznali się z poprawkami do prezydenckiego projektu ustawy o wsparciu kredytobiorców
To nie jest przełożenie podkomisji ad calendas graecas, chcę znaleźć nowy termin, może nawet w przyszłym tygodniu, gdy już posłowie będą mieli projekt tych poprawek - zapewniał Cymański.
Jest jeszcze szereg poprawek do projektu, doszliśmy do wniosku, że posłowie powinni mieć czas na zapoznanie się z nimi - tak Cymański wyjaśnił PAP przełożenie posiedzenia.
Dodał, że poprawki są przygotowywane przez Kancelarię Prezydenta, a są efektem m.in. zgłaszanych uwag. To głównie poprawki legislacyjne, ale miałyby one dotyczyć m.in. Funduszu Restrukturyzacyjnego, z którego ma być finansowane przewalutowanie kredytów.
Sam Cymański dodał P, że jego zdaniem w tym funduszu można by wprowadzić np. majątkowe kryteria dostępu do przewalutowania oraz określić czas funkcjonowania funduszu. Należałoby się także zastanowić, czy utrzymać obecnie zapisaną zasadę, że banki zrzucają się na wspólnie wykorzystywany fundusz, co powoduje, że „dają pieniądze konkurencji”, czy raczej ustalić, że „ile bank daje, tyle restrukturyzuje”.
Wtorkowe posiedzenie podkomisji miało się odbyć bez udziału gości, m.in. przedstawicieli stowarzyszeń frankowiczów. Ci ostatni byli z tego bardzo niezadowoleni. We wtorek przed gmachem Sejmu Stowarzyszenie „Stop Bankowemu Bezprawiu” zorganizowało więc pikietę i konferencję prasową.
Przedstawiciele SBB krytykowali zwłaszcza decyzje podkomisji, by zajmować się jedynie ostatnim prezydenckim projektem o wsparciu kredytobiorców, a nie trzema innymi, zwłaszcza najlepszym, zdaniem frankowiczów, projektem klubu Kukiz‘15.
Apelujemy do posłów, by dopiero po zapoznaniu się z rzetelną informacją na temat problemu kredytów, podjęli decyzję, który projekt jest najlepszy - mówił prezes SBB Arkadiusz Szcześniak.
Mariusz Zając z SBB przypomniał, że założenia projektu, zgłoszonego potem przez klub Kukiz‘15, były ustalone przez Stowarzyszenie w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy.
Chcielibyśmy, by ten projekt był dalej procedowany - zaznaczył.W myśl tego projektu traktujemy te kredyty od początku jako złotówkowe. Ludzie chcą je spłacać, ale na uczciwych zasadach - dodał obecny podczas pikiety poseł Kukiz‘15 Andrzej Maciejewski.
Szcześniak przypomniał, że w poprzedniej kadencji wszyscy posłowie PiS byli za „zrównaniem kredytów walutowych ze złotówkowymi”, a „na dzień dzisiejszy mówią, że kredyty te nie mogą być zrównane”.
W naszej ocenie to jest najbardziej sprawiedliwe społecznie i wbrew pozorom dużo tańsze dla banków niż przegrywanie w sądach - przekonywał.
Na pikietę SBB natknął się wychodzący z Sejmu Tadeusz Cymański, w wyniku czego doszło do kilkudziesięciominutowej wymiany zdań między nim, a przedstawicielami frankowiczów.
Szef podkomisji usiłował przekonać zebranych do prezydenckiego projektu ustawy o wsparciu, argumentując, że być może jest to pomoc niewystarczająca, ale potrzebna. Zwracał też uwagę, że dotychczas fundusz wsparcia kredytobiorców był wykorzystywany tylko w 2 proc.
Panie pośle, wystarczy przegłosować druk 729 (nr druku projektu klubu Kukiz‘15 - PAP), a uwolnicie miliony obywateli - replikowali uczestnicy pikiety.
W sierpniu 2017 roku prezydent złożył w Sejmie projekt nowelizacji ustawy z 2015 roku o wsparciu kredytobiorców, znajdujących się w trudnej sytuacji, którzy zaciągnęli kredyt mieszkaniowy (czyli jedynej ustawy dotyczącej kredytobiorców, która weszła w życie). Projekt stwarza nowe, większe możliwości uzyskania takiego wsparcia.
