Prof. Mączyńska o budżecie Unii Europejskiej
Cięcie 23 proc. w polityce spójności to duży ubytek, ale trzeba spojrzeć na to spokojnie. Negocjacje dot. przyszłej perspektywy budżetowej UE będą długie i ostre, wiele krajów oprotestuje projekt komisji europejskiej - powiedziała prof. Elżbieta Mączyńska.
Komisja Europejska przedstawiła we wtorek propozycje polityki spójności w nowym wieloletnim budżecie UE. Polska ma otrzymać 64 mld euro. Cięcie wynoszące ponad 23 proc. oznacza, że do Polski ma trafić 19,5 mld euro mniej niż obecnie. Nowe zasady przydziału środków polityki spójności - przedstawione przez KE - przewidują, że wielkość funduszy będzie nadal powiązana z bogactwem regionów, ale są też kryteria dodatkowe, takie jak bezrobocie wśród ludzi młodych, niski poziom szkolnictwa, zmiany klimatyczne oraz przyjmowanie i integracja migrantów.
Całkowity budżet na politykę spójności dla całej UE na lata 2021-2027 ma wynieść w zobowiązaniach i cenach bieżących (uwzględniających inflację) 373 mld euro. Polsce, która jest największym nowym krajem unijnym, ma przypaść największa część tych środków, czyli 64,39 mld euro w cenach z 2018 roku lub 72,7 mld euro w cenach stałych (uwzględniających przyszłą inflację).
Drugie pod tym względem Włochy mają otrzymać 38,5 mld euro (w cenach z 2018 roku), a trzecia Hiszpania - 34 mld euro. KE zdecydowała, że mimo ograniczenia funduszy związanego z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, z polityki spójności nie będą wyłączone żadne regiony.
W liczbach bezwzględnych to robi wrażenie, bo chodzi o prawie 20 mld euro mniej; to jakby cztery programy 500 plus. To jest duży ubytek w budżecie. Ale do tego trzeba podejść spokojnie, bo to dopiero projekt, który będzie podlegał negocjacjom - powiedziała prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof Elżbieta Mączyńska.
Jak dodała, nowa perspektywa zacznie obowiązywać od 2021 r. więc jest jeszcze „sporo czasu”.
Ekonomistka nie ma wątpliwości, że projekt jest trudny i wiele krajów go oprotestuje.
Te negocjacje będą długie, skomplikowane i ostre - przewiduje.
W jej opinii, choć Komisja Europejska chciałaby, aby zakończyć je jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2019 r., jest to mało prawdopodobne.
Jednak zdaniem profesor fakt, że Polska w nowej perspektywie otrzyma mniej unijnych pieniędzy nie jest zaskakujący.
Polska staje się krajem bogatszym, a w UE jest zasada, że bogatsi dostają mniej. Po drugie nastąpił Brexit, a to oznacza ubytek funduszy do UE, po trzecie wreszcie, pojawiły się nowe problemy związane z imigracją, obronnością, a to spowodowało, że UE inaczej ustawiła priorytety - zauważyła.
Mączyńska podkreśliła, Polska otrzyma mniej unijnych środków niezależnie od tego, jaka partia polityczna byłaby u władzy. Jednak - jak mówi - niewątpliwie „kilka punktów procentowych” z tej obniżki jest wynikiem sporów między Polską a UE.
Wprowadzono kryterium, którego wcześniej nie było, czyli kryterium praworządności. To kryterium wygląda dość groźnie, bo zgodnie z nim kraje, które naruszają system unijnych wartości i zasady praworządności nie tylko mogą mieć zmniejszone, czy wręcz zawieszone fundusze, ale może się to dokonywać nawet po decyzji o przyznaniu tych środków. Ponadto, w takim przypadku nie jest wymagana jednomyślność. To ostre kryterium i niektórzy uważają, że zostało ono wprowadzone wskutek sporów między Polską a UE. Choć nie ma tu pewności - powiedziała ekonomistka.
Profesor zauważyła, że nowe okliczności, w jakich znalazła sie UE „w oczywisty sposób” zmieniły pozycję Polski przy przydzielaniu środków z funduszu spójności. Wskazała np. na zapisy dotyczące kryteriów bezrobocia młodych; w przypadku Polski, z niewielkimi wyjątkami problem ten raczej nie występuje. Kolejnym takim kryterium jest liczba przyjętych imigrantów. Jednak, jej zdaniem, nie oznacza to, że Polska nie będzie mogła skorzystać z programów dotyczących imigrantów.
Jeśli UE traktuje równo imigrantów ze Wschodu i Afryki, to przecież możemy pokazać, że mamy imigrantów ze Wschodu czy niektórych państw Azji. A w tych programach są np. środki na naukę języka, nie jesteśmy całkowicie skazani na niepowodzenie - przekonuje Mączyńska.
W opinii Maczyńskiej, pozytywną zmianą zawartą w przedstawionej we wtorek propozycji, jest mniejsza niż dotąd liczba programów i wprowadzenie zasady elastyczności; dzięki temu będzie można dokonywać przesunięć między programami.
To jest dobre, bo niekiedy było tak, że już sam tytuł programu uniemożliwiał wykorzystanie środków na inne cele, nawet jeśli potrzeby były oczywiste - powiedziała.
Profesor zauważyła, że zmniejszenie unijnych środków „to nie dramat”, może wręcz mobilizująco wpłynąć na wykorzystanie niewykorzystanego wciąż potencjału rozwojowego Polski.
Polska ma ogromny potencjał rozwojowy, który - gdyby został należycie wykorzystany - mógłby sprzyjać przyśpieszeniu trwałego wzrostu społeczno - gospodarczego, nie tylko wzrostu PKB - wyjaśniła.
(PAP)