Od września trudniej będzie podpalić śmieci
1 września to realna data wejścia w życie przepisów mających uszczelnić gospodarkę odpadową w Polsce - ocenił w piątek minister środowiska Henryk Kowalczyk. Ministerstwo Środowiska chce m.in. wzmocnić inspektorów środowiska i zwiększyć odpowiedzialność firm z branży odpadowej.
Kowalczyk poinformował na konferencji prasowej, że ministerstwo przygotowało dwa projekty nowelizacji ustaw: o Inspekcji Ochrony Środowiska i odpadach, które mają ukrócić nieprawidłowości w gospodarce odpadowej w Polsce. Resort liczy na to, że w przyszłym tygodniu pakiet zostanie przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów i następnie, w niedługim czasie, przez rząd.
Kowalczyk ocenił, że ustawy mogą zostać uchwalone jeszcze w lipcu, tak by weszły w życie od września. „1 września to realna data” - ocenił szef resortu środowiska.
Wyjaśnił, że projekt noweli ustawy o odpadach zakłada m.in. wprowadzenie zabezpieczenia finansowego, kaucji, jaką przedsiębiorcy, chcący prowadzić działalność w sektorze odpadowym, będą musieli uiścić. Pytany o skutki finansowe ustawy dla firm, Kowalczyk uznał, że to kaucja będzie głównym kosztem wynikającym z projektowanych przepisów. Według niego wprowadzenie zabezpieczenia finansowego zwiększy wydatki firm o ok. 2 proc.
Głównym zadaniem kaucji jest zabezpieczenie samorządów przed porzucanymi odpadami. Nawet gdyby tak się stało, gminy będą miały środki na zagospodarowanie pozostawionych śmieci - tłumaczył Kowalczyk.
Projekt noweli odpadowej zakłada także: obowiązek prowadzenia monitoringu video na składowiskach; na wysypiskach nie będzie można składować śmieci dłużej niż rok. (obecnie jest to do trzech lat); firmy, ubiegając się o pozwolenie, będą musiały wykazać, że są właścicielami gruntu, na którym chcą prowadzić instalację; obowiązek dopuszczenia obiektu do użytkowania przez straż pożarną. Będzie też możliwość wydania odmownej decyzji na gospodarowanie odpadami, w przypadku stwierdzenia naruszeń prawa. Wprowadzony będzie też tzw. wilczy bilet - w przypadku wcześniejszego skazania za przestępstwo przeciw środowisku.
Nowe przepisy zakładają ponadto, że to marszałkowie województw, a nie starostowie - jak dotychczas - będą wydawać zgody na składowanie odpadów. Marszałek będzie musiał jednak uwzględnić opinię wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska oraz straży pożarnej. Jeżeli organy te wydadzą opinię negatywną, nie będzie mógł zgodzić się na składowanie odpadów.
Kowalczyk wyjaśnił, że jest to pokłosie decyzji, jaką wydano w Zgierzu, gdzie przy negatywnych opiniach WIOŚ, starosta pozwolił na składowanie odpadów. Niedawno strażacy walczyli tam z ogromnym pożarem.
Za niezgodne z zezwoleniem postępowanie z odpadami grozić będzie kara administracyjna w wysokości od 1 tys. do 1 mln zł. Natomiast minimalna kara za brak zezwolenia na gospodarowanie odpadami wyniesie 10 tys. zł, przy maksymalnej wysokości 1 mln zł. Kara administracyjna obliczana ma być na podstawie objętości odpadów i odpowiedniej stawki, zależącej od klasyfikacji odpadów. Karane będzie też niedostarczenie odpadów na miejsce przeznaczenia lub do ich posiadacza - od 1 tys. do 100 tys. zł. Maksymalna kara za stwarzające zagrożenie postępowanie odpadami ma wzrosnąć do 5 lat więzienia, również do 5 lat więzienia ma grozić za niezgodne z przepisami postępowanie z odpadami.
Minister dodał, że w projekcie zabrania się także wwozu do Polski odpadów do unieszkodliwienia, czy odpadów komunalnych. Przez granice będzie można wwieźć tylko takie odpady, które służą do odzysku surowców wtórnych.
Drugą ustawą, która ma uszczelnić system jest nowelizacja ustawy o Inspekcji Ochrony Środowiska. Kowalczyk ocenił, że nowe przepisy „uzbroją inspekcję w narzędzia”, by skuteczniej mogła ona walczyć z patologiami w sektorze odpadowym.
Kontrole będą mogły być przeprowadzane o dowolnej porze dnia i nocy. Inspektorzy będą mogli prowadzić kontrole interwencyjne - bez wcześniejszego zawiadomienia. Obowiązek powiadamiania z 7-dniowym wyprzedzeniem ma pozostać dla kontroli planowanych. Projekt zapewnia inspektorowi IOŚ możliwość pomocy innych organów kontroli lub policji. IOŚ będzie mógł także prowadzić obserwację i rejestrację zdarzeń, również przy wykorzystaniu dronów.
Zgodnie z propozycjami inspektorów ma być więcej, projekt przewiduje zatrudnienie w IOŚ 600 nowych pracowników. W ocenie skutków regulacji szacuje się, że pozwoli to w skali kraju znacząco zwiększyć liczbę kontroli. Ma też pozwolić na prowadzenie kontroli ponadwojewódzkich, obejmujących swoim zasięgiem teren całego kraju, co często - jak się podkreśla w OSR - jest niezbędne do przeciwdziałania szarej strefie w gospodarce odpadami, czy zapobieganiu przestępstwom w międzynarodowym przemieszczaniu odpadów.
Łączny roczny koszt nowych rozwiązań w ustawie o IOŚ oszacowano na 113 mln zł, w tym na podwyższenie wynagrodzenia dla pracowników IOŚ 70 mln zł, a wynagrodzenia dla dodatkowych 600 pracowników IOŚ - 43 mln zł. Budżet państwa ma to kosztować dodatkowe 100 mln zł rocznie, przekazywane do NFOŚiGW.
Kowalczyk poinformował ponadto, że Wojewódzcy Inspektorzy Ochrony Środowiska będą mogli wydawać decyzje nakazujące wstrzymanie jakiejś instalacji. Będą one miały rygor natychmiastowej wykonalności.
Uczestniczący w konferencji wiceminister środowiska Sławomir Mazurek poinformował, że obecną sytuację w gospodarce odpadowej obserwuje ABW. Ministerstwo przekazało odpowiednim służbom listę podejrzanych miejsc, a także firm, które mogą zajmować się nielegalnym procederem. Resort niedawno informował, że inspektorzy środowiska zidentyfikowali w Polsce ok. 120 miejsc nielegalnego magazynowania lub składowania odpadów.
Udział szarej strefy w uzasadnieniu do ustawy określono jako „postępujący” i „w ostatnich latach szybko rosnący”. Przytacza się w nim szacunki ekspertów branżowych, zgodnie z którymi udział szarej strefy w gospodarce odpadami sięga już 30-50 proc. ujawnionych obrotów. Natomiast straty, według szacunków KIG, są rzędu 2,5 mld zł rocznie.
Propozycje MŚ to pokłosie licznych pożarów składowisk odpadów, do których dochodziło w ostatnich tygodniach w różnych częściach kraju. Płonęło m.in. wysypisko w Zgierzu, składowisko opon w Trzebini, czy wysypisko w miejscowości Wszedzień k. Mogilna (Kujawsko-Pomorskie). Zdaniem służb wiele wskazywało na to, że niektóre pożary wysypisk nie były przypadkowe, chodziło o nielegalne pozbycie się odpadów.
Na podst. PAP