Zakłada m.in. dwukrotne podniesienie minimum dochodowego umożliwiającego wnioskowanie o wsparcie. Zgodnie z propozycją, byłaby to sytuacja, gdy koszty kredytów przekraczają 50 proc. dochodów (dotąd było 60 proc.). Ponadto zwiększona miałaby zostać wysokość możliwego comiesięcznego wsparcia z 1,5 tys. do 2 tys. złotych, wydłużony okres możliwego wsparcia z 18 do 36 miesięcy (co w sumie dawałoby kwotę 72 tys. zł) oraz wydłużony okres bezprocentowej spłaty otrzymanego z Funduszu wsparcia z 8 do 12 lat.
Możliwe byłoby także umorzenie części zobowiązań z tytułu wsparcia, szczególnie w sytuacji regularnego spłacania rat.
Jako jedno z narzędzi wspierania kredytobiorców projekt wprowadza możliwość otrzymania jednorazowej pożyczki na spłatę zobowiązania w przypadku sprzedaży nieruchomości. Jej wysokość może wynieść także 72 tys. złotych, natomiast zasady spłaty będą analogiczne do tych, które obowiązują przy wsparciu w spłacaniu rat.
Prezydencki projekt przewiduje także procedurę odwoławczą w przypadku negatywnego rozpatrzenia wniosku przez bank-kredytodawcę. W takiej sytuacji byłoby możliwe odwołanie się do Rady Funduszu z prośbą o ponowną weryfikację wniosku. Jeśli wówczas rada przyznałaby rację kredytobiorcy, bank musiałby udzielić wsparcia nie z pieniędzy funduszu, tylko ze środków własnych.
Pieniądze z Funduszu Wspierającego miałyby służyć wszystkim kredytobiorcom, zarówno złotowym, jak i walutowym. Z myślą o tych ostatnich projekt wprowadza natomiast inny fundusz - Fundusz Restrukturyzacyjny.
Miałby on zostać utworzony z wpłacanych kwartalnie składek banków, uzależnionych od wielkości ich własnych portfeli kredytów denominowanych i indeksowanych (maksymalnie 0,5 proc. wartości bilansowej portfela kredytów). Banki, które zdecydowałyby się restrukturyzować, czyli „odwalutowywać” kredyty odnoszone do walut obcych, będą mogły liczyć na zwrot różnic bilansowych między wartością kredytów przed i po restrukturyzacji.
Pierwsze czytanie prezydenckiego projektu o wsparciu kredytobiorców odbyło się w połowie października ub. roku. Trafił on do tej samej podkomisji, w której od początku 2017 roku są trzy inne projekty dotyczące frankowiczów (które w Sejmie były omawiane w ramach pierwszego czytania jeszcze jesienią 2016 roku). To m.in. poprzedni projekt prezydencki, zakładający zwrot frankowiczom części spreadów, projekt klubu PO oraz projekt klubu Kukiz‘15.
Ten ostatni stanowi, że kredyty w złotówkach i kredyty denominowane w obcych walutach zostaną zrównane, co ma oznaczać potraktowanie kredytów frankowych tak, jakby od początku były kredytami w złotówkach. To jedyny projekt, który ma poparcie środowiska frankowiczów. Komisja Nadzoru Finansowego uznała jednak, że koszty jego wdrożenia byłyby największe ze wszystkich. Wiosną 2017 roku KNF wyliczyła koszt wejścia w życie prezydenckiego projektu o zwrocie części spreadów na 9,1 mld zł, projektu PO na 11,1 mld zł, a projektu klubu Kukiz‘15 na 52,8 mld zł.
Już poprzedni szef podkomisji i całej sejmowej komisji finansów Jacek Sasin (PiS) mówił, że Sejm w pierwszej kolejności powinien uchwalić prezydencki projekt o wsparciu kredytobiorców znajdujących się w trudnej sytuacji, bo „to jest to, na co dzisiaj możemy sobie jako państwo pozwolić i na co mogą sobie pozwolić banki”.
Podczas marcowego posiedzenia podkomisji zdecydowano, że właśnie tym projektem będzie się ona zajmować. Posłowie argumentowali, że tylko wobec tego prezydenckiego projektu jest bowiem opinia rządu. W przyjętym stanowisku, podpisanym przez premiera Mateusza Morawieckiego, rząd stwierdził, że „pozytywnie ocenia projektowaną ustawę, zmierzającą do wypracowania mechanizmu udzielania pomocy kredytobiorcom znajdującym się w trudnej sytuacji finansowej, bez względu na walutę udzielonego kredytu”.
SzSz (PAP)